Dawno nie zjadłam tyle fast foodów, ile z wtorku na środę, co oczywiście było winą Roxy, ale jakoś szczególnie się tym nie przejęłam. Raz na jakiś czas przecież można.
Teraz siedziałam na trybunach i gapiłam się na boisko, na którym interesował mnie tylko numer trzynasty. Leo i Ignacio siedzieli obok mnie i zajmowali się sobą, więc po chwili namysłu zeszłam do Roxanne na dół. Cade i tak przecież grał.
— Zaraz się rozpada, mówię ci — powiedziała na powitanie, a ja spojrzałam w niebo. Rzeczywiście było zachmurzone. — Jak tak dalej pójdzie — skinęła podbródkiem na naszych chłopców. — będziemy dzisiaj opijać zwycięstwo.
— Będziecie. — poprawiłam ją. Nie zamierzałam iść na żadną imprezę, tym bardziej do Maxa Falla.
— Naprawdę się będziesz kisić w domu? — jęknęła. — Kiedyś wzniecisz pożar tymi świeczkami. — zaśmiała się.
— Nie mam ochoty poznawać nowych osób, a nie będę miała z kim tej imprezy przetrwać, bo ty będziesz zajęta Cade'm. — pstryknęłam ją w nos, a ona walnęła mnie pomponem w twarz.
Nic przyjemnego.
— CAPRICE HILLS WYGRYWA!!! — zaniosło się po całej przestrzeni. Aż musiałam zatkać uszy, kiedy reszta zaczęła piszczeć.
— AAA! — podbiegł do nas Cade i przez barierki przytulił Roxy. — Kto jest mistrzem? Caprice Hills! — odszedł w podskokach do drużyny, a ja pokręciłam głową i rzuciłam przyjaciółce spojrzenie pełne politowania, kiedy uniosła w górę lodówkę turystyczną.
— Chodź pooglądać ciacha, nie musi to być Max. — rzuciła melodyjnie. Poszłam za nią, ale nie miałam w ogóle zamiaru tam wchodzić. Usadowiłam swój tyłek na ławce przed drzwiami szatni i czekałam, aż skończy.
To był naprawdę niezły widok, ale co mi z tego, skoro jedyny chłopak, na którego chciałam się gapić, był zajęty?
— Przeszkadzam? — zobaczyłam przed sobą sylwetkę Aileen w stroju cheerleaderki z morderczą miną.
— Chyba ja tobie, skoro zaszczycasz mnie takim wzrokiem. — prychnęłam.
— Wiem, że siedzisz tutaj po to, żeby podglądać Killiana, ale słonko, on jest ze mną. — uśmiechnęła się.
— Rany, kiedy stała się z ciebie taka suka? — założyłam ręce na krzyż. — Czekam na Roxanne, dla twojej wiadomości.
— Jasne, bo... — nie dokończyła, bo przy jej boku zjawił się Killian. — Właśnie mówiłam Larze, jakie ma piękne kolczyki.
— Dzięki. — wymamrotałam.
— Dostałaś na urodziny?
— Tak, ode mnie. — odezwał się chłopak. Myślałam, że Aileen będzie zbierać z podłogi szczękę. Swoją drogą, wyglądał cudownie, kiedy na czoło opadały mu lekko wilgotne włosy.
— Spotkanie cheerleaderek za minutę na głównej sali, musimy omówić ważną sprawę! — krzyknęła Roxy, a później pociągnęła blondynkę za nadgarstek, mimo jej protestów. Odchodząc, puściła mi również oczko.
— Wcale nie chwaliła twoich kolczyków, mam rację? — westchnął ciężko.
— Nieważne — machinalnie machnęłam dłonią. — Świetny mecz, gratuluję. — pokazałam mu kciuki w górę.
— Dziękuję — wstałam i otrzepałam swoje spodnie, żeby odejść. — Zaczekaj — poprosił. — W sprawie pierników; mamy ten przepis, mama będzie je dzisiaj robiła, więc jeśli chcesz pomóc, to bardzo ją to ucieszy.
CZYTASZ
Świece znów zapłoną
Teen FictionLarissa z powodu wypadku prawie trzy lata spędziła w domu, tracąc przy tym wkraczanie w życie nastolatki. Po powrocie do szkoły w jej głowie pojawiła się myśl, że może uda jej się bliżej poznać jej dziecięcą miłość. Nie przewidziała tylko, że Maxem...