Imiona kwiatów I

1.2K 95 75
                                    

Kwiat tych, którzy kochają samotnie


Harry absolutnie nienawidzi warzenia eliksirów, ale od przeszło dwóch lat wyczekuje tych lekcji, by cały czas zmarnować na przyglądanie się pracującemu Severusowi. Stara się robić to ukradkiem, ale czasami ma wrażenie, że Ślizgon odwraca się, gdy czuje na sobie spojrzenie i wtedy mrozi go wzrokiem. Czarne oczy wwiercają się w duszę, a jego przeszywają dreszcze. Zabawne, że takie zwyczajne oczy Snape potrafi przeobrazić w tysiąc emocji. Harry ustanawia sobie za cel, że odkryje je wszystkie.

Wieczorami siada na łóżku w dormitorium, zasuwa żółte zasłony i szkicuje te emocje, które widział dzisiaj. Delikatnie zmarszczone, gdy wpatruje się w tekst podręcznika, z błyskiem dumy, ale i zawstydzenia, gdy Slughorn go chwali, pełne nadziei, z ledwo widocznie rozszerzonymi źrenicami, gdy wpatruje się w Lily.

Czasami przegląda szkicownik i ogrom oczu, Snape'a, rysunków palców... potrafi go przerazić. 

Stalker jesteś i tyle — pojawia się zawsze ta okropna myśl. Boi się swoich uczuć, dlatego dawno już postanowił. że obserwowanie to maksimum na co może sobie pozwolić. Choć serce krwawi, gdy widzi samotność Severusa, to po prostu, jest puchońskim tchórzem, dawno zaakceptował ten los. Boi się wyjścia z szafy, boi się reakcji brata, przyjaciół... Dlatego pozostaje w bezpiecznym ukryciu i obserwuje. Ale obserwowanie przynosi mu tylko dalszych frustracji, dlatego zmienia postanowienie, choć jeszcze zbyt się boi, by wychylić się ze swojej bezpiecznej skorupy i działać.

— Widzę, że pan Potter Numer Dwa jako jedyny pozostaje bez pary. — Slughorn staje tuż przy kociołku Harry'ego, który tak zatracił się w marzeniach, że zapomniał, że jest w sali w trakcie lekcji eliksirów. Rozgląda się i faktycznie każdy zajmuje stolik z inną osobą. James wzrusza ramionami ze swojego miejsca z Syriuszem, obok Lily posyła przepraszający uśmiech, stojąc obok Marlene.

Harry szuka więc Remusa, ale przypomina sobie, że Lupin jeszcze nie wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego po jego czasie w miesiącu (czasami nawet boi się pomyśleć właściwą nazwę z obawy, że ktoś podsłucha jego myśli i zdradzi jedynego normalnego przyjaciela Jamesa).

— Hm... — Nauczyciel podpiera się pod boki, jeszcze bardziej uwydatniając odstający brzuch. Harry musi ugryźć się w język, by tego jakoś nie skomentować. Już nie raz wpakował się w taki sposób w tarapaty, w ten sposób on i brat do siebie pasują: James ma psoty i niezliczone pokłady energii, Harry niewyparzony język i brak samokontroli.

W tym momencie do sali wchodzi spóźniony Snape. Włosy zasłaniają twarz, gdy próbuje niezauważenie przebyć drogę od drzwi do swojego stanowiska. Jednak Slughorn wyłapuje go jak sokół mysz wśród pól.

— Severus! Doskonale! Teraz jest nasz parzyście i pan Potter Numer Dwa będzie miał parę.

Pan Potter Numer Dwa krzywi się, słysząc swoje przezwisko. Prawie każdy nauczyciel w Hogwarcie musi wymyślić swój, ikoniczny sposób jak rozróżnić "bliźniaków" (większość szkoły jest przekonana, że tymi bliźniakami są). Harry jest pewien, że nauczyciele mieli jakiś zakład pod tytułem: kto wymyśli gorsze przezwisko Potterom, ale nikt nie wygrał, bo każdy upierał się, że to on wymyślił najzabawniejsze, więc nie ma zgody i każdy nazywa ich jak chce.

Snape spogląda na niego, a jego wzrok pochmurnieje. Harry wzdycha w duchu, oczywiście, że nie będzie zadowolony, jego mistrz eliksirów jest typem indywidualisty (kolejny z powodów, dla których Harry tak długo był przekonany, by pozostać przy byciu jedynie obserwatorem).

— No dalej! Dziś warzymy Wywar Żywej Śmierci, macie całe dwa zajęcia, to prawda, ale radzę się pospieszyć. — Klaszcze w dłonie z większą energią niż tego wymaga sytuacja. — Do roboty! Instrukcje macie w podręczniku, a ja jak zawsze służę pomocą.

Amarylis |snarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz