Aria marzyła tylko o tym, żeby zasnąć i odciąć się od wszystkiego. Szybko się umyła, a następnie, po założeniu nocnej koszuli, zajęła się pielęgnacją swojej prawej ręki. Wszystko wykonywała dość sprawnie, więc już po chwili położyła się skulona, jednak nie mogła usnąć. Wstała i przygnębiona stanęła przy oknie, by podziwiać gwiazdy jasno błyszczące pośród ciemnego jak głębina nieba. Bała się tego, co mogło stać się w niedalekiej przyszłości. Czuła się zupełnie zagubiona. Wiedziała, tylko że los znowu jej nie sprzyja. Wszystko działo się poza kontrolą księżniczki, co ją niezwykle niepokoiło i męczyło. Nowe uczucia rozbudziły jej chęci do życia oraz dały nadzieję, lecz teraz zastanawiała się na ile są one słuszne. Próbowała sobie wmówić, że nie mają one najmniejszego sensu i taki koniec był rzeczą oczywistą. Odczuwała przy tym olbrzymi ból, który uciskał jej klatkę piersiową oraz gardło. Na myśl o Ikim, o jego uczuciach czy samego zachowania względem niej, uroniła łzy. Był dla niej zbyt cenny. Już w chwili, kiedy pierwszy raz go spotkała wiedziała o tym. Nie potrafiła sobie tego wyjaśnić, ale to przeświadczenie niebywale mocno wołało w jej duszy. Starła swoje łzy i przepełniona siłą ich uczuć zaczęła zastanawiać się, dlaczego przeczucie ją tak pokierowało w kwestii ukrycia obecności Akise w królestwie. Wtem usłyszała obok siebie głos kobiecy, lecz potężny.
- Biedne dziecko, czemu musisz mieć tak ciężko?
Oczom Arii ukazała się dojrzała, piękna, choć może o lekko przerażającym wyglądzie kobieta, opierająca się plecami o ścianę. Skóra nieznajomej była koloru popiołu, bujne włosy nieskazitelnej bieli, a sięgały jej one do pasa. Spod nich wyłaniały się potężne skrzydła gdzieniegdzie pokryte łuską. W mroku żywo jaśniały jej krwistoczerwone oczy o wężowych źrenicach. Zęby i paznokcie miała zaostrzone niczym drapieżna bestia. Jej przerażający wygląd dopełniały masywne, zakrzywione rogi wyrastające pod kątem ostrym z końca czoła, tuż przed włosami. Przypominały one te cechujące żywiołowców, lecz były bardziej wzniesione w górę. Kobieta ubrana dość skąpo w skóry, trochę wyższa od Garona, spoglądała na Arię z lekkim współczuciem.
- Kim jesteś? – zapytała zaciekawiona księżniczka.
- Och czekaj, ty mnie widzisz? – zaskoczona oderwała się od ściany i lekko pochyliła ku młodej dziewczynie.
- A nie powinnam? – zapytała sparaliżowana.
- Nawet nie wiesz jak długo z nikim nie rozmawiałam. – mówiła podekscytowana nieznajoma – Katorgą jest niby śnić, a jednak mieć pełną świadomość. Samotnie spędziłam ponad czterysta lat, nie mogąc nic zrobić.
Aria była zupełnie zbita z tropu. Nie miała pewności, czym jest jej gość. Czas, jaki podała był powalający. Zaczęła przypuszczać, iż stoi przed nią dusza, która wcześniej tkwiła gdzieś w tym zamku. To było jedyne logiczne wyjaśnienie, jakie mogła ułożyć w swojej głowie. Wiele pytań napłynęło do umysłu księżniczki. Dlaczego pojawiła się w jej komnacie? Co przywołało tę duszę właśnie w tamtym momencie? Czemu Aria ją widzi? Względem zamiarów tejże istoty, nawet nie wyczuwała obaw. Po prostu czuła się bezpiecznie w jej towarzystwie. Potrzebowała jedynie dowiedzieć się o niej więcej, a na początek podstawowych informacji.
- Kim jesteś? – zapytała ponownie, ale jej głos był łagodny.
- Ach wybacz, Aruka bogini mordu. – lekko się skłoniła.
- Bogini? – niedowierzała księżniczka.
- Szczerze mówiąc, wcale nie jestem potężnym bóstwem. Nie byłam nawet czczona, bo inni są uważani za silniejszych ode mnie. Weźmy na przykład moją siostrę. – wyjrzała przez okno.
- Twoja siostra Amira, wiele jej zawdzięczam.
- Miło, że wciąż tylko ją wszyscy znają. – przewróciła oczami - Na razie jesteś w beznadziejnej sytuacji, więc to nie czas na pochwały. Nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie zabiłaś tego urokowca. Rozprawiłaś się z tyloma sungami, a taki prostak sprawia ci problem.
CZYTASZ
Adnaren | Upadek |
FantasyAria żyje w królestwie oddzielonym przez tajemniczy i niezdobyty mur od pozostałej części kontynentu. Mimo młodego wieku zawsze bierze na siebie całą odpowiedzialność, jednak jedno nierozważne zachowanie zmienia jej całe życie. Pewnego dnia przypadk...