Krew i rany
❧
Końcówka wakacji mija spokojnie; na tyle, na ile pozwalają przedziwne okoliczności, w których przyszło im żyć. Z jednej strony może powiedzieć, że jest szczęśliwy: prowadzi spokojną egzystencję u boku ukochanego. Spędzają czas na błoniach, urządzają pikniki, wycieczki do lasu, by zbierać składniki do eliksirów, wieczorami czytają przy kominku, noce z kolei należą do cichych szeptów i dotyków pełnych tęsknoty. Z drugiej strony jest samotny: ma tylko Severusa i, choć tak bardzo to docenia, to jednak nie wystarcza.
Czuje się obco, mimo tego że wszystko wokół zdaje się takie same, znajome. W Hogwarcie spędził siedem lat życia. Gdy przechadza się po zamku potrafi przystanąć w konkretnym miejscu, przypomina sobie wtedy jakąś scenę. Tutaj pokłócił się z Jamesem, tutaj całował z Severusem, w tym korytarzu wszyscy byli pełni nadziei po egzaminach...
Najbardziej chyba tęskni za bratem. Choć teoretycznie James to tak naprawdę jego ojciec, to przez całe życie był bratem. I nim pozostanie. Nigdy nie znał Jamesa-ojca i już nie dostanie tej szansy, tę rolę pełnił Fleamont.
Wybrał się na groby. Razem z Severusem je posprzątali, a potem Harry siedział, wpatrując się w nagrobki, aż Severus nie objął go ciepło. Przyciągnął do piersi, pocałował bok głowy. Harry opłakiwał brata i przyjaciółkę, ojca i matkę, którzy leżeli tuż obok.
W niedziele wraz z Minerwą, którą Harry nazywa po imieniu za jej pozwoleniem z zastrzeżeniem, że jak już będzie uczniem, wymaga odpowiedniego szacunku, chodzą do Trzech Mioteł, by spędzać czas z Rosmertą na dyskusjach. McGonagall większą część wakacji spędza w domu z mężem, ale dość często składa wizyty w Hogwarcie, jako wice dyrektora przygotowuje szkołę na przyjęcie uczniów.
Sielanka dobiega końca, wrzesień nadchodzi wraz z chłodniejszym podmuchem. Pierwszoroczni przybywają łódkami, podekscytowani i zachwyceni widokiem, który rozciąga się przed nimi. Harry pamięta swoje przybycie, a także zakończenie, kiedy opuszczał szkołę również na łódce. Wtedy myślał, że to ostatni raz w Hogwarcie, a teraz stoi przed drugą Ceremonią Przydziału, w której przyjdzie wziąć mu udział.
Severus nazwał to godną pożałowania farsą. I Harry zgadza się z tym całym sercem, kiedy siedzi na pojedynczym taborecie i zostaje przydzielony przed pierwszorcznymi. Wszystkie oczy wlepione są w niego, czuje się jak dureń. W głowie przeklina Dumbledore'a, ale myśli zostają zagłuszone przez tubalny głos Tiary Przydziału, który na szczęście słyszy tylko on.
— Drugi raz, co? Tak mnie polubiłeś? Ale skończmy z żartami, trzeba cię przydzielić! Nie jesteś tym zagubionym chłopcem, który wpatrywał się brata jak w boski obrazek. O, nie. Jesteś człowiekiem naznaczonym wojną. To już cię nie opuści. Zostaje jak piętno. Dlatego też... GRYFFINDOR! — Ostatnie słowo wypowiada na głos tak, aby wszyscy słyszeli.
Harry siedzi na miejscu i mruga.
— Że co?
Spanikowany spogląda w stronę Severusa, który tylko unosi brwi.
— No dalej, dzielny Gryfonie — zdaje się mówić pełne kpiny spojrzenie.
Harry zaciska pięści, wstaje i na drżących nogach podchodzi do stołu swojego nowego domu i siada naburmuszony na samym końcu. Jak tylko złapie Severusa... przetrzepie ten jego pusty łeb.
Jest też załamany: utracił całą swoją puchatość. Słowa ojca się spełniły — został Gryfonem, Fleamont zawsze mawiał, że ma do tego predyspozycje. Jednak... nie taki miał plan! Chciał niezauważony przetrwać ten rok w ukochanym Hufflepuffie, a potem żyć z Severusem. Może wrócić do miotłowego biznesu. Tyle. Jego ambicje nie sięgały zbyt daleko.
CZYTASZ
Amarylis |snarry|
Hayran KurguMając pięć lat, Harry przenosi się w czasie, w wyniku czego wychowuje się wraz z Jamesem Potterem jako jego brat. Nie jest świadom tego, że nie pasuje do tych czasów i z całych sił próbuje dopasować się do świata, który powoli wkracza w wojnę. Mając...