Dochodziła jedenasta w nocy, kiedy robiłam sobie kakao. Rodzice postanowili zrobić sobie weekend w spa, więc miałam dla siebie calutki dom i czułam się wyśmienicie.
Zrobiłam kilkanaście różnych świec, które miałam zamiar rozdać we wtorek w domu spokojnej starości, o czym poinformowałam już SMS-em Lucy i z uśmiechem wróciłam na kanapę do kontynuowania oglądania relacji z imprezy.
Warknęłam jednak zirytowana, słysząc dzwonek do drzwi, bo nie miałam pojęcia, kto wpadł na taki pomysł, żeby o tej porze wpaść z odwiedzinami. Może mama i tata się rozmyślili i nie zabrali kluczy?
Później dotarło do mnie, że pod moimi drzwiami stoi Killian, a w oddali zaparkowany jest jego samochód. Zdziwiona mu otworzyłam.
— Dowiedziałem się od Ignacio, że siedzisz sama i stwierdziłem, że dotrzymam ci towarzystwa, bo średnio się bawiłem. — wyjaśnił, a ja go wpuściłam.
— Tego się nie spodziewałam — przyznałam. — Chcesz herbatę? — trzeba uruchomić tryb dobrej gospodyni.
— Z chęcią — poszliśmy do kuchni, a on usiadł na krześle. — Ostatnio sobie przypomniałem, że nie rozwiązaliśmy pewnej kwestii związanej z projektem — przyjrzałam mu się badawczo, nastawiając wodę. — Obiecałem przecież, że za najwyższą ocenę powiem ci, skąd znam twoje oczy.
— Mój Boże. Kompletnie o tym zapomniałam — wsparłam dłonie na biodrach. — Mów, Rukolożerco.
— Zapamiętałem je, bo były najsmutniejszymi, jakie w życiu widziałem, Lara — westchnął. — Przywiozłem tego dnia lunch mamie Aileen do szpitala, a ty byłaś tam na wózku ze swoimi rodzicami, po jakiejś konsultacji i przysięgam, że nie mogłem przestać myśleć o tym, jak bardzo rozwaliło ci się życie. Potem zobaczyłem cię w szkole i pomyślałem, hej, jaka ta dziewczyna jest silna — woda się zagotowała, więc zalałam herbatę i położyłam przed nim, podając mu również cukierniczkę i łyżeczkę. — Pewnie wolałabyś usłyszeć coś pozytywnego, ale tak właśnie było.
— Tego dnia powiedziano mi, że istnieje szansa, że już nigdy nie będę mogła chodzić — sprostowałam. — Nie pamiętam z wtedy nic więcej, tylko własną załamkę. — przygryzłam wargi, odpędzając łzy. Był tam i to widział. Zapamiętał mnie.
— Ale chodzisz — uśmiechnął się ciepło. — Bardzo dobrze, inaczej nie przyszłabyś w wakacje do Conor's i nie zobaczyła mojej załamki, a wtedy byśmy się nie poznali. — zamieszał posłodzoną herbatę i stuknął łyżeczką w kubek.
— To był mój pierwszy dzień na własnych nogach poza domem — wyznałam. — Zapamiętam na zawsze. Chociaż przyznam ci się do czegoś — odchrząknęłam. — Kiedy Roxy mi powiedziała, że ty to ty, prawie nie uwierzyłam — obrysowałam palcem jego osobę. — Dziwnie się wraca do szkoły pełnej ludzi, których zapamiętało się zupełnie inaczej.
— Oj, Maxa chyba zapamiętałaś najlepiej — zażartował, a ja zgromiłam go wzrokiem. — Jemu też muszę podziękować, przyczynił się do naszej znajomości.
— Nie przypominaj mi proszę o tym, jaką byłam idiotką, jeżeli chodzi o Falla — przeczesałam włosy dłonią. — Z perspektywy czasu wiem, że nawet jeśli Max okazałby się super chłopakiem, nigdy by nam nie wyszło.
— Dlaczego tak sądzisz? — zaciekawił się.
— Przez moje własne problemy z poczuciem wartości — zaśmiałam się nerwowo. — Kapitan drużyny i ja? To zdarza się tylko w filmach, dobrze o tym każdy wie.
— Max nie jest już kapitanem. Stracił te posadę na ostatnim treningu, chociaż to ja pół zawalałem. — przyznał ze skruchą.
— I o tym nie wiem? Roxy przecież już dawno by mi o tym powiedziała. — poczułam się zdradzona.
CZYTASZ
Świece znów zapłoną
Teen FictionLarissa z powodu wypadku prawie trzy lata spędziła w domu, tracąc przy tym wkraczanie w życie nastolatki. Po powrocie do szkoły w jej głowie pojawiła się myśl, że może uda jej się bliżej poznać jej dziecięcą miłość. Nie przewidziała tylko, że Maxem...