Rozdział 34

49 7 0
                                    

Dnie w domu Malfoyów mijały wolno. Co jakiś czas słyszała jakieś krzyki i kłótnie na dole. Draco był nie do poznania. Mało mówił, mało jadł, prawie w ogóle nie wychodził z pokoju. Bryce nie poznawała go. W szkole zawsze nosił się jakby uważał się za lepszych od innych, a tym domu wygląda na wymęczonego i zranionego. Zaczynała się martwić o niego.

Zapukała do jego pokoju. Było już naprawdę późno, ale z jego pokoju wziąz  były słyszalne dźwięki fortepianu. Chłopak nie odpowiedział, więc Bryce sama pozwoliła sobie wejść. Draco podniósł na nią zmęczony wzrok. Jak zwykle siedział przy fortepianie. Bryce miała wrażenie, że tylko tak spędza wolny czas w domu. Nie wygladak najlepiej.

- Nie obraź się, ale nie mam dzisiaj ochoty na towarzystwo - powiedział, miał lekko zachrypnięty głos.

- Co jest? - zapytała.

- Nic mi nie jest. Chcę po prostu posiedzieć sam - powiedział wstając od fortepianu.

- Nie było cię na śniadaniu ani na obiedzie.

- Nie byłem głodny.

- Musiałam siedzieć obok twojej ciotki i znosić ciągle jakieś docinku.

- Tata już mi wygarnął, ty nie musisz.

- Draco, co z tobą? W szkole byłeś taki pewny siebie.

- Bryce, nie mam ochoty rozmawiać - powiedział, a Bryce westchnęła.

- Jasne, wrócę później - powiedziała i już miała wychodzić z jego pokoju, ale Draco zdążył złapać ją za rękę.

- Przepraszam. Nie czuje się w tym domu najlepiej. Tata przed chwilą tu był i... kłócił się ze mną. Niby norma, ale wiesz... nie chcesz słyszeć, że jesteś jego dzieckiem, którego tak naprawdę nigdy nie chciał.

Draco pociągnął nosem i usiadł na łóżku. Bryce usiadła obok niego i chwyciła go za rękę. Był w rozsypce. Nigdy go takiego nie widziała.

- Wiedziałem, że to będzie zły pomysł jechać tutaj. Cholera, wiedziałem to, a i tak pojechałem. Jestem zwykłym idiotom. Wiem jak kończy się przyjazd tutaj, a i tak tu wracam - głos mu się załamał.

- To twój dom, Draco. Trudno jakbyś tutaj nie wracał. Ja też nie lubię wracać do domu, a i tak ciągle wracam. Ty też zawsze będziesz już tu wracał.

- Nie jestem tutaj sobą. W tym domu ciągle się czuje jakbym miał kilka lat i nie potrafił poradzić sobie bez rodziców. Chcę już wrócić do zamku. Tam też jest teraz nieprzyjemnie, ale lepiej niż w domu. Tutaj co chwilę są śmierciożercy. Co chwilę słyszę głos ciotki. Chce żeby ten koszmar się już skończył - ponownie pociągnął nosem i wytarł go w rękach koszuli. Czuł jak kompletny kretyn. Pokazywał jej jakiegoś emocje, które mu towarzyszyły.  Nigdy tego nie robił. W stosunku do nikogo. To było dla niego za dużo. Za szybko się otwierał, ale nie potrafił tego zatrzymać.

Bryce objęła Draco. Poczuł ukłucie smutku w sercu. Zamknął oczy, czując jak dopływają mu do nich łzy. Położył głowę na jej ramieniu.

- Jeszcze parę dni i wrócimy do domu - powiedziała Bryce głaszcząc go po plecach - Najlepiej będzie jak po prostu spróbujesz odpocząć. Musisz to jakoś przeżyć, Draco.

- Nie chce, Bryce. Nigdzie nie czuje się jak w domu. Wszędzie mam wrażenie, że przeszkadzam.

Łzy spłynęły po jego policzku. Wytarł je dłonią. Czuł się jak całkowita katastrofa. Jakby zaraz miał się rozpaść na milion kawałków. Nienawidził takiego siebie. Nienawidził tego jaki stał się przez lata. Ojciec wywierał na nim taką presję, że stał się zupełnie innym człowiekiem niż chciał. Mając jedenaście lat myślał, że może mieć wszystko. Myślał, że jak pojedzie do Hogwartu będzie mógł wykreować własną osobą, a nie kreować osobę stworzoną przez jego ojca. Nigdy nie sądził, że może się zamienić w takiego dupla jakim się stał na przestanie lat.

- Połóż się, Draco. Odpocznij. Chcesz żebym poprosiła skrzata o eliksir na sen?

- Nie. Dam sobie radę, Bryce, dzięki - powiedział odsuwając się od niej. Jego policzki były lekko zaczerwienione.

Jak tylko Bryce wyszła, Draco położył się w łóżku. Było już dawno po kolacji. Był głodny, ale nie zamierzał już schodzić do kuchni. Musiałby ominąć gabinet ojca i ten by go zauważył i skończyło by się to tak jak zwykle. Wielką kłótnią po której Draco i tata znowu nie odzywali się do siebie, a jego mama przepłakałaby pół nocy. Koniec końców, byłaby to jego wina.

Draco wstał z łóżka i wziął torbę. Zaczął się pakować. Wziął najważniejsze rzeczy i cicho wyszedł z pokoju. Zapukał do pokoju Bryce. Ona otworzyła po paru minutach. Miała na sobie jego sweter. Zrobiło mu się cieplej.

- Chodź. Przejdziemy się - powiedzial chwytając ją za rękę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Maniery Ślizgona | Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz