Killian zjechał na pobocze i zgasił silnik. Prowadzenie w tej pogodzie i jednoczesna rozmowa ze mną na ten temat nie należała do najłatwiejszych rzeczy.
— Oddaliśmy go do domu opieki? — skończył za mnie, a ja kiwnęłam głową. — Wtedy, kiedy ty miałaś wypadek, moi rodzice byli w trakcie rozwodu.
— Przykro mi. — objęłam samą siebie.
— Niepotrzebnie, rozstali się w zgodzie, są przyjaciółmi, a ja z obojgiem mam fantastyczne relacje — zapewnił mnie, przez co mi ulżyło. — Mój tata poznał Agathę, super kobietę, a moja mama Davide'a, równego gościa — sprostował. — Wracając, domyślasz się, że mój dziadek jest ze strony mojego ojca. Niestety oni nigdy nie pałali do siebie miłością, ale to złożony temat. — wlepił wzrok gdzieś w dal. — W każdym razie moja mama bardzo nie chciała go tam oddawać, ale ojciec się uparł. Nie mogliśmy go zostawić u siebie, bo po rozwodzie nie mieliśmy warunków, żeby to zrobić. Ja w szkole, mama ciągle w pracy, bo jest prawnikiem i spędza tam większość swojego czasu, a Ernest potrzebuje opieki przez większość dnia — westchnął ciężko. — Ale już uspokajam twoje zbyt dobre na ten świat czasem serce. — parsknęłam śmiechem na tę uwagę.
— Dajesz. — zachęciłam go.
— Dwie ulice od twojego domu buduje się inny, który będzie skończony po nowym roku — rękami rysował jakieś kształty w powietrzu. — Dom mojej mamy i Davide'a, zabawny fakt, jest architektem. Prawnik i architekt równa się sporo pieniędzy, dzięki czemu będziemy boli zabrać dziadka do domu i zatrudnić opiekunkę. — uśmiechnął się szeroko, a moje serce urosło do ogromnych rozmiarów.
Posądzałam jego rodzinę w myślach o bycie bezdusznymi osobami i chciałam się za to uderzyć, bo nie powinnam tego robić, nie znając drugiej strony medalu.
— To kto będzie mnie odwoził we wtorki? — zaśmiałam się przez udawane łzy.
— I tak to mogę robić, Lara. — odparł przyjaźnie i chwilę potem znów byliśmy w drodze. Pod moim domem sięgnęłam za siebie po parasol i wysiadając z samochodu go rozłożyłam, a później odwróciłam się do Killiana, zasalutowałam mu i z uśmiechem przyklejonym od ucha do ucha weszłam do domu.
— DO WIADRA Z TYM PARASOLEM! — krzyknęła od razu mama, trzymając w ręce drewnianą łyżkę ubrudzoną sosem pomidorowym. Spełniłam jej prośbę i uniosłam dłonie w geście obronnym, ściągnęłam buty i powolnym krokiem minęłam ją, udając się do kuchni, gdzie Ignacio robił jakieś zadanie.
— Spaghetti? — zagadnęłam zadowolona.
— Owszem. Chcecie ser?
— Ohyda. — fuknęłam.
— Podwójny. — wtrącił mój brat z uśmiechem, a ja sprzedałam mu kuksańca w ramię, przez co trochę się skrzywił.
— Taty jeszcze nie ma? — zdziwiłam się.
— Pojechał do babci zawieźć jej zakupy. Gdyby mogła, uwiązałaby go na sznurze, żeby tylko tam ciągle siedział. — narzekała. Później zjedliśmy makaron, a ja poszłam do siebie.
* * *
Wszędzie było mokro, ale chwilowo nie padało, dlatego cheerleaderki wyszły na zewnątrz, głównie po to, żeby pogadać z chłopakami z drużyny. Ja odbiłam się od barierek, o które się wcześniej opierałam i zaczęłam iść w stronę skupiska ludzi. Roxy myślała, że do niej, Max chyba, że do niego, ale ja szturchnęłam delikatnie Aileen, dając jej do zrozumienia, że chcę porozmawiać. Nie była zdziwiona, za to Killian obserwujący nas z boiska tak.
— Coś się stało? — zapytała zaniepokojona, przerzucając złoty warkocz za ramię i przytulając samą siebie. Było chłodno, a ona stała ze mną w samym stroju do tańczenia.
CZYTASZ
Świece znów zapłoną
Teen FictionLarissa z powodu wypadku prawie trzy lata spędziła w domu, tracąc przy tym wkraczanie w życie nastolatki. Po powrocie do szkoły w jej głowie pojawiła się myśl, że może uda jej się bliżej poznać jej dziecięcą miłość. Nie przewidziała tylko, że Maxem...