Rozdział 16

237 15 0
                                    

Draco leżał w swoim łóżku gapiąc się w baldachim. Było mu zimno, mimo, że leżał okryty kołdrą aż po samą brodę. Przez chwilę obawiał się, że złapał przeziębienie od Notta, który spędził całe dwa tygodnie w łóżku upierając się, że nie pójdzie do skrzydła szpitalne. Draco uważał to za totalną głupotę, ale ani on ani Blaise nie zmuszali go do niczego. Już którąś noc z rzędu nie potrafił zasnąć, a na jego twarzy było widoczne przemęczenie. Oczy miał podpuchnięte, a pod nimi rozciągały się wory. Był bledszy niż zwykle. W jego myślał gościła szafka zniknięć, którą usiłował naprawić.

Nie pamięta kiedy zasnął i czy w ogóle zasnął. Rano jego głową pulsowała bólem i czuł się słabo ze zmęczenie. Przemył twarz wodą, żeby choć trochę się rozbudzić, ale to nic nie dało. Wyszedł z łazienki ubrany w szaty slytherinu.

- Nie wyglądasz zbyt dobrze - stwierdził Theo - Nie spałeś w nocy?

- Nie potrafiłem zasnąć - powiedział Draco.

- Myślałem o.. - Theo wskazał dłonią na ramię Draco, gdzie znajdował się Mroczny Znak.

- Ciągle o tym myślę, Nott - powiedział ostro poprawiając jeszcze raz krawat.

- Nie denerwuj się od razu - powiedział Blaise - Theo chce tylko pomóc.

- Wcale się nie denerwuje - powiedział przez zęby.

Draco wziął głęboki oddech i przetarł twarz dłoni. Sam nie widział co go tak zdenerwowało. Ostatnio wszystko wtrącało go z równowagi. Zaczynało go już to wszystko męczyć.

- Ja nie chciałem zdenerwować - zaczął Theo kładąc dłoń na jego ramieniu. Draco odwrócił się gwałtownie w stronę Theodore' a.

- Nie obchodzi mnie to czy chcesz pomóc czy nie! Nie dasz rady mi pomóc! Nie wszyscy oczekują od ciebie pomocy! Najlepiej będzie jak dasz mi w końcu spokój, Nott! - Draco podniósł na niego głos, a Theodore odsunął się o parę kroków.

Wyszedł z pokoju, w którym nagle zrobiło się duszno i ciasno. Zamiast na lekcje poszedł na wieże astronomiczną. Jego serce wziąż biło za szybko, a w nim samym buzowały emocje. Nie chciał tak zareagować i sam nie wiedział dlaczego podniósł głos na Theodore'a, który ostatnio naprawdę stara się mu pomóc. Czuł się jak najgorszy człowiek świata. Zamknął oczy, w których nagle zebrały się łzy.

Draco nienawidził łez. Nienawidził czuć się słaby. Jego ojciec od małego mu powtarza, że płakanie jest dla słabych, a on wcale taki nie jest. Draco poczuł wstyd i niechęć do samego siebie. Zaczynało być mu zimno. Nic dziwnego. Był koniec stycznia, a on stał na ziemnie w samej koszuli i szacie. Pociągnął nosem i kiedy czuł się już spokojniejszy wrócił do zamki.

Wiedział, że musi przeprosić Theo, ale nigdy nie był dobry w przepraszaniu. Od początku roku wywolywał między nimi zbędne kłótnie. Na początku nie powiedział im o byciu Śmierciożercą, a same powiedzienie im tego było dla niego trudne. Mimo to czuł, że nie potrafi ich dłużej oszukać. Blaise'a i Theo. Wiedział, że to oni są jego najlepszymi przyjaciółmi. Nie zostawili go na pastwę losu. Chcą mu pomóc, mimo, że nie wiedzą jak. Jakaś część Draco docenia ich pomoc. Druga daje mu znowu do zrozumienia, że myślą o nim, że nie da sobie sam rady.

* * *

Bryce siedziała w bibliotece pisząc wypracowanie na eliskiry. W bibliotece panowała cisza i tylko kilka stolików było zajętych. Przy tym z stolików siedział Harry Potter razem z Melissą Saito. Oboje ostatnio mieli się ku sobie, a Harry nie potrafił odwrócić wzroku od Melissy. Bryce zaczęła im zazdrościć. Też chciała czuć do kogoś coś takiego jak oni czują do siebie.

Pokój wspólny śligonów był wyjątkowo pusty. Na kanapie siedział tylko Blaise razem z Hestą. Theodore zapewne był w pokoju. Od rana wydawał jej się w nie humorze, chociaż chciał to ukryć. Początkowo myślała, że to chodzi o Brooke, ale ona nic nie mówiła, żeby Theodore ją gdzieś zaprosił, a ona odmówiła.

- Theo jest w dormitorium? - zapytała Blaise'a.

- Tak, tylko uważaj dzisiaj na słowa. Nie ma za dobrego humoru. Rano pokłócił się z Draco - powiedziała, a Bruce weszła po schodach do dormitorium chłopców.

Otworzyła drzwi i weszła do środka. Łóżko Theodore'a było zasłonięte zasłonami, co oznaczało, że naprawdę chce być teraz sam, ale nie chciała go zostawiać samego. Tyle już dla niej zrobił. Chciała mu się odwdzięczyć.

- Theo

- Chce być sam - powiedział, a jego głos brzmiał delikatnie przez nos.

- Nie zostawię cię samego - powiedziała odsłaniając zasłony i siadając na jego łóżku.

Theo podniósł się. Jego policzki i nos były delikatnie zaróżowiałe. Bryce położyła dłoń na jego kolanie.

- O co poszło? - zapytała łagodnie.

- Nieważne - mruknął - Bryce, czy to jest denerwujące, że chce pomóc?

- Czemu tak myślisz? - zapytała lekko oburzona.

- Ja i Draco się posprzeczaliśmy, bo chciałem mu w czymś pomóc i sam już nie wiem co mam robić - powiedział.

- Nie jesteś denerwujący, Theo. Ja bardzo doceniam to, że chcesz mi  pomóc - powiedziała Bryce - Draco też to kiedy doceni.

- Ja nie chciałem go denerwować. Ostatnio ciągle się denerwuje, a ja tylko pogardzam sprawę - powiedział ciągnąć nosem.

- Nic nie pogarszasz - powiedziała łagodnie Bryce - Theo, chodź tu do mnie - powiedziała rozstawiając ramiona.  Chłopak oparł głowę na jej ramieniu, a jego włosy łaskotały ją w szyję.

- Już mi lepiej - wyznał po chwili wciąż nie odsuwając się od przyjaciółki - Dzięki, Bryce.

Blaise wrócił do dormitorium razem z Draco, którego twarz pobladła jeszcze bardziej. Draco odkaszlnął.

- Theo, ja.. nie...

- Wiem - przerwał mu Theo - Wiem, stary.

Maniery Ślizgona | Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz