Jak mieszkasz na ulicy to widzisz różne rzeczy. Głównie te złe. Słysząc czyjeś wołanie nie mógłbym być spokojny nie pomagając. Bez grosza w kieszeni doceniałem jeśli udało znaleźć jedzenie. Z miejscem do snu bywało różnie. Początkowo walka lub małe zatęchłe miejsca. Niedawno uwikłałem sobie miejscówkę w kupie śmieci na plaży. Zabawne. To jakie cenne rzeczy ludzie potrafią się pozbyć. Radziłem sobie sam i nie potrzebowałem nikogo. No może czasami do rozmów. Samotność zabija.
Spędzałem dużo czasu szkoląc się w sztukach walki. Pomocne były książki z biblioteki, którą odwiedzałem tak często jak mogłem. Dzisiaj po 2 godzinnym biegu i zjedzeniu przekąski udałem się na patrol. Powoli zmierzchało. Patrolowałem od zmierzchu do świtu. Zdarzało się mi poważnie oberwać, ale dzięki temu stawałem się później ostrożniejszy. Oceniałem szanse za każdym razem. Czy dam radę.
Poprawiłem maskę skacząc po dachach przy pomocy mojej linki do graplingu. Czas rozejrzeć się za kolejną ofiarą. Po kilku godzinach zająłem się jeszcze dwójką drobnych rzezimieszków. Wkrótce nastał ranek. Przeciągnąłem się myśląc co mnie czeka w pracy.
Dziś praca w kawiarni do południa i praca na magazynie. Biegłem do swojej kryjówki. Stworzyłem dwie. Ubezpieczony na wszelki wypadek.
Ani jedna osoba nie podejrzewała, że w tych miejscach ktoś może mieszkać. Ufał swoim instynktom. Ani razu go nie zawiodły. Czuł, że wkrótce coś się wydarzy. Nie potrafił określić co, ale uczucie było mroczne. Nawał w pracy zmęczył mnie a jeszcze miałem zamiar zrobić patrol, ale po drzemce. Powłóczyłem nogami do miejsca spoczynku. Nie było tam wiele, ale nie potrzebowałem dużo rzeczy. Wystarczył mi materac i skrzynia znaleziona w śmieciach. Idąc jedną z uliczek powonieniem skręcić w wąski zaułek. Dzieciak upadł na ulicy wprost pod nadjeżdżające auto. Bystre oko strażnika nie zawodzi i ratuje przed wypadkiem. Maska pojazdu ociera się o ciało zamaskowanego. Tłum gapi zamiera z przerażenia. Pisk opon. Nastolatek odstawia bezpiecznie dziecko powierzając je opiece kierowcy wypadku, który zadzwonił po służby ratunkowe. Nie pokazując nikomu, że jest ranny zniknął w tłumie. Opatrzył siebie jak tylko znalazł się w swojej kryjówce. Ważne, że poza nim nikt nie ucierpiał.
Senna ręka naciska na budzik żeby przestał dzwonić. Ciało obraca się na drugi bok ufne, że czeka je dalszy sen. Budzik wysuwa się z pod ręki i nie przestaje hałasować. Ręka próbuje jeszcze raz, ale trafia w powietrze. Kiedy słyszysz dźwięk o poranku rozpadasz się na kawałki. Jeden z nich chce spać zaś drugi narzeka w obowiązku by wstać. Przebrał się w mundur pracowniczy zrzędząc dlaczego zmusza się do tego. Gdyby zrezygnował z kilku rzeczy to może nie musiałby tyle pracować. Choć znając swój pracoholiczny zapęd nie usiedziałby. Smutne to ,,wyrzutki" społeczeństwa zarabiały mniej od reszty. To nie sprawiedliwe, ale tak działa świat. Dziś na zmianę miał przyjść Rezo. Jego umiejętność to podział osobowości. Jeśli mógł to swoim usposobieniem poprawiał mi humor nawet ten czarny przypadł do gustu. Opowiadał też o swojej rodzinie często. Czułem dziwne emocje. Coś jak tęsknotę i trochę zazdrości. Prowadziłem notes o swoich spostrzeżeniach. Praca wartownika jest niebezpieczna i co za tym idzie nieprzewidywalna. Każdy chce mnie mieć w garści.
CZYTASZ
strażnik nocy
FanfictionBycie innym różniącym się od wszystkich sprawia, że nie jesteś akceptowany. Świat się zmienił a ludzie zmutowali. Zaczęli zyskiwać super moce i je przekazywać dzieciom. Prawie całe społeczeństwo posiada jakieś moce poza paroma wyjątkami. I jak pewni...