15. Rukolożerca

58 13 20
                                    

Przysięgam, że odkąd Ignacio zaczął projekt z Leo, ciężko było go złapać w domu na dłużej. Nawet matka zaczęła mi się żalić, że traci jej ukochane dziecko. No tak, ja przecież nie istniałam.

Istniała za to moja rozterka wewnętrzno-uczuciowa.

Chciałam dobrze dla Killiana, byłam dobrym człowiekiem, ale błędem było takie spoufalanie się z nim. Nie przewidziałam, że to się może trochę inaczej potoczyć, przez co tkwiłam w męczarniach, a Maxa, choć niespecjalnie pałałam do niego sympatią, traktowałam jak jakiś cudowny lek, który miał mnie uzdrowić.

Jesteś popieprzona, Lara.

Słońce nagrzało trybuny tak bardzo, że miałam wrażenie, że siedzenia zaczną się topić i musiałam użyć swojej torby, żeby nie poparzyć tyłka. Cheerleaderki niezbyt chętnie ćwiczyły, ale nie miałam prawa im się dziwić, był upał.

— Dajcie jej wody! — zawołała Roxanne, kręcąc głową, kiedy Sophie znów omdlewała. Powinna poważnie rozważyć, czy nadal brać udział w tych treningach, albo moja przyjaciółka powinna je przeprowadzać na sali gimnastycznej, gdzie było chłodno.

— Do cienia z nią! — dodała Aileen, zakrywając twarz pomponem przed promieniami słońca. Obserwowałam to wszystko z jakąś dziwną ciekawością.

Trochę im zazdrościłam, że mogły tak bez obaw sobie skakać, biegać, wyginać się i robić to wszystko, co mi było zabronione. Chociaż ja przynajmniej byłam odizolowana od kontuzji i wybitych zębów. Przypomniałam sobie o scenie z Dare me, gdzie jakże miła koleżanka doprowadziła do tego, że druga spadła z piramidy i właśnie bez tych zębów wylądowała w szpitalu.

Tyle było w tym szczęścia, że jej te zęby chociaż pozbierali.

Wzdrygnęłam się na samą myśl.

Generalnie próbowałam nie patrzeć na chłopców, bo katowałabym się szukaniem trzynastki, dlatego usilnie trzymałam się części cheerleaderek.

— Przerwa! — zarządził Flames.

Wtedy doznałam w życiu małego momentu, który sprawił, że jednocześnie byłam smutna i szczęśliwa.

Smutna, bo Killian po zrzuceniu z siebie kasku szedł w moją stronę, ale przeszkodziła mu Aileen, a szczęśliwa, bo ujrzenie jego uśmiechu, który zagościł po tym, jak się spotkali na trawniku, był po prostu piękny.

— Umieram. — sapnęła Roxy, siadając obok mnie ociężale.

— Przynajmniej nie mdlejesz — rzuciłam żartem, a ona się zaśmiała. — Na pewno chcesz iść na tę lemoniadę? — zapytałam niepewnie. Roxanne na długiej przerwie zaproponowała mi babskie wyjście, więc się z chęcią zgodziłam. Dawno nie rozmawiałam z nią sam na sam w cztery oczy.

— Pytasz? — oburzyła się. — Wykąpię się w tej lemoniadzie, o ile mnie Mindy nie wyrzuci — otarła pot z czoła. — I jesteś przybita od randki z Fallem, a ja jestem twoja przyjaciółką i moim zadaniem jest zwrócenie ci uśmiechu.

— Jesteś najlepsza. — uśmiechnęłam się do niej ciepło, a ona teatralnie odrzuciła do tyłu warkocze, najpierw jeden, później drugi.

— Wiem — odparła z nonszalancją. — Sheridan, tobie się naprawdę chyba uda ich spiknąć na zaś. — wskazała brodą Pana Smutnego, który już nie był smutny i Księżniczkę.

— Chyba tak. — westchnęłam smutno i skubnęłam nogawkę z moich ciemnozielonych szerokich spodenek. Dobrze, że zakolanówki założyłam białe i z bawełny, bo bym się roztopiła.

— Za pół godziny kończymy i będziesz mogła z siebie wyrzucić powód tego wszystkiego — wykonała jakieś dziwne ruchy ręką w powietrzu i poderwała się z miejsca, a później przeskoczyła przez barierkę. — Jedziemy z tym, laski! — klasnęła ochoczo w dłonie. Dziewczyny jęknęły niezadowolone i znów zaczęły powtarzać układ.

Świece znów zapłonąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz