/13/

541 38 158
                                    

James:

Po weekendzie, który po sobotnim poranku był już spokojny, musiałem zająć się sprawą systemu w naszej willi. Zadzwoniłem do Petera, który ogarniał ten system i poprosiłem go, aby zjawił się około szóstej wieczorem w naszej willi. Wtedy Syriusz będzie w pracy, bo ma teraz tydzień wieczornych zmian, Reggie już zapowiadał, że idzie z kolegami na zakupy, więc dobrze się składało, bo ja i Remus zostaniemy sami.

Nie chciałem, aby Regulus i Syriusz dowiedzieli się o tym, że morderca z Ellemont się na nas czai. Uważałem, że i jeden i drugi zrobiły coś niemądrego w tej kwestii, dlatego też lepszym wyjściem było opanowanie sytuacji przez naszą dwójkę. To jednak było dość trudne. Nie mieliśmy nawet żadnego dobrego planu, choć podczas pracy temat mordercy był poruszany niemalże cały czas. 

— Myślisz naprawdę, że ten cały Peter będzie potrafił coś z tym zrobić? — Dopytywał Remus. Te słowa padły już po raz trzeci w ciągu jednego dnia. 

— Tak sądzę, w końcu to jego autorski system. — Oznajmiłem po raz kolejny, rzucając mu spojrzenie. — Miej trochę wiary w ludzi. 

— Po prostu obawiam się, że jego wizyta nic nie da, a my utkniemy w pułapce mordercy... Wiesz, co on może zrobić z dostępem do tego systemu?... 

— Wiem, mówiłeś mi już trzy razy... — Westchnąłem. — Coś wymyślimy wtedy. 

— Wtedy powiemy chłopakom, o ile wcześniej nie zginiemy.

— Nie, bo jak oni zaczną coś wymyślać, to...

— Słuchaj, ty może żyjesz sobie beztrosko i spokojnie, bo twój chłopak całe dnie siedzi na dupie w waszym pokoju, ale mój pracuje w tej cholernej restauracji i codziennie będzie narażony na to, że ten morderca tam wróci! — Uniósł głos, jednocześnie odkładając pędzel na jedną z gazet. — I naprawdę, wolałbym żeby miał pojęcie, że to jest ten morderca i że pewnie chce go zamordować!

— Remus, spokojnie... — Też odłożyłem pędzel i odwróciłem się w jego stronę.

— Nie! Twój durny pomysł, żeby nic nie mówić stawia Syriusza w śmiertelnym niebezpieczeństwie!

— Myślisz, że gdyby wiedział, to byłby bezpieczniejszy? — Uniosłem brwi. — Nie chciałby nawet przekroczyć progu tej willi, dostałby paranoi, zresztą, widziałeś co było ostatnio...

— Przynajmniej by wiedział! A tak to... Będzie beztrosko wracał do domu z tej przeklętej restauracji po północy... Przecież coś może się stać... Twój chłopak nie jest w takiej sytuacji, to tobie jest pewnie wszystko jedno. — On wzruszył ramionami, a ja rzuciłem mu oburzone spojrzenie i pokręciłem głową.

— Mój chłopak w tej chwili siedzi w tej pułapce mordercy i w każdej chwili może stać mu się krzywda. — Powiedziałem, sam również unosząc głos. — Ale to, że tego nie wie być może ratuje mu życie, bo on pewnie znalazłby jakiś sposób, żeby tego mordercę znaleźć.

— Och, to nie mówimy im nic tylko dlatego, że ten twój geniusz by próbował szukać tego typa i to postawiłoby nas w jeszcze większym niebezpieczeństwie? 

— Przestań mówić o nim w taki sposób. Nie mówimy im, żeby ani jeden, ani drugi nie zrobił czegoś głupiego. Syriusz też miewa genialne pomysły. — Ostatnie zdanie tym razem ja wypowiedziałem z ironią. Remus prychnął pod nosem.

— Nie tak genialne jak Regulus. — Stwierdził, dalej ciągnąc ironię.

— Dobra, koniec tematu. Nie mówimy im na razie i koniec.

Willa Na Przedmieściach [WOLFSTAR/JEGULUS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz