Rozdział 11

541 27 3
                                    

Ava

Dni zaczęły lecieć szybko Rosa i Chiara zajmowały całe moje dni, by ogarnąć przygotowania do ślubu. Kiedy zasypiałam nigdy nie było przy mnie Vincenta, jednak zawsze budził mnie w środku nocy pieszczotami, a w dzień nawet na siebie nie wpadaliśmy jakby nasza relacja, która i tak była mocno skomplikowana, przeniosła się tylko na tą w łóżku. Każdego dnia robiłam co innego, raz jechałam z Chiarą na próbowanie tortu, a później na przymiarki sukni, co swoją drogą bardzo się ciągnęło. Jednak bez pomocy mamy i siostry Vincenta, nic bym nie zrobiła. Poza tym to one ciągle budują we mnie tą bardziej buntowniczą stronę.

To wszystko było jeszcze tydzień temu, a dziś miałam mieć swój wieczór panieński, oczywiście w gronie kobiet z rodziny Costello, a jutro miałam sama stać się jedną z nich.

Wszystkie ciotki chichotały między sobą jak to było podczas ich nocy poślubnej albo jak bardzo bały się swoich mężów przed ślubem. Dla mnie było to nie do pomyślenia, ślub powinno brać się z miłości, a nie przymusu, a obie strony kochają się i szanują. Tak przynajmniej według mnie powinna wyglądać miłość, cóż przynajmniej chciałabym by tak ona wyglądała, bo przecież nie można nikogo zmusić do miłości, to więc dlaczego wylądowałam z obcym facetem, który szantażuje mnie i zmusza do ślubu, w dodatku jest piekielnie przystojny, co powinno być zabronione, a w nocy doprowadza mnie do obłędu po czym w dzień udaje że mnie nie ma.

Myślałam, że życie już dawno wystarczająco mnie pokarało.

A tu jednak jak wielkie zdziwienie mnie dopadło kiedy okazało się, że to jeszcze nie koniec mojego czarnego scenariusza.

— Ava! Słońce, rozchmurz się. — objęła mnie matka Vincenta. — Wiem, że mój syn nie jest mężczyzną z twoich marzeń ale choć trochę spróbuj się wyluzować.

Zachwiała się na mnie przy tym prawie upadając na podłogę. Przytrzymałam ją, oglądając się czy przypadkiem nikt nas nie obserwował. Chiara widząc stan upojenia swojej matki podeszła do nas, zabierając ją z mojego ramienia.

— Wybacz za nią najwidoczniej jednak w całości nie pogodziła się z faktem, że jej najstarszy syn nie ożeni się z miłości.

Nawet nie dała mi odpowiedzieć, tylko odeszła zabierając matkę w stronę pokoi gościnnych, które były przygotowane na takie sytuacje jak ta.

Byłam ciekawa czy w takim razie mój ojciec także przeżywa to że jego jedyna córka wychodzi za mąż nie z miłości. Obstawiam, że nie i zapewne leży w swoim pokoju zalany w trzy dupy.

— Miłe Panie! proszę o uwagę. — na środku pokoju stanęła kuzynka Chiary, której imienia nie pamiętałam choć z nią rozmawiałam. — Mamy specjalną niespodziankę! — gdy z jej ust wyszły te słowa w przejściu stanęło kilku mężczyzn przebranych za policjantów. Co za ironia w domu mafiozy stali policjanci.

— Która to Panna Młoda? — zapytał jeden z nich.

O.MÓJ.BOŻE.

Vincent 

Już od kilku godzin siedzieliśmy z chłopakami w klubie ze striptizem, wszystkie dziewczyny od razu ucieszyły się na nasz widok. Kiedyś bywałem tutaj częściej ale od kiedy co noc mogłem lizać cipkę Avy, zrezygnowałem z tego miejsca, oczywiście nie zmuszam brunetki do odwdzięczenia się, więc jedyne co mi zostało to ręczna robótka, bo jakoś nie ciągnie mnie by przyjeżdżać tu każdej nocy. Co prawda zachowuję się jak dupek, bo przecież dżentelmen przynajmniej rozmawiałby ze swoją przyszłą żoną, nie ważne że z przymusu. Niby mogłem zjawiać się za dnia w domu, jednak śledzenie Milaniego i zajmowanie się interesami za bardzo mnie pochłania.

Vincent - Rodzina Costello 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz