2o

29 0 0
                                    


Zostałem wplątany w pojedynek pomiędzy złolem a bohaterem. W połowie skoku przekręciłem ciało tak, by nie upaść na plecy. Krew pociekła po nosie. Przemęczyłem się. Pięść trafiła mnie w brzuch. Po wszystkim w ramach podziękowania za pomoc zostałem postrzelony w nogę. Byłem nieuważny przy wycofywaniu.  To tak cholernie bolało, czy musieli? 

Nie wiedziałem jak to się stało a raczej, w którym momencie. Zakuli mnie i wrzucili do wozu jak worek kartofli. Do pokoju weszła grupa w kombinezonach. Bez słowa wstrzyknęli mi jakąś substancję. 

-To się nie godzi -krzyczałem. Bez odzewu. Momentalnie słabo się poczułem. Obudziłem się na trochę w jakimś transporcie. Jechałem samochodem a bynajmniej tak myślę. A potem odzyskiwałem i na zmianę traciłem zmysły.

- Niezbyt waleczny, nawet na haju...- powiedział pasażer obok kierowcy.

- Pasuje. Później dostaniesz zapłatę - odpowiedział kierowca.

- Na to liczę.

Obudziłem się w celi. Ciasna klatka. Tak można było opisać miejsce w którym się znajdowałem. Nie było żadnych okien i żaden promień światła nie mógł się dostać do środka. Jedyne co miałem przed sobą to ciężkie, metalowe drzwi. Postanowiłem się zdrzemnąć, nie wiadomo było czy coś się wkrótce nie wydarzy. Szyderczy głos obwieścił, że poleje się krew. Bałem się. Czułem się taki bezsilny. W miejscu, o którym nic nie wiadomo. Razem z pewną grupą ludzi byliśmy przepychani. Z tyłu napierali inni ludzie. Szliśmy przez wąski, ciemny korytarz. Głośna syrena zawoła jak tylko ostatni uczestnik postawił stopę. Wyczułem coś w kieszeni spodni. A tam trzy dziwne kości do gry. Nie było czasu nad tym rozmyślać. Musiałem się skupić. Przed nami rozpościerał się las a na polanie stała broń i ekwipunek. Atmosfera jest napięta. Wokół latały drony jakby filmowały to a publiczny z ekranów wyczekuję emocjonującego widowiska. W pierwszej minucie oświetlenie jest tak intensywne oraz głos speakera zlewa się zresztą tłumu okrzyków i wiwatów, które docierają do nas. Wkrótce ci, którzy zdecydowali się pójść po broń lub ekwipunek bardzo pożałowało. Kilku zginęło od anonimowego ładunku lub inni w szarpaninie ich zabili. Ja wraz z niewielką grupką ludzi uciekliśmy w las. W grupie znajdował się mizerny chłopak, dziewczyna i ja. Rozglądając się za jedzeniem spotkałem człowieka w masce. On miał swoją bransoletę na szyi. Jedynie niewielki fragment było widać. Już miałem go zapytać co to oznacza, ale zrezygnowałem. Za krótko się znaliśmy wypytywać się o tak intymne rzeczy. Wyglądał mi na weterana. Zaproponowałem mu sojusz w zamian za przetrwanie. Najpierw zaśmiał mi się w twarz, ale po krótkiej chwili zgodził się. Cieszyłem się z tego.  Niedaleko mnie stał jeszcze inny mężczyzna, on odmówił współpracy. 

Każdy miał łańcuch. Było to różnie: na szyi, nodze, czy palcu jak pierścionek. A do tego okowy miały przypisane czemuś kolory. Pierścionki były złote, te na nodze czerwone a na szyi czarne lub srebrne. Rozgryzę to jakoś– pomyślałem.


strażnik nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz