Rozdział 7

260 17 0
                                    

Bryce od rana czuła, że to nie jest jej dzień. Od rana nic jej nie wychodziło, a czego tylko się chwyciła kończyło się katastrofą. Zaczęło się już od wyłania na siebie gorącej kawy. Na transmutacji prawie usunęła sobie brwi. Na obronie przed czarną magią zaklęcia obronne szly jej tak źle, że Snape odebrał punkty domowi, a zazwyczaj w kwestii ślizgonów tego nie robił. Jednak najgorsze okazały się eliksiry.

Bryce pracowała z Draco, który łaskawie zjawił się na lekcjach. Dziewczynę zastanawiało dlaczego Draco ich tak często unika. Rzadko kiedy się pojawiał na jakichkolwiek lekcjach z niewyjaśnionych przyczyn.  Nawet Theo i Blaise nie widzieli o co mu chodzi. Bryce postawiła nie zagłębiać się w to.

Slughorn polecił im uważyć eliksir przywracający mowę. Bryce cały czas wydawała się rozproszona i nie potrafiła się skupić, więc postanowiła po prostu słuchać tego co mówi Draco.

- Zamieszaj - powiedział do niej, a ona podeszła do kościoła i wzięła łyżkę.  Oparła się o biurko i zamieszkała wywar.

- Mógłbyś nie patrzeć mi przez ramię?  - zapytała odwracając głowę w jego stronę, nie przestawając mieszać. 

- Mieszasz za mocno - powiedział -  Daj mi to!

Malfoy chciał wyrwać łyżkę z jej ręki, ale ona nie puściła jej. Mimo to Draco wciąż chciał ją wyrwać. W jedej sekundzie Bryce poczuła jak wrzątek wylewa się jej na rękę. Szybko odsunęła się rękę, zamykając oczy, w których poczuła łzy.

- Co się stało? - podszedł do nich Profesor Slughorn.

Widząc poparzoną dłoń Bryce szybko zalecił, żeby pobiegła do skrzydła szpitalnego, żeby pani Pomfrey się tym zajęła. Slughorn poprosił Draco, żeby z nią poszedł. Z trudem powtórzymywała łzy.

- Sama to sobie zrobiłaś - powiedział przerywając ciszę panującą między nimi - Mówiłem, że mieszasz za mocno. Gdybyś oddala mi łyżkę to by się nie wydarzyło. 

- Mogłeś jej nie wyrywać - powiedziała spokojnie i zdrową dłonią otwarła łzę z policzka. Draco prychnął pod nosem.

Bruce weszła do skrzydła szpitalnego, a pani Pomfrey szybko zajęła się jej dłonią. Uleczyła jej dłoń, tak, że nie było widać żadnych śladów.  Od razu po tym poszli do pokoju wspólnego. Lekcja już się dawno skończyła, a Theo i Brooke od razu podnieśli się z kanapy, kiedy tylko Bryce weszła do pokoju wspólnego. Draco znowu prychnął i opuścił pokój wspólny.

- Co się stało? -  zapytała Brooke, a w oczach dziewczyny pojawiło się szczere zmartwienie.

- To nic takiego - powiedziała i usiadła na kanapie.

- Wystraszyłaś mnie - powiedział Theo - Już się bałem, że rękę ci odcinać będą.

- Nie przesadzaj - powiedziała Bryce, ale uśmiechnęła się lekko -  Gdzie zgubiliście Blaise'a?

- Poszedł gdzieś z Hestą - powiedział Theo - Nie miał chłopak humoru dzisiaj. Chciałem mu go poprawić, ale nie wyszło. 

- To potrafi tylko Hesta - powiedziała Brooke, a Bryce się z nią zgodziła. 
***

Bryce czekała wyjątkowo ciężka noc. Od godziny kręciła się w łóżku usiłując zasnąć. Czuła mocny ból głowy, który powoli doprowadzał ją do szaleństwa. Było jej za gorąco i sama nie widziała jak ma się ułożyć.  Z cichy westchnięciem wstała z łóżka. Jej współlokatorki już dawno spały. Bryce położyła się jako ostatani. Po cichu zabrała pergamin, pióro i kałamarz. Wyszła z dormitorium i zeszła do pustego pokoju wspólnego. Usiadła na kanapie w pokoju wspólnym i rozpoczęła pisanie wypracowania na transmutacje.

Nie pobyła sama w pokoju wspólnym.  Chwilę później z równowagi wytraciły ją krzyki, które dobiegały z dormitorium ślizgonów. Od razu poznała głos Theo i Blaise'a. Zaraz później usłyszała kolejny głos.

- Nie muszę wam nic mówić! Dajcie mi już spokój, bo tylko mi wchodzicie na głowę! Mam was już dość!

Draco Malfoy wszedł do pokoju wspólnego po krótkiej chwili, widocznie wkurzony. Bryce odwróciła głowę z stronę pergaminu, udając, że ją to wcale nie interesuje. Bryce była niezwykle ciekawską osobą. Chciała wiedzieć, ale to były jej sprawy. Nie chciała się wtrącać w kłótnie jej przyjaciół z Draco.

Blondyn bez słowa usiadł na fotelu. Wciąż buzował w nim gniew, z którym nie potrafił sobie poradzić. Bryce znała to uczucie. Nie raz doznała nagłego ataku furii, gdzie tylko miała ochotę rzucać rzeczami i krzyczeć. Nigdy nie widziała jak ma sobie z tym poradzić.

- To nie moja sprawa, ale czemu ciągle się z nimi kłócisz jak oni chcą ci pomóc - odezwała się w końcu Bryce kończąc tym niezręczną między nimi ciszę, w której było słychać tylko skrobanie pióra po papierze.

- To nie twoja sprawa - powiedział ostro - Nie wtrącaj się.

- W porządku - powiedziała wzruszając ramionami - Po prostu ciekawi mnie dlaczego jesteś jeszcze większym dupkiem niż w ubiegłych latach - dodała, Draco prychnął.

- Wtrącają się w nie swoje sprawy! - powiedział.

- To twoi przyjaciele. To chyba normalnie, że to robią. Jesteś dziwny w tym roku, to się martwią - powiedziała łagodnie - Lepiej by było po prostu im powiedzieć, niż wszystko ukrywać pod maską, Draco.

Bryce wstała z kanapy i wróciła do dormitorium. Wciąż nie potrafiła spać i kręciła się w łóżku do samego rana. 

Maniery Ślizgona | Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz