﴿ 6.7 Ku zniewoleniu ﴾

13 2 12
                                    

- Skąd masz taką wiedzę? – zapytała zafascynowana.

- Dużo pomagałem ojcu w naukach.

- Jeśli dobrze pamiętam to macie szkółkę i szkołę przygotowawczą. To nie był problem, że uczyłeś się w miejscu powiązanym z twoją rodziną?

Szkoła przygotowawcza miała na celu, tak jak wskazuje nazwa, przygotować ochotników do testów rekrutacyjnych. Był to etap edukacji, na którym do wychowanków podchodzono bardzo indywidualnie. Trenerzy mieli za zadanie odnaleźć ich mocne strony, wzmocnić je i rozwijać te niezbędne na odpowiedni poziom. Z tego powodu pod ich opieką znajdowało się tylko kilka osób. Dla możliwości przyjęcia większej ilości wychowanków, dzielono czas pracy na trzy części. Pozwalało to na opiekę nad trzema grupami. Przeważnie pierwszą byli początkujący, a ich czas nauki był najdłuższy i trwał trzy godziny. Najpierw sprawdzano ich poziom oraz szukano mocnych stron. Potem była grupa, przy której raczej już tylko wszystko dopracowywano. Ich czas treningu był krótszy o trzydzieści minut. Na sam koniec pozostawali, przygotowujący się do testów. Im poświęcano jedynie półtorej godziny. Z powodu takiego podziału, wychowankowie mieli możliwość rozplanowania swojego czasu wolnego według uznania. Jedni odpoczywali, a drudzy dopracowywali swoje umiejętności wedle wskazań trenera lub brali dodatkowe nauki. Cały cykl edukacji w takiej placówce obejmował pięć lat, z czego trzy przypadały na grupę środkową.

- Nieszczególnie, byłem traktowany zwyczajnie, a testy i tak są zdawane przed osobami z zewnątrz. W sumie, tak jak Aria ukończyłem naukę wcześniej, więc miałem sporo czasu na nabieranie doświadczenia w kierunku nauczania innych. Muszę przyznać, że tego nie planowałem.

- Ideał. – westchnęła cicho z uwielbieniem na co Remet lekko się uśmiechnął – Nie bałeś się urokowców?

- Oni boją się znacznie bardziej niż wszyscy myślą. Ja byłem po prostu ciekawy jednej osoby o tym sanuji i tak to się zaczęło. Właśnie przez niego poczułem, że chciałbym podążać tą ścieżką.

- Czyli nie marzyłeś o karierze rycerskiej?

- Tylko na początku, ale byłem za młody, żeby mnie przyjęli. Ostatecznie cieszę się, że wyszło tak, a nie inaczej.

- Myślę, że to nie będzie problemem, żebyś mógł kontynuować tę pracę.

- Dziękuję ci, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. – uklęknął przed nią.

- Nie mogę ci tego odebrać, widząc u ciebie takie zamiłowanie wobec tej rzeczy. – ucałowała go w czoło.

- Czy to nie ja powinienem to zrobić? – zaśmiał się i powtórzył za nią.

- Co powiedziałam źle w stronę Garona? – zapytała, podnosząc ku niemu oczy – Tylko mów szczerze.

- Cóż... Zabrzmiało to, jakby wcześniej był w twoich oczach zagrożeniem. Jeśli miał ciężko w życiu, zapewne dopowiedział sobie, że wciąż tak uważasz. Przy urokowcach wystarczy zacząć niewłaściwie rozmowę i zaczynają się bać. Mogą to ukrywać pod agresją, ale chcą tylko się uchronić przed tym, co może ich zranić.

- Jak widać są dość wrażliwi. – przyznała trochę zdziwiona.

- Ach Kiza, oni są tacy sami jak my. Żaden urokowiec nie jest pozbawiony uczuć.

Księżniczce zrobiło się głupio, że dopiero teraz jej myślenie wkracza na właściwy tor. Rycerze o tym sanuji zawsze wzbudzali u niej obawy. Miała wrażenie, że ich spojrzenia są znacznie bardziej srogie, a działania pewne i bezwzględne. W tym momencie zrozumiała, iż nie było to naturalne zachowanie, tylko skorupa, chroniąca skrzywdzone dogłębnie osoby. Remet wyglądał na naprawdę przejętego, gdy o nich opowiadał, więc docierało to do niej z większą siłą. Zaczęła nawet podejrzewać, że ich siła do działania bierze się z tych chowanych przed światem zewnętrznym emocji. Uczuć, które nie miały dla nikogo znaczenia.

Adnaren | Upadek |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz