Draco okrył się jeszcze bardziej kołdrą. Próbował zasnąć, ale nie potrafił. Było mu zimno i głowa pulsowała mu bolem. Od kiedy wrócił do szkoły ze świąt czuł się beznadziejnie. Czuł jakby mu się wszystko waliło. Nie potrafił nic wymyślić. Dostał jasne zadanie od Voldemorta i nawet nie potrafił go wykonać. Nie potrafił zabić Dumbledore'a. Jeszcze Snape zaczął mu coraz bardziej wtrącać się w to co robi. W jego głowie gości Bryce, którą już nawet widzi w snach.
- Wstawaj, Draco! - usłyszał Theo, który już chodził po dormitorium.
- Nie idę na lekcje - powiedział lekko zachrypniętym głosem.
- Powiem, że się źle czujesz - powiedział Theo.
- Dzięki - wymamrotał pod nosem, kiedy Theo i Blaise wychodzili z dormitorium.
Nie leżał w łóżku. Wstał i poszedł wziąć prysznic. Z dormitorium wyszedł dopiero przed obiadem, ale nie poszedł do Wielkiej Sali. Chodził po zamku. Usiadł dopiero w ciemnej i zimnej części zamku. Oparł głowę o ścianę. Znowu czuł to potworne uczucie w klatce piersiowej. Czuł jak robi mi się słabo. Jego serce przyśpieszyło bicia. Co się z nim do cholery działo? Przecież nie był tak słaby, żeby panikować.
Wstał z ziemi i pobiegł do łazienki. Nie chciał, żeby ktokolwiek go widział. Było mu duszno i czuł jak powoli kończy mu się powietrze. Jego oczy zaczynały go dziwnie piec. Dłonie zaczynały mu drzeć. Oparł się o umywalkę. Nie był słaby. Nie mógł tego okazać. Z jego gardła wydobył się szloch. Drżącymi dłoni odkręcił kran i przemył twarz zimną wodą, ale to nie pomogło. Znowu głośno zaszlochał. Usłyszał kroki za sobą. Nie chciał się odwracać. Nikt nie mógł go zobaczyć.
- Draco - usłyszał za sobą. Od razu poznał czyi to głos - Dobrze się czujesz?
- Wyśmienicie - wymamrotał zachrypniętym głosem. Pociągnął nosem i otarł twarz dłońmi.
Bryce podeszła bliżej niego, a on odwrócił od niej głowę. Załapała go za rękę, chcąc, żeby spojrzał na nią, ale Draco nie uległ.
- Dziękuję za życzenia świąteczne - powiedziała patrząc na tył jego głowy - Nie miałam udanych świąt - wyznała.
On też nie miał. Był sam z mamą. Potem przyszła Bellatrix zaczynając temat o jego zadaniu, a on poczuł się tak samo jak czuł się teraz. Nie chciał o tym rozmawiać, więc milczał. Nie chciał, żeby dawała mu lekcji. Nie potrzebował tego. Sam potrafił sobie poradzić z tym zadaniem. Nie potrzebował nikogo pomocy. Ani Snape'a, ani Bellatrix. Mógł to zrobić sam.
- Co się stało? - zapytał, a Bryce oparła się o drugą umywalkę.
- Mama nie chciała na mnie patrzeć ani ze mną rozmawiać. Potem przyszedł mój tata i zaczęli się kłócić. Poczułam się jak dziecko. Codziennie się wtedy kłócili. Tata czasem był... agresywny. Zdarzyło się, że bił mamę. Nie mogłam nic zrobić, więc tylko słuchałam z pokoju. Moi rodzice wzięli rozwód, a on wrócił. Nie wychodziłam z pokoju do końca świąt - powiedziała, a Draco odwrócił się i oparł o umywalkę.
- Też nie miałem najlepszych świąt - wyznał - Tata jest zamknięty. Zostałem sam z mamą. Przynajmniej nie słuchałem jak mówi jak bardzo jest mną zawiedziony.
- Chcesz wrócić do dormitorium? - zapytała.
- Nie. Chcę pobyć sam - powidziała, a ona kiwnęła głową, ale nie odeszła. Draco spojrzał na nią kontem oka - Nie idziesz?
- Nie będziesz teraz sam. Przed chwilą miałeś atak paniki, Draco - powiedziała - Musisz iść do jakiegoś nauczyciela.
- Nie chce nikomu o tym mówić - powiedział stanowczo - I ty też nie mów nikomu.
CZYTASZ
Maniery Ślizgona | Draco Malfoy
FanfictionBryce Anderson nie miała łatwego dzieciństwa. Niemal codziennie słyszała kłótnie rodziców, czego najbardziej w świecie nienawidziła. W Hogwarcie mogła odetchnął od tych wszystkich kłótni i spędzać czas z przyjaciółmi. Ona i Draco Malfoy nigdy nie mi...