W Verumii rzadko zdarzała się pogoda jak dzisiaj. Zazwyczaj było tu słonecznie i ciepło, jednak akurat tego dnia lata pogoda postanowiła przemienić się w pochmurne niebo oraz deszcz. Zamiast ciepłych promieni dwóch słońc było czuć jedynie krople wody jakie spadały na ziemie. Chociaż tyle, że rośliny dostaną trochę życia i nikt nie będzie musiał ich nikt podlewać wieczorem.
W pałacu w samej stolicy tejże krainy panował spokój. Nikt raczej nie wyszczubiał nosa ze swoich pokoi. Było cicho. Po pałacu roznosił się jedynie stukot kropli deszu, które odbijały o szybę lub dach. Gdzieniegdzie dało się usłyszeć chichot w niektórych pokojach, czy szelest lub głośne hałasy z kuchni dobiegające.
Jednak ktoś postanowił wyjść z pałacu w taką ulewę, by oderwać się od myśli nadchodzącej misji jaka czekała. Była to Vanitas, która postanowiła spędzić dzień na szkicowaniu i czytaniu w altance, w ogrodzie blisko pałacu. Na szczęście altana posiadała dach, który uniemożliwił spadanie kroplom wody na trupa.
Siadła przy małym stoliku, na którym rozłożyła swoje rzeczy do rysowania. Szkicownik, gumkę i ołówek, który od temperowania na szpic był bardzo małej wielkości. Po chwili myślenia zaczęła coś rysować po kartce. Sama jeszcze nie wiedziała co rysuje, zrobiła jedynie drobny zarys, dopiero z czasem dając charakter przedstawionej postaci na pracy. Była tak tym pochłonięta, że nawet nie usłyszała jak ktoś do niej podszedł, łapiąc ją za ramię.— Nie przeszkadzam? – odezwał się mężczyzna, który swoim głosem i dotykiem wystraszył biednego trupa, który aż podskoczył z siedzenia. Serce dziewczyny zabiło kilkakrotnie mocniej niż normalnie, przez co złapała się za nie. Dopiero widząc znajomą twarz swojego przyjaciela Davida, zaczęła uspokajać puls.
— Wystraszyłeś mnie. – powiedziała po chwili, na co mężczyzna się tylko zaśmiał.
— Mogę się dosiąść? – spojrzał na dziewczynę, która kiwnęła głową. Mężczyzna usiadł obok niej, posyłając do niej uśmiech.
— Nie siedzisz w pokoju i nie grasz w Diablo? – zapytał trup, patrząc z niedowierzaniem na Moore'a, który parsknął śmiechem.
— Otóż nie. Miałem grać, ale te gry, które mam przeszedłem z milion razy i jakoś nie mam ochoty robić tego milion jeden raz. – spojrzał na dziewczynę roześmianym wzrokiem. — Zatem, chciałem coś porobić z siostrami, ale te są zajęte. Vanessa robi paznokcie, zaś Miranda pisze z Zane'em.
— Masz jeszcze ode mnie ludzi do dyspozycji. – powiedziała szarowłosa.
— Owszem, mam, ale oni raczej też są zajęci.
— Pewnie tak... – westchnęła, patrząc na ogród, który podczas deszczu wyglądał niesamowicie pięknie. Krople deszczu, które odbijały się od płatków i liści oraz parująca woda wyglądały zjawiskowo. Dodawało takiej aury tajemniczości, co bardzo wpadało w gusta samej Vanitas.
— Hmm... A ty? Co tu robisz w taką pogodę? – zapytał po chwili, wytrącając dziewczynę z zamyśleń.
— Em... Ja... Rysuje. Nie mogłam wysiedzieć w pokoju, więc wyszłam.
— I deszcz ci nie przeszkadza?
— Nie. Jest bardzo przyjemnie. W altance, krople wody do mnie nie docierają, więc nie zmoknę, a taka pogoda... Jest przyjemna i to niesamowicie mocno. – odpowiedziała, patrząc w stronę ogrodu. Mężczyzna również spojrzał w tę stronę, szybko jednak spuszczając wzrok na rysunek, a raczej szkic. Przedstawiał on dziewczynę w wysokim kucyku z kokardą na głowie i dość charakterystycznymi bliznami na policzkach. Przypominały one uśmiech. Brązowowłosy wziął szkicownik dziewczyny do rąk, by móc bardziej się przyjrzeć.
— Kto to...? – zapytał po chwili, patrząc na szarowłosą. Ta się odwróciła w jego stronę, patrząc na szkic.
— Nina Hopkins znana jako Nina the Killer. – odpowiedziała z lekkim zawachaniem.
CZYTASZ
▏❝𝕶𝖔𝖙, 𝕮𝖟𝖆𝖗𝖔𝖜𝖓𝖎𝖈𝖆 𝖎 𝕶𝖘𝖎𝖆𝖟𝖊 𝕮𝖎𝖊𝖒𝖓𝖔𝖘𝖈𝖎❞▕ [OC's Stuff]
Ngẫu nhiên-ˏˋ⋆ ̥ ̣̮ ̥ ☔ 𝐙 𝐍𝐈𝐌𝐈 𝐓𝐎 𝐒𝐀𝐌𝐄 𝐊Ł𝐎𝐏𝐎𝐓𝐘 𝐒𝐀̨ └➤ ❝ - 𝐓𝐨 𝐰𝐨́𝐝𝐤𝐚 - 𝐬ł𝐚𝐛𝐲𝐦 𝐠ł𝐨𝐬𝐞𝐦 𝐳𝐚𝐩𝐲𝐭𝐚ł𝐚 𝐌𝐚ł𝐠𝐨𝐫𝐳𝐚𝐭𝐚. (...) - 𝐍𝐚 𝐥𝐢𝐬𝐭𝐨𝐬́𝐜́ 𝐛𝐨𝐬𝐤𝐚̨, 𝐤𝐫𝐨́𝐥𝐨𝐰𝐨 - 𝐳𝐚𝐜𝐡𝐫𝐲𝐩𝐢𝐚ł - 𝐜𝐳𝐲 𝐨𝐬́𝐦�...