Przyjaźń Lucrecii i Cary początkowo narodziła się z czegoś, co z pewnością można by określić mianem przypadku. Przypadek ten miał miejsce, gdy obie miały po zaledwie kilka lat, a starsza, pulchna nauczycielka w miejskim przedszkolu postanowiła posadzić je w tej samej ławce.
Od tamtej chwili stały się praktycznie nierozłączone. I choć niejednokrotnie zdarzały się pomiędzy nimi kłótnie i sprzeczki (niektóre z nich, o zgrozo, potrafiły trwać nawet całymi tygodniami), ostatecznie i tak wracały do punktu wyjścia, przepraszały się, nie bardzo już pamiętając o co tak naprawdę się pokłóciły i znów przypominały bliźniaki z Alicji w Krainie Czarów – nierozłączone i niemal bliźniaczo do siebie podobne.
Istniało jednak kilka rzeczy, które ich od siebie różniły. Jedną z nich był zdecydowanie gust w wyborze ubrań.
– Nie zasłania zbyt wiele? – Z tymi słowami Cara odwróciła się od wysokiego lustra zawieszonego na drzwiach jej pokoju i wykrzywiła wargi w grymasie.
Lucrecia oderwała wzrok od podręcznika do angielskiego i spojrzała na przyjaciółkę. Zmarszczyła brwi, widząc krótki top, który odsłaniał jej płaski brzuch i skórzaną spódniczkę, bardziej przypominającą bokserki niż jakąkolwiek dolną część garderoby, którą ona zdecydowałaby się kiedykolwiek założyć.
– Zbyt wiele? – powtórzyła, nie kryjąc rozbawienia. – Radzę ci wyjść przez okno, bo jeżeli twoja mama cię w tym zobaczy...
– Na szczęście do wieczora jest w barze. Wyjdę, zanim zdąży wrócić do domu. Kiedy wrócę, pewnie będzie już spała. – Jeszcze raz odwróciła się twarzą do lustra i zmierzyła krytycznym wzrokiem swoje odbicie.
Cara była piękna. Nie musiała odsłaniać tak wiele ciała, aby ktokolwiek to dostrzegł. Ale Lucrecia zdecydowała się zachować tę myśl dla siebie. Wiedziała, że podobnymi słowami i tak nie zdołałaby zmienić jej krótkiej spódniczki na cokolwiek innego.
Dlatego znów skupiła się na książce. W następnym tygodniu czekały ją dwie klasówki. Nie chciała ich zawalić. Nie mogła ich zawalić.
Zdołała przeczytać zaledwie jedno zdanie, gdy nagle poczuła na sobie ciężar spojrzenia Cary. Nieznośny i wymowny, jakby chciała skrytykować ją bez użycia żadnych słów.
– Nie patrz tak na mnie – mruknęła. – Wiem, o czym myślisz.
– O tym, że jest piątek, a moja najlepsza przyjaciółka, zamiast przygotowywać się do randki, siedzi nad książkami? – Skwitowała, krzyżując ręce w typowy dla siebie sposób. W odbiciu lustra jej twarz wydawała się odrobinę szczuplejsza niż w rzeczywistości.
– C... – westchnęła. – To tylko kolacja.
– To randka. Wasza pierwsza randka. Zamierzasz pojawić się na niej w dżinsach i spranym t–shircie z logiem jakiegoś dawno zapomnianego zespołu?
Lucrecia nagle poczuła, jak cienki materiał koszulki ciąży na jej ramionach.
– To Queen. I dla twojej wiedzy, nikt o nich nie zapomniał.
Cara prychnęła pod nosem.
– Pytam poważnie. Co zamierzasz ubrać?
– Jeszcze o tym nie myślałam... Hej! – krzyknęła, gdy Cara wyrwała podręcznik z jej dłoni i odrzuciła go na drugą połowę łóżka.
Gdy spojrzenia przyjaciółek się spotkały, Lucrecia głęboko odetchnęła.
– Nigdy nie byłam na randce. Nie na takiej prawdziwej, z kolacją, romantyczną muzyką i ładnymi ubraniami, okej? – Odetchnęła głęboko. – Nigdy.
CZYTASZ
teach me, please [18+] ZAKOŃCZONE
RomantizmCzyż miłość, szczególnie ta zakazana, nie jest przypadkiem najsłodsza?