/16/

486 33 228
                                    

Remus:

Po tym, jak Rosier zabezpieczył kodem nasz system, poczułem się w końcu spokojniej. Syriusz nareszcie miał pojęcie, że morderca jest na wolności i na nas poluje, więc byłem pewien, że będzie raczej ostrożny. I tak odkąd passat wyleciał w powietrze nie opuszczał willi. W pracy wziął dwa tygodnie wolnego i jedynie utrzymywał stały kontakt telefoniczny z Marlene, z którą pracował.

Nastał właśnie poniedziałek, który zaczął się bardzo spokojnie. Ja i James jak zwykle pozbieraliśmy się do pracy, a chłopaki zostali w domu. W pracy kończyliśmy właśnie malowanie ostatniego pomieszczenia, przy czym asystowała nam nasza szefowa. Obiecała nam pracę przy malowaniu kolejnego domu, bo ogółem była bardzo zadowolona z naszych usług.

My też byliśmy zadowoleni z tej pracy, bo mieliśmy wystarczająco pieniędzy, aby się utrzymać i opłacić rachunki. James nawet myślał o tym, że za jakiś czas będzie można odkładać pieniądze na nowy, wspólny samochód. Była to piękna wizja i przez moment nawet zacząłem pozytywnie myśleć, że to się uda i że nie spotka nas już nic złego. Cóż... 

Dochodziła godzina czwarta po południu, już zbieraliśmy się do wyjścia, gdy do Jamesa zadzwonił telefon. On spojrzał na numer, a potem na mnie i pokazał mi ekran. Dzwonił nasz konserwator od systemu. Od razu pomyślałem, że będzie miał problem z tym, że założyliśmy kod dostępu do panelu, bo pewnie jakoś się o tym dowiedział. Może sam miał do niego zdalny dostęp, o czym mógł nam nie wspomnieć.

— Halo? — James odebrał i od razu dał rozmowę na głośnik.

— D-Dzień dobry, ja dzwonię, bo... Bo sprawdzam właśnie czy wszystko działa w systemach w willach... I przy waszej willi pokazuje się okienko z kodem dostępu... Mógłbym prosić o kod, żeby sprawdzić czy wszystko działa jak należy? — Powiedział Pettigrew. Spojrzeliśmy na siebie z Jamesem, a ja pokręciłem do niego głową. Od razu coś mi tu nie grało.

— Zapewniam, że wszystko w willi działa jak należy. — Oznajmił Potter. — Nie ma potrzeby sprawdzania, gdyby działo się coś złego, to na pewno się odezwiemy. 

— A-Ale to mój system i mam prawo mieć do niego pełny dostęp. 

— Ze względu na nasze własne bezpieczeństwo, uznaliśmy, że nie będziemy dzielić się kodem z nikim z zewnątrz. W umowie, którą podpisywaliśmy nie ma zapisu, że nie wolno nam tego zrobić, więc wszystko jest legalne. 

— Daj to. — Usłyszeliśmy inny głos, niemalże mrożący krew w żyłach. — Kod dostępu, ani żadne inne zabezpieczenia nic wam nie pomogą. Śmierć jest bliżej niż myślicie i szybko się o tym przekonacie. Przyjdę po was i znajdę was wszędzie. Cała czwórka zginie... — Powiedział i się rozłączył. Ja i James popatrzyliśmy na siebie ze strachem i w panice szybko zebraliśmy wszystkie nasze rzeczy. Po drodze on zadzwonił do Regulusa i przestrzegł go, żeby z Syriuszem nikomu nie otwierali drzwi. 

— Może zadzwońmy na policję? — Zaproponowałem, zerkając na Jamesa. 

— Nie sądzę, żeby chcieli przyjechać do zdarzenia, które jeszcze nie miało miejsca... — Stwierdził. Szliśmy teraz naszym najszybszym tempem do domu. — Jak on się tam pojawi, wtedy zadzwonimy.

— Boję się, że nie zdążymy... 

— Spokojnie. Damy radę. On przecież nie pójdzie tam za chwilę z jakimś pistoletem i nas nie pozabija, co nie? 

— Cóż... — Zerknąłem na niego, i choć chciałem się z nim zgodzić, coś mi mówiło, że taki scenariusz jest realny. 

— Remus... Obiecaj mi coś... — James spojrzał na mnie. — Cokolwiek się stanie, zrobisz wszystko, żeby oni obydwaj byli bezpieczni. I Syriusz, i Reggie. I będziesz na siebie uważał też.

Willa Na Przedmieściach [WOLFSTAR/JEGULUS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz