Dzień pogrzebu Elizabeth Moreno był także dniem powrotu Raphaela do Lake Hills. I to w dużej mierze właśnie myśl, że znów go zobaczy, dawała Lucrecii dość siły, aby rankiem zdołała wstać z łóżka.
Spędziła w nim ostatnie dwie doby i po uszy zakopana w pościeli starała się ignorować wiadomości od Cary. Marzyła jedynie o tym, aby zapomnieć o tej cholernej nocy, gdy postanowiły włamać się do kostnicy.
Dobry Boże, wciąż miała sobie za złe to, że w ogóle zgodziła się na coś podobnego. I że pozwoliła na to Carze.
Może niektóre sekrety nigdy nie powinny pozostać odkryte?
Z dołu dobiegł do niej głos mamy:
– Wyjeżdżamy za dziesięć minut!
Lucrecia uniosła dotąd zaciśnięte powieki. Stała przed lustrem, od stóp do głów ubrana w czerń – czarne botki, czarne rajstopy, czarna spódniczka, czarny sweterek i czarny płaszcz. Twarz miała natomiast nienaturalne bladą, a jasne, długie włosy dziwacznie zakręciły się na końcach, choć od urodzenia były proste niczym struna.
Była to zapewne sprawka panującej na zewnątrz wilgoci. Całą noc z nieba strumieniem lał się deszcz i nie przestał padać nawet teraz, choć zaraz miała wybić dwunasta.
– Lucrecio!
– Już idę, mamo! – odkrzyknęła, ostatni raz zerkając w lustro.
Pani Maren czekała na nią w drzwiach wejściowych. Miałą na sobie odświętny policyjny mundur z herbem Lake Hills przyszytym tuż nad sercem. Na jej twarzy natomiast malowała się troska.
– Wiesz, że możesz zostać w domu, jeżeli tylko chcesz, prawda?
– Poradzę sobie – zapewniła Lu i dodała do tych słów także lekki uśmiech.
– Weź parasol – poleciła jej mama. – Wygląda na to, że zaraz znów zacznie padać.
Lucrecia wyszła na mroźne powietrze z czarną parasolką w dłoni. Wiatr nieznośnie wdarł się pod poły jej płaszcza. Patrząc na puste ulice miasta zza samochodowej szyby, nie mogła natomiast pozbyć się wrażenia, że czas w Lake Hills postanowił na moment się zatrzymać.
Miasteczko było na tyle małe, że praktycznie każdy każdego tutaj znał. Dlatego podczas pogrzebów zamykano szkoły oraz sklepy.
Wszystko wydawało się takie puste i ciche. Na dodatek ponura pogoda dokładała cegiełkę rozpaczy do całego tego nędznego obrazu.
Tuż po przekroczeniu bramy cmentarza, Lucrecia pożegnała się z mamą. Pani Maren miała bowiem dołączyć do policyjnego sztandaru.
Blondynka rozłożyła parasol kilka sekund przed tym, jak z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Gdy już miała ruszyć dalej kamienną alejką, ktoś chwycił ją za ramię. Odwracając głowę, stanęła twarzą w twarz z Carą, na widok której jej ramiona znacznie opadły, zupełnie jakby przygniotło je zmęczenie.
– Lu. – Brunetka odetchnęła z ulgą. – Możemy porozmawiać?
– Zaraz zacznie się pogrzeb...
– Wiem, ale od dwóch dni nie odpisujesz na moje wiadomości. Przeczytałam protokół z sekcji i...
– To był błąd – wtrąciła.
Cara ściągnęła brwi.
– Błąd? – powtórzyła.
– Nie powinnyśmy tamtej nocy... – Urwała, gdy nagle minął ją jeden z nauczycieli. Dopiero gdy odszedł, dokończyła: – Zapomnijmy o tym, okej?
CZYTASZ
teach me, please [18+] ZAKOŃCZONE
RomantikCzyż miłość, szczególnie ta zakazana, nie jest przypadkiem najsłodsza?