21

27 0 0
                                    

- Arena to nasz cel- ktoś stwierdził. Byliśmy w tej chwili w lesie. Polubiłem tych ludzi. Poza zamaskowanym reszta chętnie dzieliła się swoimi historiami. Walki w terenie przypominały mi czas spędzony na wyspie, gdy graliśmy w kolorowa wojnę. Tylko teraz jest to walka.

Nieposłuszeństwo jest karane. Przesyłają dotkliwy impuls paraliżujący układ nerwowy. Korzystanie z mocy uznawane jest za nieposłuszeństwo. Prawdziwy mecz jak za czasów przed ery supermocy.

Ignorowanie potrzeby snu, pragnienia czy głodu rozmazało moje poczucie czasu. Ciągłe zastanawianie się czy za chwile ktoś nie zaatakuje utrudniało odprężenie. Długo tak nie pociągnę. Zastanawiałem się jak długo tu byłem? Czy ktoś mnie szuka? To jedyne co trzymało moja świadomość na powierzchni. Wpadłem w jakiś półprzytomny trans. Niczego nie chciałem.

Uderzyłem przeciwniczkę w twarz. Prawdopodobnie złamałem jej nos. Podniosła się. Byliśmy blisko w zwarciu. Zamachnęła się pięścią, ale chybiła. Machała nożykiem na oślep. Drasnęła mnie w policzek. Uderzyłem ją w nadgarstek a kobieta upuściła swoją broń. Reszta przypominała szarpaninę. Była na straconej pozycji.

- Nie chce umierać- krzyczała.

- Nikt nie chce.

Chciała użyć swojej zdolności a po chwili wiła się z bólu. Po kilku minutach walka była skończona. Niedobrze mi było. Miałem jej krew na rękach. Zamaskowany położył mi rękę pocieszająco na ramie. Tak wyglądały najbliższe dni walki o przetrwanie. W oddali majaczył nasz cel. Okrągły stadion z bramą. Arena. 

W tym samym czasie Quin miał złe przeczucia. Od kilku nocy nie dawało mu spokoju. Od tygodnia nie pojawił się Hakumei. Było coś w rodzaju czerwonej lampki dla zawodowca. Nie było nocy by choćby nie usłyszeć o strażniku a teraz jakby zapadł się jak kamień w wodę. Aizawa przeczesał nawet miejsca jego patroli i nic. Zszedł z dachu myśląc dokąd jeszcze nie sprawdził. Słońce chyliło się nisko pomiędzy dwoma budynkami. Martwił się o dzieciaka. Praca o tym charakterze zawsze wiązała się z jakimś niebezpieczeństwem. Młodzi powinni korzystać ze swojego życia- chodzić do szkoły, zakochiwać się te rzeczy. Aizawa udał się do biura z prośbą o pomoc w poszukiwaniach młodego. Nie tylko bohater się poszukiwał strażnika. W akcji brali udział Cienie. Nowa grupa od trudnych i brudnych zadań. Przeszukiwali głównie mroczne strony miasta.

-Potrzebuję waszego wsparcia.

-Działamy razem.

-Jest pewien trop wyrwany od tchórza. To tylko wskazówka, że może tam być.

-Lepsze niż nic. 

Pozytywny alter natomiast cieszył się wolnością. W tej chwili byli jak dwa oddzielne byty, więc niczym się nie przejmował. Przebrał się i poszedł pobiegać. Minął spokojne osiedle domków a z ogródka pomachała starsza pani. Gdy zatrzymał się w osiedlowym sklepie po wodę spotkał znajomą twarz. Pomogły mu trochę wspomnienia oryginału. Po krótkiej rozmowie o bzdurnych rzeczach Sero zaprosił na kawę do pobliskiej kawiarni. Byliśmy prawie na miejscu, gdy zauważyliśmy gęsty dym z oddali. Przed lokalem, do którego chciał mnie zaprosić tarasował tłum. Blondyn przecisnął się pomiędzy ludźmi a ja za nim. Z tła krzyczał pro bohater o zachowaniu odległości a potem rozmawiał z policjantem wskazując na gapiów. 

- Nic z tego nie będzie- powiedział zrezygnowany czarnowłosy. Zaproponowałem inną lokację. Czas zleciał na pogaduchach.

Bohaterowie zostali wezwani do hotelu. Na miejscu był już oddział i zabezpieczał żółtą taśmą teren. Ktoś zgłosił niepokojący incydent. W asyście zawodowca i policji weszli na wskazane piętro. Śmierdziało. Drzwi wyglądały na nienaruszone/ nietknięte jakby ofiara sama zaprosiła do środka. Smuga prowadząca od drzwi była niepokojąca.

- Co tu się wydarzyło?

Gdzieś w cieniu z dala od miasta kilka osób zgromadziło się w małym budynku. Ich rozmowa była tak cicha, że siedzący obok miał problem by coś usłyszeć jeśli dobrze się nie skupił. Po zakończeniu rozmowy rozeszli się. Czas na kolejną fazę planu. 

strażnik nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz