Rozdział 1

943 30 2
                                    


Vincent

Ava dalej spała. Opuściłem ją i wyszedłem do swojego biura, gdy tylko się uspokoiła. Byłem wkurwiony na tych dwóch debili, którzy tak schrzanili najprostszą robotę. Mieli przyprowadzić ją do mnie. Wystarczyłoby gdyby zaczepili ją już w klubie i powiedzieli o mnie. Musiałem dzwonić po naszego lekarza by chociaż sprawdził czy wszystko z nią w porządku.

Miała być moim zabezpieczeniem. Gwarancją. Tak myśleli wszyscy i tak miało pozostać. Nie mogłem stracić pozycji. Bycie Capo nie jest takie proste jak wszyscy myślą. Musiałem się ożenić, by mieć wiarygodność. Nie być tchórzem. Małżeństwo to coś ważnego w naszej Familii i właśnie postanowiłem zaliczyć kolejny poziom. Bo w moim łóżku śpi kobieta, która już niedługo zostanie ogłoszona jako moja narzeczona.

– Vince przemyśl to jeszcze. Ona nie należy do naszego świata. – Marco wraz z moimi młodszymi braćmi - Domenico i Enzo, próbowali namówić mnie do zmiany tej decyzji, którą podjąłem jak tylko dowiedziałem się kim jest. – Czuje, że będą z tego kłopoty.

– Co zrobisz jeśli stary Williams odda Ci całą kasę? – zaskoczyło mnie pytanie do tej pory milczącego Matteo.

– Jak to co? Nic. To on gra na naszych zasadach, a nie my na jego. Chuj mi zrobi. Mam jego córkę. – choć dobrze wiem, że ona nie jest dla niego już ani trochę ważna. Skoro bez problemu się na to zgodził. – Sam podpisał umowę, w której dobrze jest napisane, że jeśli nie spłaci długu ona dla niego zniknie. Tak to widzę.

– Mimo wszystko oddział z Los Angeles sprawia problemy. W nocy prawie przechwycili naszą dostawę. – Dario był w naszych kręgach szefem ochrony, a prywatnie dobrym płatnym zabójcą i moim najlepszym przyjacielem.

– Lecimy do Kalifornii. Odwiedzimy ich. – uniosłem jedynie kącik ust zachowując powagę.

***

Ava

Obudziłam się przez cisnący pęcherz. Wstałam tym razem zważając na moje zawroty głowy i ruszyłam w kierunku przeszklonej ściany przez, którą widoczna była łazienka. Gdy załatwiłam swoją potrzebę już nie czułam bólu głowy, a zaciskający się żołądek, który domagał się jedzenia. Otworzyłam jedne z dwóch kolejnych drzwi i te prowadziły do garderoby.

W środku były zestawy każdego rodzaju garnituru. Jednak nic się w nich prawie nie różniło. Wszystkie miały kolor czarny. Koszule wiszące naprzeciw połowa z nich były czarne, a drugie białe. Na końcu stała niewielka kanapa, a za nią wisiało ogromne lustro.

Nie wyglądałam zbyt dobrze. Ubranie, które miałam na sobie poprzedniej nocy gdzieś zniknęło i zastąpiła je biała męska koszulka sięgająca mi do kolan. Moje włosy były w totalnym nieładzie. Przez to, że są krótkie trochę nad ramiona i mocno się falowały wyglądałam jakbym nie myła się kilka dni, bo każdy odstawał w inną stronę. Moja skóra była blada, a oczy podkrążone.

Chciałam otworzyć już jedną z szuflad ale gdzieś w oddali było słychać wrzaski i huk, więc wiele nie myśląc wyszłam z garderoby i otworzyłam kolejne drzwi, które były na końcu korytarza. Jak najciszej starałam się przejść obok każdej pary drzwi, by tylko nikt mnie nie usłyszał. W końcu znalazłam schody. Jedne prowadziły w górę, a drugie w dół. Słysząc kolejny huk szybko zeszłam w dół w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia i jakiś drzwi, może telefonu? Ale co to by dało, skoro nie pamiętam ani jednego numeru na pamięć. A do taty nawet nie mam co dzwonić pewnie nawet się nie przejmuje, że nie wróciłam do domu. Nawet do końca nie wiem co się stało, bo mam totalną pustkę w głowie.

Szukając upragnionej kuchni znalazłam się w salonie, który wychodził na taras i otwartą jadanie, która zapewne połączona była z upragnionym przeze mnie pomieszczeniem. Gdy tylko znalazłam się w kuchni, zatrzymałam się. W środku stała starsza zaokrąglona kobieta, która po chwili odwróciła się w moją stronę z wymalowanym szokiem na twarzy.

Vincent - Rodzina Costello 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz