Vincent
Dawno tak dobrze mi się nie spało. Dosłownie nie pamiętam kiedy ostatnio spałem jak zabity. Prowadząc takie życie trzeba być ciągle czujnym, nawet sen nie może być głęboki, by nikt cię przypadkiem podczas niego nie zabił. To i tak dziwne, że udało mi się tak głęboko zasnąć poza domem, jak w nim, pomimo ochrony czuwam.
Z zamkniętymi oczami wyciągam rękę, by przysunąć do sobie miękkie i delikatne ciało kobiety, jednak opada ona na puste miejsce. Raptownie zrywam się z łóżka i z bronią w ręku przeszukuje mieszkanie. Kiedy jej nie znajduję, wyciągam telefon ale hałas z wnętrza mieszkania sprawia, że szybko namierzam pomieszczenie, z którego on dobiega. Najwidoczniej sprawdzenie garderoby na samym końcu nie było dobrym pomysłem, bo w łazience na środku stoi kobieta, która w ostatnim czasie sporo namieszała w moim życiu jak i w głowie. Odkładam broń na półce szafki przy wejściu do pomieszczenia, a odgłos sprawia, że brunetka odwraca się w moją stronę.
— Coś się stało? — zapytała, choć to ja miałem ochotę o to zapytać.
— Czemu nie ma cię w łóżku? — mój głos nie wyrażał ani grama uczuć.
Spojrzała na mnie dziwnie, jakby próbowała sobie coś przypomnieć.
— Chciałam się wykąpać, a ty spałeś. Poza tym jak widzisz nie jestem w stanie dosięgnąć do zapięcia, przez te żebra. — na potwierdzenie swoich słów próbuje unieść ręce za siebie, a jej twarz wykrzywia się w grymasie bólu.
— Przestań. — podszedłem do niej, a nasze ciała dzieliło dosłownie kilka centymetrów. — Pomogę ci.
Jej wzrok utkwiony był w moich oczach, a na moje słowa lekko przytaknęła głową. Dłońmi ująłem jej krągłe biodra, delikatnie masując przesuwałem je coraz wyżej, a kiedy znalazły się na odpowiedniej wysokości przeniosłem je na plecy i jednym sprawnym ruchem odpiąłem zapięcie od stanika, a on sam spadł na podłogę. Choć miałem na to wielką ochotę, to nie zerwałem z nią kontaktu wzrokowego. Następnie kucnąłem i zsunąłem z niej koronkowe majtki. Choć chciałem podziwiać tak piękne widoki, to w oczy rzucały mi się tylko te wszystkie siniaki i grymasy na jej twarzy. Podnosząc się z podłogi napotykając siniaki, każdy pocałowałem. Nie zniwelowało to bólu, ale dawałem jej niemą gwarancję, że ten kto jej to zrobił zapłacił za to, a konsekwencje poniesie ten który sobie na to zasłużył. Już niedługo ale go dorwę.
Ściągnąłem bokserki i złapałem ją za rękę prowadząc do kabiny prysznicowej. Z niemałą czcią myłem i masowałem jej drobne ciałko. Nie chciałem niczego w zamian, potrzebowałem jedynie czuć ją przy sobie.
Po długim prysznicu, chciałem jej pomóc w wytarciu się ale jak zwykle odpychała mnie od siebie.
— Przecież mam ręce, mogę to zrobić sama. — oburzyła się, choć sama dobrze wiedziała, że nie da sobie rady. Złapała jeden kraniec ręcznika i próbowała mi go wyrwać.
— Kochanie, dobrze wiemy że może i dasz radę ale będzie cię to kurewsko bolało. — wyciągnąłem z jej rąk ręcznik i dokładnie ją powycierałem. Później już się nie upierała kiedy nałożyłem jej swoją koszulkę i pomogłem przy nakładaniu majtek. Nie potrzebowała więcej ubrań, bo nie zamierzałem jej pozwolić wyjść poza łóżko.
Ava
Nie wiedziałam już co mam myśleć o tej jego trosce. Każdy normalny mężczyzna oprócz tego, że zjechałby mnie wzrokiem kiedy byłam naga i zapewne od razu starałby się mnie w jakiś sposób wykorzystać. Vince jest inny pod tym względem. Nawet nie odwracał wzroku od moich oczu kiedy przed sobą miał moje nagie ciało. Oczywiście widziałam jego podniecenie ale nic z nim nie zrobił. W przepasanym przez biodra ręcznikiem, Vincent zaprowadził mnie z powrotem do łóżka, a kiedy myślałam że usiądzie razem ze mną, on wstał.
— Gdzie idziesz? — mój głos był słaby, choć z reguły jestem silną kobietą przy nim czuję się jak bezbronna, mała dziewczynka pragnąca jego uwagi. Pierdoliło mi się w głowie.
— Ava myślę, że dobrze wiesz po co wracam do łazienki. — łobuzerski uśmiech wszedł mu na usta, a dłonią wskazał na swoje krocze. Moje policzki paliły i byłam pewna, że on dobrze widzi ich czerwony kolor. — A ten rumieniec sprawia, że zaraz dosłownie wystrzelę. — nachyla się nade mną i całuje w policzek. Kiedy znika ponownie za drzwiami łazienki, układam się wygodniej na swojej połowie.
Vincent był interesujący, mroczny i piekielnie przystojny ale wiem, że gdzieś tam w środku ma schowane jakieś potwory z przeszłości i to przez nie raz jest czuły, a oczy wyrażają milion emocji, a raz obojętny i zimny na wszelkie uczucia. Z jednej strony chciałabym by mi opowiedział mi o tym co go trapi, ale przecież jest moim porywaczem, w sumie to już nim nawet nie jest, bo przecież od kilku dni nosi miano mojego narzeczonego.
Co dziwne, kiedy Vincent wychodzi z łazienki nie idzie się ubrać tylko nagi wchodzi pod kołdrę. Patrzę na niego jak na kosmitę, bo co jeśli ktoś będzie chciał wejść albo będzie musiał wstać i co będzie świecił mi przed oczami swoją nagością?
— Nie wolisz się ubrać? — kiedy to pytanie opuściło moje usta, Vince spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
— Przeszkadza ci to? W końcu jesteś moją narzeczoną, chyba nie muszę się przed tobą zakrywać. — mówi pewny siebie ale nie było słychać w jego głosie sarkazmu, czy ironii.
— W sensie, czy nie wolisz się ubrać jakby ktoś miał tu przyjść? — westchnął, ale wstał i poszedł do garderoby. wyszedł wciąż nagi ale z szarymi dresami w ręku.
— Specjalnie dla ciebie. — i na gołe ciało je ubrał. Tym razem nie wrócił do łóżka, a wziął telefon i zaczął rozmawiać z kimś po włosku.
Musiałam nauczyć się tego języka, bo mogło mi się to kiedyś przydać.
Po chwili brunet wrócił do sypialni z tacą pysznego jedzenia.
— Żeby wziąć tabletkę przeciwbólową musisz zjeść. — wskazał na opakowanie obok szklanki wody. — Dziś wieczorem wracamy do domu.
Nie wiem czemu ale na te słowa poczułam ulgę. Co prawda nie wracałam do swojego domu, ale przynajmniej byłam bliżej niego, niż teraz.
***
Tak jak Vince powiedział, wieczorem jechaliśmy na lotnisko. Kiedy jeszcze w hotelu chciałam się przebrać w jakieś ładniejsze ubrania, brunet kazał mi się nie wygłupiać i wsunął na mój tyłek swoje szare dresy, w których chodził po apartamencie. Sam oczywiście prezentował się nienagannie i jak zwykle w swoim idealnie dopasowanym garniturze, więc głupio się przy nim czułam w dresie i w hotelowych kapciach.
— Kiedy już wrócimy, chciałbym byś zabrała się za planowanie naszego ślubu. — powiedział kiedy samolot wzbił się w powietrze.
— I tylko tyle masz mi do powiedzenia? — widziałam zależność jego zachowania, kiedy byliśmy sami tracił tą obojętność i ostrość w zachowaniu, a kiedy ściany mogły mieć uszy był szefem mafii.
— Ślub odbędzie się dokładnie za cztery tygodnie. Tak jak już mówiłem moja matka z siostrą mogą ci pomóc, a od teraz by wyjechać poza teren posiadłości będziesz miała grupę ochroniarzy i nie będziesz jeździć sama, tylko ktoś będzie cię woził.
— Czyli wracamy do punktu wyjścia. Rozumiem. — spojrzał na mnie niezrozumianie, a mi wcale nie chodziło o wychodzenie do miasta, a oto jak znowu mnie traktował.
***
Kiedy wróciliśmy, nawet nie miałam siły na kąpiel, a od razu położyłam się na łóżku. Choć w samolocie spałam to mimo wszystko czułam działanie zmiany stref czasowych. Kiedy byłam już na granicy snu, poczułam jak silne ręce delikatnie zdejmują ze mnie dresy, a potem ciepło oddechu na karku.
— Nawet nie masz pojęcia jak ważna się dla mnie stałaś.
O kolejnym rozdziale powiadomię was w następnym tygodniu, bo nie wiem czy się wyrobię. Możliwe, że zrobię świąteczny maraton!
Jak zwykle dajcie znać w komentarzu jak wam podobał się rozdział i czy macie jakieś przemyślenia co do bohaterów!
Do kolejnego <3
CZYTASZ
Vincent - Rodzina Costello 1
RomanceVincent Costello szef La Cosa Nostry włoskiej mafii w Nowym Jorku. Na ulicach bardziej znany był jako Devil Night. Nocny diabeł, który swoją reputację osiągnął przez bardzo okrutne tortury. Niewiele osób je widziało, ale wszyscy o tym gadali, a plot...