Rozdział 9

1.1K 25 8
                                    

Ava

Rano bolało mnie prawie całe ciało. Co dziwne głowy nie miałam na łóżku, a prawie poza nim. Dosłownie leżałam na krańcu łóżka, rozłożona po nim całym jakbym nigdy nie dzieliła łóżka z drugą osobą.

— Jak tak dalej pójdzie to będę musiał wymienić łóżko na większe. — jego kpiący uśmiech, wywołał we mnie dziwną złość.

— Który dzisiaj? — zmarszczył brwi i zerknął na telefon.

— Dziesiąty lipca. — przejechałam dłonią po twarzy. Dzisiaj wypada ten dzień w którym to miałam dostać okres, a od zawsze byłam nieznośna i każdy kto ze mną mieszkał odczuł to dogłębnie. — Dziś przyjdzie do ciebie nasz lekarz, zbada cię. — mruknęłam tylko.

Przeturlałam się po łóżku by wygodniej się ułożyć na brzuchu. Jednak kiedy nic to nie pomogło na ból brzucha, podłożyłam poduszkę pod podbrzusze, co zostało zmierzone zaciekawionym wzrokiem Vincenta. Zmarszczył brwi na moje poczynania, co wywołało u mnie dziwną panikę, że stwierdzi iż jestem popierdolona. Ojciec nigdy nie rozumiał tego dlaczego w takie dni jak dzisiaj nie szłam do pracy albo czemu nie robiłam dla niego obiadu. Twierdził, że to mój zasrany obowiązek mu usługiwać. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać to jak mnie traktował i chociaż kiedy widziałam go związanego w tej chatce poczułam wtedy skruchę, to teraz nie wiem jakbym się zachowała.

Ta myśl wywołała we mnie tak silne emocje, że dopiero po chwili orientuje się, że po moich policzkach spływają łzy. Jak przez mgłę widzę, że Vince rusza się z miejsca.

— Stój! Nie podchodź do mnie! Bez czekolady nawet nie pokazuj mi się na oczy! — odwracam się do niego tyłem, a po chwili słyszę zamykanie się drzwi.

Przez cały dzisiejszy dzień nie zamierzam ruszać się z łóżka, chyba że do łazienki, no ewentualnie lodówka też może być w moim planie dnia. Jakoś po godzinie kiedy to zostałam sama w pokoju, w głowie pojawia mi się myśl, że pan i władca jednak zrezygnował z przyniesienia mi czekolady. Kiedy to zamierzam sama sobie ją przynieść drzwi do sypialni otwierają się, a przez nie przechodzi brunet z dwiema siatkami wypełnionymi po brzegi słodkościami i potrzebnymi środkami higienicznymi, w które sama zaopatrzyłam się na pierwszym wyjeździe do galerii.

— Nie wiem jaką dokładnie czekoladę lubisz dlatego wziąłem mleczną z każdej firmy, trochę czipsów, chrupków, paluszki i pierdolone ciastka z galaretką. — westchnął, a jego twarz raptowanie zmieniła się w zażenowaną. — no i nie wiedziałem czego używasz, więc wziąłem wszystko co poleciła mi siostra. Nie znam się na tym, ale następnym razem zrób dokładną listę, a zaopatrzę cię we wszystko co będziesz potrzebować. — na wszystko patrzyłam z otwartą buzią ze zdziwienia.

— To... to wszystko dla mnie? — zająkałam się. Nikt oprócz Grace nigdy nie kupował mi słodyczy kiedy miałam okres.

— Tak, w razie czego wołaj Emery, bo teraz to już muszę zająć się pracą. — zbliża się do mnie, później pochyla i składa na czole czułe, szybkie cmoknięcie, a potem już go nie ma.

Z każdym momentem mam wrażenie, że ma dwubiegunuwkę. Nie znam drugiego takiego człowieka, który w tak ekspresowym tempie zmienia swoje nastawienie do drugiej osoby. Jego zachowanie zmienia się jak w kalejdoskopie, a ja powoli mam tego dość. Dziś jednak nie mam siły by o tym myśleć i się przejmować humorkami mojego narzeczonego, kiedy to sama mam z nimi problem.

***

Rzeczywiście przez resztę dnia nie pojawił się w sypialni. Za to ja bardzo często wychodziłam z łóżka do kuchni, gdzie Emery znosiła moja zachcianki. Co dwie godziny robiła mi coś co znalazłam na tik toku, dzięki czemu kochałam ją coraz mocniej. Oczywiście nie obyło się bez fast foodów. Emiliano albo ktoś komu to zlecił przywiózł przepysznego hamburgera, Coca colę, tortillę, duże frytki i shake'a truskawkowego, bez którego nigdy nie wychodzę z takich miejsc.

Vincent - Rodzina Costello 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz