Rozdział 24

160 14 0
                                    

Draco nie pamiętam kiedy ostatnio czuł się tak słabo. Kłujący ból głowy nie dawał mu spokoju i od samego rana czuł, że zbiera mu się na wymioty, mimo to poszedł do pokoju życzeń, by wciąż myśleć nad szafką zniknięć. Z westchnięciem potarł czoło. Powinien zostać w dormitorium, tak jak Theo i Blaise mu mówili. Powinien dać sobie odpocząć. On się jednak uparł. Musiał w końcu naprawić szafkę zniknięć. To wszystko trwało już za długo.

Włożył do szafki jabłko i wypowiedział zaklęcie. Otworzył szafkę. Jabłko zniknęło. Poczuł kwitnąca w nim nadzieję, która szybki przepadła, bo jabłko nie pojawiło się z powrotem. Z frustracją kopną w pudełko, które stało obok. Dlaczego nie potrafi naprawić głupiej szafki? Aż tak jest do niczego?

Wyszedł z pokoju życzeń. Stwierdził, że tak będzie lepiej. Musi odpocząć od tego wszystkiego. Miał dość bycia tym kim jest. Chciał być zwykłym chłopakiem bez mrocznego znaku towarzyszącemu mu na przedramieniu. Głowa zaczęła pulsować mu jeszcze większym bólem. Widział, że musi wyjść na świeże powietrze, bo inaczej do reszty zwariuje.

Pogoda nie była najlepsza na spacer, ale nie interesowało go to w tym momencie. Chłodne powietrze i deszcz oczyściło mu trochę umysł i ból głowy na chwilę ustąpił. Wciągnął powietrze nosem przeczesując do tyłu mokre już włosy.

- Draco! - krzyknął Theo. Blondyn niechętnie się odwrócił. Stał w drzwiach zamku, a obok niego stała Bryce - Wracaj tu! Odbiło ci?

Wiedział, że Theo nie ustąpi, dlatego niechętnie odwrócił się i poszedł w stronę zamku. Od razu po wejściu Theo rzucił na niego zaklęcie wysuszające.

- Miałeś mówić, jak ci gorzej - powiedział Theo po długiej chwili ciszy - Gdzie byłeś? Cały dzień cię szukaliśmy!

- Tam gdzie zwykle - powiedział, a Theo domyślił się gdzie był i co robił Draco. Czarnowłosy kiwnął głową, a on się cieszył się, że nie drążył tematu.

Usiedli na kanapie w pokoju wspólnym ślizgonów. Draco najchętniej wróciłby do pokoju życzeń, ale czuł, że i tak nic już dzisiaj nie osiągnie. Od kominka było przyjemne ciepło, Draco mógł się trochę odgrzać, po tym jak stał parę dobrych minut na dworze w ulewie. Theo i Bryce rozmawiali o czymś, ale Draco wcale ich nie słuchał. Wciąż myślał o szafce zniknięć. Nie dawało mu to spokoju.

Draco wszedł do dormitorium razem z Blaise'em i Theo. Był zmęczony i wciąż zamyślony. Jego przyjaciele zauważyli, że coś jest nie tak, ale nie chcieli pytać przy Heście i Bryce, które nie widziały z jakim problemem musi uporać się Draco.

- Draco, dobrze się czujesz? - zapytał Theo - Mało się mówisz.

- Wszystko dobrze - wymamrotała siadając na swoim łóżku - To tylko zmęczenie.

- To zawsze jest tylko zmęczenie - powiedział Blaise, a Draco prychnął - Potrzebujesz pomocy z szafką zniknięć? Ja i Theo moglibyśmy ci jakoś pomóc.

- Nie! Nie będziecie się w to wplątywać - powiedział stanowczo - Już wystarczy, że wciągnąłem w to Crabbe'a i Goyle'a. Muszę to zrobić sam.

- Chcemy ci pomóc - odparł Theo.

- Nie chce pomocy. Daję sobie doskonale radę sam! - powiedział stając w z łóżka.

- Wykańcza cię to - powiedział Blaise siląc się na spokój. Draco wiedział dlaczego Blaise się tak denerwuje. Chłopak nie należał do osób, które uwielbiają mówić o swoich uczuciach, ale martwił się o nich i okazywał w to przedziwny sposób. Czasem nawet gniewając się.

- Czuję się dobrze. Poza tym, już prawie mi się udało - zapewnił ich i zniknął w łazience.

Cenił sobie troskę i zmartwienie przyjaciół, ale nie zmienia to faktu, że wolałby tego uniknąć. Nie chciał by zadręczał się jego problemami, mieli własne na głowie. Draco nie pamiętał czy kiedykolwiek podziękował im. Byli z nim od początku. Mimo, że ich znajomość na początku nie była łatwa. Theodore wydawał mu się irytujący i wkurzający. Na siłę chciał się zaprzyjaźnisz z Draco, który wolał towarzystwo Blaise's i nawet Crabbe'a i Goyle'a. Draco przez większość czasu przewracał oczami na wszytko co powiedział Theo. W końcu przekonał się do niego. Zauważył, że może polegać na Theo, który był wstanie przybiec na każde zawołanie i jest najlepszym przyjacielem jakiego mógł mieć.

Wyszedł z łazienki i usiadł na łóżku. Blaise trzymał w ręce tomik poezji, a Theo bardzo niechętnie odrabiał pracę z trasmutacji. Draco ziewnął szeroko i przykrył się kołdrą. Zasnął i przerwy raz od kilku dni przespał całą noc. Był padnięty. Wszystko go wykańczało i zaczynał się bać, co się stanie, kiedy nie uda mu się tego naprawić i, kiedy nie da rady zabić Dumbledore'a. On go zabije i nie będzie żałować jakiegoś chłopaczka. W dobrych momentach udawało mu się o tym zapomnieć, chociaż na chwilę miał czysty umysł.

Maniery Ślizgona | Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz