Lucrecia zbudziła się w środku nocy, oblana potem, z przerażającym uczuciem, że na jej biodrze zaciska się ciepła, męska dłoń. Czuła smukłe palce wbijające się w jej skórę i łagodny oddech muskający skórę na jej karku.
Miotając się w pościeli, z ciężkim oddechem zaciśniętym dookoła gardła, dopiero po dłużej chwili zrozumiała, że to wszystko było snem. Głupim wyobrażeniem jej zmęczonego umysłu. Odetchnęła więc głęboko, odgarnęła jasne włosy z lepkich od potu policzków i przetarła zmęczone oczy.
Zegarek na nocnej szafce wskazywał piątą rano. Do pokoju przez uchylone okno wpadało rześkie powietrze i intensywny zapach deszczu, które skutecznie odpędziło zmęczenie.
Lucrecia wygramoliła się z łóżka i przeszła do małej łazienki. Pozbyła się dresu, w którym zasnęła poprzedniego wieczora, weszła pod prysznic i odkręciła wodę. Sapnęła płytko, gdy zimny strumień zaatakował jej rozgrzaną skórę. Stała jednak bez ruchu, pozwalając, aby woda zmyła z niej pot, zmęczenie i to cholerne uczucie, które od kilkunastu godzin zaciskało się dookoła jej żołądka.
Od momentu, w którym wybiegła ze szkoły, czuła się otępiale. Jakby nie była sobą. Bo nie była. Cholera, wtedy w sali, kiedy pchana głupią potrzebą, aby cokolwiek poczuć, cofnęła się o krok i docisnęła się do napierającego na nią męskiego ciała, naprawdę zachowywała się jak ktoś zupełnie inny.
Czuła palący wstyd na samo wspomnienie tamtej chwili. Wstyd i dziwną słabość, którą starała się zignorować, podobnie jak fakt, że sen, który ją nawiedził, wcale nie był strasznym koszmarem, a żałosną fantazją, retrospekcją wszystkiego, co zaszło pomiędzy nią a Raphaelem Moor'em.
Jęknęła, czując nagły uścisk u zbiegu własnych ud i nakazała samej sobie przestać. Otworzyła gwałtownie oczy i sięgnęła w przód, aby zakręcić wodę. Właśnie wtedy dostrzegła czerń na swoich palcach.
Farba nie chciała zejść, choć po powrocie do domu szorowała dłoń przez długie minuty. Była niczym niechciana plama, na każdym kroku przypominająca jej o tym, o czym tak desperacko próbowała zapomnieć.
Lucrecia z grymasem zakręciła wodę i wyszła spod prysznica. Gdy zeszła na dół ubrana w szkolny mundurek, jej mama właśnie zbierała się do pracy.
– Już wstałaś? Dopiero szósta.
– Coś mnie obudziło – mruknęła, wchodząc do kuchni.
– To pewnie deszcz. Ma padać do samego wieczora. Cara odwiezie cię po szkole do domu? Nie dam rady cię odebrać. Będę miała dzisiaj urwanie głowy w pracy.
Lucrecia stanęła przed lodówką i wyjęła z niej mleko.
– Nie martw się tym.
– Co z twoją dłonią? – Pani Maren zmarszczyła brwi.
Lu odwróciła się tak, aby mama nie mogła dostrzec jej ręki, po czym wzruszyła ramionami, podchodząc do kuchennej wyspy.
– To tylko farba.
– Malowałaś?
Dziewczyna usłyszała w głosie mamy sporą dawkę nadziei. Wiedziała, że to było dla niej ważne.
– To nic poważnego – rzuciła.
Pani Maren nie wyglądała jednak, jakby uwierzyła w jej słowa. Podeszła do córki, odgarnęła jasne włosy z jej skroni i zrobiła coś, czego Lucrecia szczerze nie znosiła – cmoknęła ją w czoło.
CZYTASZ
teach me, please [18+] ZAKOŃCZONE
RomanceCzyż miłość, szczególnie ta zakazana, nie jest przypadkiem najsłodsza?