Teraźniejszość, kontynuacja weekenduSiedzę koło taty i trzymam jego dłoń. Po raz pierwszy od bardzo dawna widzę go załamanego. Opowiedział mi, że wypił za dużo, przez co nie umie opanować cieknących po jego polikach łez. Wszystko po alkoholu do niego doszło. Choroba własnej żony i to jak coraz trudniej się robi.
On nie chce pomocy. Nigdy jej nie chciał od własnych przyjaciół czy ludzi z zewnątrz. Nie było nawet takiej potrzeby, ale kiedy jego bezpieczna przystań utonęła, nie poradził sobie i chwycił ręką osobę, która skrzywdziła mnie doszczętnie.
Dojrzałam i wiem, że tak to nie powinno wyglądać. On nie miał prawa mnie tknąć, ani mi grozić. Przyjaciele nie chodzą do łóżka, ani się nie całują – chyba, że są przyjaciółmi z korzyściami. My takimi nie byliśmy.
Ufałam mu, a on to wykorzystał i poniewierał.
Już nie byłam tę samą małą Cassie. Jestem teraz Cassandrą Abbey Sandford i nie pozwolę znów wejść sobie na głowę. Gdy przyjdzie ten czas pokażę wszystko światu.
– Będzie dobrze Carl. – słyszę chrapliwy głos Ryle'a. Podnoszę głowę i spoglądam na niego spod przymrużonych brwi. – Pomogę jak tylko będę mógł.
Chłopak wstaje od stołu i poprawia dłuższe już włosy. Ja w tym czasie przyglądam się mu i widzę, że wcale nie zmienił się od ostatniego czasu. Na pewno urosły mu włosy, schudł z sylwetki jak i z twarzy. Jego rysy twarzy są jeszcze bardziej ostre niż wtedy. Te w pełni oddawały jego charakter.
– Mogę porozmawiać z pańską córką? Nie widzieliśmy się trzy lata i...
Mężczyzna nie dokańcza, bo z głośnym dźwiękiem odsuwam się od stołu, a krzesło opada z hukiem na podłogę.
– Nie. – mówię wyraźnie. – Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać ani teraz ani później, Ryle. Nie chcę cię widzieć w moim domu i nie chcę twojej pomocy. Poradzimy sobie z tatą.
Odpowiadam spoglądając kątem oka na starszego mężczyznę. Ten tylko niepewnie unosi wzrok na mnie, a potem na chłopaka. Tak bardzo jest mi żal tego człowieka. Nie zasłużył na cierpienie, które zostało zesłane przez los.
On nie zrobił nic złego. Ani on, ani cała nasza rodzina.
Tylko dlaczego z każdym nowym dniem i z każdym poprzednim zauważam, że każde cierpienie, które zostało na nas zesłane jest jak najbardziej słuszne?
– Wyjdź.
– Cassie... – głos taty przerywa mi. – On nam pomoże...
– Jesteś pijany, tato. Nie odzywaj się.
– Nie, Cassandra! – unosi się Carl. Wstaje od stołu podobnie jak ja i pijackim krokiem podchodzi w moją stronę. – Ryle nam pomoże i czy ci się to podoba czy nie. Potrzebuję go, bo ty nie umiesz zrobić nawet najprostszej rzeczy! Nie wysyłam cię do pracy, bo nawet tam się nie nadajesz! – krzyczy. – W zupełności nie przypominasz matki! Jesteś dużo gorsza!
I gdy myślałam, że tylko krzyk rozniesie się po domu, myliłam się. Od razu po ostrych słowach Carla, moja głowa bardzo mocno obróciła się w lewo. Dłoń ojca zetknęła się z moim polikiem. Szok jaki odczuwam jest nie do opisania. Właśnie druga kochana przeze mnie osoba mnie uderzyła. Dostałam w twarz od samego ojca...
– Ja...
Głos mężczyzny nagle jest inny. Bardziej zdezorientowany, jakby nie wiedział co działo się kilka sekund temu.
– Cassie...ja nie chciałem. Ja...ja..
– Okej. – mówię.
Nie umiem wydusić nic innego. Silę się na zwykłe okej, ale wcale nie było okej.