— I kto tu robi coś specjalnie? — prychnęłam, próbując się uwolnić z jego objęć, bo przyznam szczerze, ta sytuacja była ultra niezręczna. Tyle dobrze, że nie mógł widzieć, jak moje policzki zalewają się rumieńcem.
— Tylko ja się do tego przyznaję. — powiedział tuż przy moim uchu. Trzymał dłonie na moich plecach i ten dotyk, choć przez materiał, palił moją skórę.
— Ciekawe czy bez tej opaski też byś był taki pewny siebie — zaśmiałam się nerwowo. — Nawet nie wiem, gdzie masz oczy.
— Tutaj — zwinnie ujął moją dłoń i położył ją na swojej twarzy, a ja delikatnie starałam się wyczuć, czy rzeczywiście moje palce są na jego oczach. Były. — A twoje? — szeptał. Zrobiłam to samo, co on przed chwilą.
Kiedy wyczuł, że na twarz opadają mi moje włosy, odsunął je powoli i założył za moje ucho, przez co nabrałam dużo powietrza. Zestresowałam się, nie miałam pojęcia, co zamierzał.
Pociły mi się ręce i chciałam, żeby ten moment dobiegł końca, ale nie byłam pewna, jakiego końca oczekuję. Gubiłam się we własnych myślach przy nim.
Miał przyjemny, miętowy oddech, który łaskotał mój nos i usta, przez co wywnioskowałam, że muszą nas dzielić zaledwie milimetry. Moje ciało zadrżało na tę myśl, a Killian musiał to poczuć, bo podtrzymał mnie pewniej, żebym przypadkiem nie osunęła się na podłogę.
— Nie tutaj. — powiedział w końcu, a ja potrząsnęłam głową, bo nie wiedziałam, o co mu chodzi. Nie zdążyłam jednak zapytać, bo ktoś w nas dobił.
— Przepraszam! Nic nie widzę! Sorki! — krzyczała dziewczyna, a tą dziewczyną była Roxy.
— Luz, wariatko — uspokoiłam ją. — To tylko ja i Killian.
— Och, w końcu ktoś znajomy! — oparła się na mnie. Killian już mnie nie trzymał, ale nie byłam tym faktem zawiedziona bo czułam, że akcja sprzed chwili doczeka się swojego finału kiedy indziej.
— Cade cię cały czas szukał. Pomagałam mu nawet, ale ciebie nigdzie nie było. — poskarżyłam się.
— Też mu przez chwilę pomagałem. — dołączył się Killian.
— Naprawdę? — zdziwiła się. — Byłam cały czas w miejscu, gdzie robią drinki.
— Wiesz gdzie jest picie! — ucieszyłam się. — Mów. — rozkazałam.
— Stara, jak ja mam ci to niby wytłuma... ała! — wrzasnęła z bólu. — Patrz, jak leziesz.
— Laska, trochę to niemożliwe, nie sądzisz? — odpowiedział jakiś chłopak nieco rozbawiony. — Ale żeby cię udobruchać, mogę przynieść ci coś na gardło. — brzmiał na pewnego siebie.
— Świetnie. Ja pójdę z tobą — zaoferowałam się i ujęłam nieznajomego pod rękę — Jestem Lara, tak w ogóle.
— Lara? Wiem która — ożywił się. — Ja Wyatt. Znam na pamięć drogę do alkoholu, więc dobrze trafiłaś.
— Cieszy mnie. Skąd mnie znasz? — zagadnęłam, bo mało osób mnie raczej kojarzyło.
— Z boiska — odpowiedział roześmiany. — Jestem w drużynie lacrosse, a ty się bujasz z Lilanem. Oto picie. — wymacałam stół, a później jakiś karton i powąchałam zawartość, żeby się upewnić, że nie ma w nim procentów. Wyatt gdzieś zniknął, więc odszukałam również szklankę i nalałam sobie trochę soku, żeby wypić go na raz. Wracając potrąciłam przypadkowo jakąś osobę.
— Przepraszam!
— Nic się nie stało. — to była Aileen.
— O, Aileen. — stwierdziłam na głos, nie wiem po co.
CZYTASZ
Świece znów zapłoną
Novela JuvenilLarissa z powodu wypadku prawie trzy lata spędziła w domu, tracąc przy tym wkraczanie w życie nastolatki. Po powrocie do szkoły w jej głowie pojawiła się myśl, że może uda jej się bliżej poznać jej dziecięcą miłość. Nie przewidziała tylko, że Maxem...