Przemierzałem ulice w pobliżu dzielnicy 17.
I cóż odpuścił wołając, że jeszcze się spotkamy. Oby nie i krzyżyk na drogę-pomyślałem.
Zawlokłem się do kryjówki szybko zasypiając. Dręczyły mnie koszmary.
Źle się czułem. Zasnąłem ponownie na pseudo kanapie w niewygodnej pozycji masując brzuch.
Rano będzie lepiej, prawda?
Obudziłem się zły co dziwne. Staram się dobrze zaczynać dzień nawet jeśli coś mnie boli.
Potargałem włosy po trzeciej próbie wstania i poszedłem do kuchni. Zaskoczenie to mało powiedziane po tym co zastałem.
Obok ekspresu stał klon lub kopia albo zwidy mnie uśmiechającego się promiennie.
- Co do diaska! Kim jesteś?
- (nuci) Ty to ja a ja to ty. Kawki?- zapytał wesoło.
Strasznie mnie irytował. Przypomniałem sobie wczorajszy incydent z patrolu.
- Dang it!
- Utknąłeś - wyszczerzył się alter.
- Zostań w domu.
- Nie obiecuję - pił wodę ze szklanki.
Najpierw klon w kuchni a potem ping za pingiem z telefonu. Nie wytrzymałem i rzuciłem urządzenie o ścianę.
Zgasło. Po chwili ktoś pukał do moich drzwi. Dziś sobota i zamierzałem zostać. Żadnych gości też się nie spodziewałem.
- Kto to może być?
Jegomość przepchnął się w drzwiach, samemu się wpraszając. Żeby był sam. Musiał jeszcze przyprowadzić ze sobą trzy osoby.
Pozostała dwójka jest z dwóch różnych robót. To Robert, świeżak na magazynie i Tom z kawiarni Jade.
- Coś do picia?
Tom poprosił o wodę, Rezo kawę a Robert nic nie chciał. Klon gdzieś wybył, mimo prośby by tego nie robił.
Później go poszukam- przemknęło mi przez myśl. Zapytałem o samopoczucie i inne takie sobie rzeczy. Robert wyjawił, iż rozstał się z żoną.
CZYTASZ
strażnik nocy
FanfictionBycie innym różniącym się od wszystkich sprawia, że nie jesteś akceptowany. Świat się zmienił a ludzie zmutowali. Zaczęli zyskiwać super moce i je przekazywać dzieciom. Prawie całe społeczeństwo posiada jakieś moce poza paroma wyjątkami. I jak pewni...