Dajcie znać czy wam się podoba w komentarzu i co myślicie o tej historii. <3
Ava
Piątek. Większość osób to właśnie jego wyczekuje najbardziej. Ja niestety już przestałam, mimo że najwięcej zgarniam wtedy napiwków, to już nie cieszę się z dni tygodnia. Może i żyję z dnia na dzień nie wiedząc co stoi za rogiem, i czy dam radę opłacić rachunki albo czy będę mieć co jeść to w jakimś stopniu stało się to moją rutyną. Jednak nie zawsze tak było. Jeszcze kilka lat temu myślałam na jakie studia się wybrać, chociaż dopiero co poszłam do liceum.
To właśnie ten okres, który miał być najlepszym w moim życiu, stał się moim własnym piekłem na ziemi. Po tych kilku latach chyba się z tym pogodziłam. A raczej musiałam inaczej nie miałabym już dachu nad głową.
– Wychodzę! – mój krzyk rozniósł się po mieszkaniu. Nie przejmowałam się tym, czy tata mnie słyszy, nawet chyba mnie to nie obchodziło. Już przestał być moim opiekunem to ja teraz przejęłam pałeczkę oparcia w tej już i tak bardzo małej rodzinie.
Zakluczyłam drzwi od mieszkania i ruszyłam w dół po schodach skromnej kamienicy na Brooklynie, gdzie jedynie dzięki mnie stać nas na to mieszkanie. Przynajmniej czułam się tutaj bezpieczniej niż innych mieszkaniach z jakich nas wyrzucono.
– Dziś piątkowy wieczór mała! Wiesz ile kasy dziś zgarniemy? – spojrzałam na zbyt bardzo podekscytowaną przyjaciółkę. – Mnóstwo!
Grace Wilson była energiczna i bardzo impulsywna, i jak dla mnie zbyt bardzo optymistyczna, jednak to najbardziej w niej uwielbiałam. Radość z życia jakie prowadzi, której ja nie miałam. Ta blondynka potrafiła wyjść do łazienki przelecieć jednego naiwnego bogacza, po czym wracała za bar by wyhaczyć kolejną ofiarę. Tak ofiarę bo zazwyczaj to oni chcą by ona do nich zadzwoniła. To ona ma chłoptasiów na jedną noc, a później łamie im serca.
– To oznacza też pracę do piątej rano Grace. I nie zostaw mnie tak jak ostatnio! – krzyknęłam za nią kiedy wchodziła do szatni dla pracowników.
Nienawidziłam godzin pracy w piątki. Zaczynałam o dwudziestej pierwszej, a kończę właśnie po piątej. Niestety gdybym miała tylko jedną pracę nie miałabym nic przeciwko, ale za dnia pracuje w kawiarni - na szczęście tylko w tygodniu, więc już za kilka godzin położę się spać i odeśpię ten cały tydzień.
Vincent
Dziś też ją widziałem. Siedziałem na tym samym fotelu co zawsze, obserwując moją brunetkę, która przez cztery godziny nie zrobiła sobie ani jednej przerwy. Nie to co jej koleżanka obok, która wyszła już cztery razy.
Mia dolcezza.
Gdy kilka tygodni temu kazałem moim ludziom znaleźć dla mnie kilka informacji o mojej brunetce, nie sądziłem że jest córką tego starego Williamsa. Skurwiel miał wielkie szczęście, że miał córkę, która tak na prawdę go utrzymuje. Co prawda Brooklyn nie jest najgorszą opcją do mieszkania tak mimo wszystko kazałem by kilku moich ludzi miało na nią oko oraz by interweniowali w razie potrzeby. A przede wszystkim nikt miał się o tym nie dowiedzieć, a zwłaszcza ona.
– Szefie? – czy oni się jeszcze kurwa nie nauczyli pukać!
– Ignazio, czy ty się kurwa nie zapominasz?! Puka się – warknąłem nie odwracając nawet na chwile wzroku od pięknej brunetki.
– Vince nie przesadzaj, masz gościa. – usłyszałem jak kogoś popycha i cicho przeklina, a później cisza.
– Panie Castello ja...j-ja nie mam jeszcze całej sumy, a-ale to na razie wszystko co mam. – Nie rozumiem ludzi, którzy zadłużają się w moim kasynie. Na prawdę tak ciężko się zatrzymać? Przecież wiedzą, że oddać będą musieli dużo więcej.
CZYTASZ
Vincent - Rodzina Costello 1
RomanceVincent Costello szef La Cosa Nostry włoskiej mafii w Nowym Jorku. Na ulicach bardziej znany był jako Devil Night. Nocny diabeł, który swoją reputację osiągnął przez bardzo okrutne tortury. Niewiele osób je widziało, ale wszyscy o tym gadali, a plot...