Pokonałem napastnika nokautując go. Pocieszyłem ofiarę i uciekłem. Jak zwykle. Bycie samemu jest do bani. Od niedawna mogę powiedzieć o kimś jak o przyjacielu. Znany jako podziemny bohater. Zawsze w tych samych miejscach. Albo na dachu podczas patrolu albo w mojej pracy nie wiedząc, że jestem strażnikiem. To miła osoba, troszczy się o mnie na swój sposób. Nie miałem kontaktu z drugim człowiekiem od lat. Położyłem się do snu starając się zasnąć. Fizycznie byłem zmęczony. Mogę poradzić sobie z tym obciążeniem. To tylko sny. Zanurzył się w wir wspomnień.
Zniknąłem z życia rodziny mając za pasem 15 lat. Moje imię zostało wymazane z rejestrów. I wkrótce o mnie zapomniano. Jakby nigdy nie istniał. Dobrze... bynajmniej jego istnienie nie przysporzy nikomu bólu. Ta niesprawiedliwość była wszędzie. A on w samym centrum. Szkoła też niczego nie ułatwiała. Jeśli choćby wydajesz się słaby stajesz się ofiarą. Dzieciaki bywają wredne. Nikt nie chciał się ze mną bawić mówiąc coś o złapaniu paskudztwa. Dlatego zagłębiłem się w książkach. Ileż to cudownych światów stało otworem i można dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Lata mijały.
W gimnazjum moja niska samoocena, nieśmiałość nie pomagały, gdy wciąż byłem dręczony przez kolegów. Poziom stręczycielstwa osiągnął nową skalę. Wcześniej odsuwali się ode mnie a teraz niszczą mi rzeczy, popychają czy podkładają nogę by się ze mnie śmiać, ale nie dałem im satysfakcji. Nauczyciele nie reagowali na krzywdę albo specjalnie odwracali wzrok. Nie zamierzałem przy nich płakać. Wszystkie emocje dusiłem w sobie. Nie miałem wpływu na to jaki się urodziłem. Po dłuższym czasie nauczyłem się utworzyć mur w sercu i umyśle.
Nie dopuszczać ludzi blisko siebie.
CZYTASZ
strażnik nocy
FanfictionBycie innym różniącym się od wszystkich sprawia, że nie jesteś akceptowany. Świat się zmienił a ludzie zmutowali. Zaczęli zyskiwać super moce i je przekazywać dzieciom. Prawie całe społeczeństwo posiada jakieś moce poza paroma wyjątkami. I jak pewni...