Trzy lata wcześniej, dzień poznania Ryle'aDziś poznaję kolegę mojego przyjaciela.
To jaką obawę czuję, nie są wstanie opisać moje myśli. Jestem zagubiona jak nigdy w swoim trzynastoletnim życiu, a podczas tych kilkunastu lat doświadczyłam wiele dziwnych dla mnie momentów.
Tak bardzo boję się, kim są ci ludzie – myślę, wpatrując się w odbicie lustra.
Widzę w nim siebie. Na sobie mam sukienkę w drobne, czerwone kwiaty. Na stopach botki, które są moimi ulubionymi. Mamusia kupiła mi je już kilka miesięcy temu podczas jednego z naszych wyjazdów.
Uśmiecham się do lustra i zaczynam dotykać własnych włosów. Są brązowe i dość ciemne, wyglądające raczej na potargane, ale w moim odczuciu są tylko i wyłącznie w artystycznym nieładzie, czyli takie jakie lubię. W końcu te idealnie mnie opisują.
– Hej, Cassie. – słyszę miękki głos przyjaciela, a po chwili widzę go w odbiciu lustra.
Chłopak przytula mnie od tyłu. Jego delikatne dłonie obejmują mnie, a charakterystyczny zapach dociera do mojego nosa. Śmieję się cicho, bo bardzo lubię jak nasze ciała się ze sobą łączą. Jego dotyk mnie uspokaja, a wzrok powoduje, że z mojego serca coś upada. Być może jest to jakaś cięższa dla mnie emocja.
I cieszę się.
Bardzo się cieszę.
– Bardzo ładnie wyglądasz, Cassie. – mówi, odsuwając się ode mnie.
W odbiciu lustra widzę jak chłopak się prezentuje. Ma na sobie za dużą bluzę w szarym odcieniu i czarne spodnie z dziurami – czyli prawie ten sam outfit jaki zazwyczaj ma na sobie, ale wydaję mi się, że Sinclair coś zrobił z włosami.
Są bardziej czarne niż kilka miesięcy temu, a z prostych włosów nie pozostało nic innego jak tylko wspomnienie. Marszczę gęste brwi i odwracam się szybko w jego stronę. Tym razem definitywnie mogę stwierdzić, że mój przyjaciół przeszedł naprawdę wielką metamorfozę. Jego włosy są zdecydowanie krótsze i bardzo lokowane. Dodatkowo ten czarny odcień, który jest bardziej wyrazisty niż w zeszłym tygodniu. Ta zmiana spowodowała, że z dziecinnej twarzy chłopaka nie pozostało tak wiele. Oczywiście ona wciąż jest, bo Sinclair ma dopiero trzynaście lat, ale poprzez krótsze włosy widzę jak powoli zaczyna dojrzewać.
– Ty... – mówię i podnoszę jedną brew do góry. – To przez tę całą Margo?
– Ale co? O co ci chodzi, Cassandra?
– Nie masz grzywki. Jesteś prawie, że łysy. – odpowiadam.
Tak naprawdę nie był łysy, ale cholerka, ta ilość włosów jest drastycznie mniejsza od tamtej. Nie mogę się do tego przyzwyczaić i właśnie to jest najgorsze.
Dopiero w momencie, gdy Chase coś w sobie zmienił, zauważam, że wszystkie dziewczyny mają rację z tym, że przesadzają, kiedy ich znajomi ścinają się na krótko lub pozbywają się jakieś części włosów.
– Jesteś zazdrosna, Cassie. – parska, a ja zaciskam palce na nadgarstku. – I nie, nie obciąłem się dla jakiejś dziewczyny. Zrobiłem to dla siebie.
– Taaak... – przeciągam, śmiejąc się i rozluźniając ciało. – Jak ty się obciąłeś tylko dla siebie to ja jestem wiecznie żywa.
– Fajnie masz. Życie wampira jest zapewne super, ale życie wieczne! Jest jeszcze lepsze. Wtedy można zrobić wszystko!
– Nawiedzę cię. To już pewne.
Śmieję się i omijam go, podchodząc do łóżka. Siadam na nim od razu i zaczynam mielić sukienkę. Wiem, że już tak niewiele czasu zostało do naszego spotkania. Poznam Ryle Kingstona i Margo coś tam – nie pamiętam. Z resztą ta dwójka mnie nie za bardzo obchodzi. Zgodziłam się na to spotkanie tylko i wyłącznie dla Chase'a. Ja nie lubię ludzi, a ludzie nie lubią mnie, więc wiem, że on jak i ona nie obdarzą mnie jakąkolwiek sympatią.