Trzy lata wcześniej, złe chwile, poniedziałekW Crawley żyła sobie pewna dziewczynka. Była jeszcze młoda. Strasznie lubiła i ceniła sobie szczerych ludzi, ale nie mogła sobie zaprzysiąc, że uda jej się takich poznać. Niestety w jej życiu pojawiła się jedna taka osoba, która potem pociągnęła za sobą owczy pęd.
Dziewczyna o pięknych blond włosach, piegach na twarzy i lekko przy tuszy spowodowała, że życie małej Cassie się pokomplikowało. Zmagała się z brakiem wiary w siebie, niekontrolowanym płaczem i atakami paniki, które przejawiały się patrzeniem w jeden punkt. Gdy Cassie tak patrzyła, nie ruszała się. Wzrok w pełni był skoncentrowany na ścianie przed nią. Nawet jej mózg nie pracował. Nie miała ani złych ani dobrych wspomnień. Po prostu wpatrywała się i tak przez wiele godzin. Jednak miała swoją ostoję, Chase'a.
Gdyby nie on, ona już dawano pozbyłaby się życia. Ma dla kogo żyć, prawda, ale jednak sytuacje, które przeżyła były dla niej tak złe, że żyletka do dla niej najmniejszy problem. Jako jeszcze trzynastolatka była bardzo mądra, ale i specyficzna. W końcu jakie młode dziecko myśli o śmierci? Tylko głupcy i tchórzy nie mają odwagi żyć! Bez sensu.
Prawda jest taka, że młodzi czują bardzo dużo. Można mówić wiele: dzieci nie przeżyły tego samego co starsi! Dzieciaki są tylko dzieciakami! Ty masz jakiś problem? Daj spokój. Jak dorośniesz przekonasz się co to są prawdziwe problemy.
Dzieciaki potrafią zrobić dzieciakowi wielką krzywdę. Wystarczy tylko głupie słowo, albo głupie stwierdzenie: to moja ławka. Nie było ciebie, kiedy wybieraliśmy. Trudno, odejdź, aby doprowadziło słabe psychicznie dziecko do rozpaczy. Trzeba powiedzieć szczerze, ludzie dzielą się na kilka typów: na tych pewnych siebie, którzy naprawdę mają wywalone na to, co inni mówią, albo tych, którzy pod powłoczką super twardych i pewnych siebie osób, skrywają duszę, która płacze i przeżywa każdą rozterkę, albo kolejny typ: ci którzy reagują na wszystko. Na najmniejszy szczegół.
W tym wypadku mała Cassie była w trzeciej grupie. Za bardzo brała do siebie, to, co ktoś robił czy mówił. To wydarzyło się w momencie, kiedy Myra Warren na początku roku szkolnego zaczęła kolegować się z małą Cassie. Dla dziewczynki ta koleżanka była spełnieniem marzeń, chociaż nie powinna była tak myśleć. Tak naprawdę przyjaciółka Myry była tą odpowiednią osobą, która sprawiła, że chodź trochę mała Cassie poczuła się śmielsza. Blondwłosa piękność była nie tylko zepsuta na zewnątrz, ale w środku.
Na zewnątrz wydawała się radosną i poukładaną dziewczyną, ale ona taka nie była. Jak dało się jej przyjrzeć widać było maszkarę – pustą niemal trędowatą twarz. To nie oznaczał, że była brzydka, to absurdalne. Po prostu potwór jaki się w niej krył widzą tylko osoby, które widzą jej prawdziwą twarz. Tak jest. Niekiedy ludzie są tak ślepi, że widzą te najlepsze cechy i najpiękniejsze szczegóły, ale tak nigdy nie jest. Każdy człowiek jest na swój sposób zepsuty, a ona i jej świta taka właśnie była.
Pewnej zimowej nocy pojawiły się pierwsze komplikacje. Dziewczynka nie mogła wysłać esemesa do blondwłosej. Z począwszy myślała, że to tylko błąd jej starej komórki, ale prawda okazała zupełnie inna. Panna idealna po prostu ją zablokowała. Potem wszystko działo się w zawrotnym tempie. Przestała się odzywać, zaczęła unikać, a potem zabierać osoby, z którymi Cassie się trzymała. Chociaż może i nie. Wpierw była nowa dziewczynka. Piękna czarnowłosa piękność za granicy. Wydawała się dobra i miła, ale prawda była taka, że ona była taka sama jak reszta. Blondynka przygarnęła ją i mała Cassie została bez odpowiedzi. Mija tak kilkanaście tygodni, aż w końcu przyszła rozmowa, a co z niej się dowiedziała? Tyle, że ta się nie obraziła, tylko potrzebowała odciąć się od telefonu itd.
Jakie to było śmieszne, kiedy to usłyszała. Na szczęście mała Cassie ma oparcie w mamie i ta powiedziała jej „argument", który użyła dziewczyna. Za bardzo czuła, że coś jest nie tak. Jednak mama mówiła jej, że to dobrze. Że uśmiech tej całej dziewczynki o złocistych włosach był sztuczny i ukrywał przed wszystkimi coś więcej niż ból. Lepiej dla córki było dowiedzenie się przerażającej i bolesnej prawdy niż tkwić w sztucznej i niepotrzebnej przyjaźni.
Brak rozmowy trwał już kilka miesięcy.
To dobrze. Nawet bardzo dobrze, jednak nic nie mogło być na tyle kolorowe, by było idealnie. Ludzie mają to do siebie, że nie są bez wad i mała Cassie jedną taką wadę miała – brak umiejętności przebaczania i chęć zemsty. Mała Cassie miała złe myślenie. Lubiła myśleć o tym, aby Myra doznała większej krzywdy niż ona sama. Pragnęła tego, ale z czasem była już coraz bardziej obojętna. Tylko szkoda, że jej osoba przewijała się jej codziennie, bo chodzą do tej samej szkoły.
Jej głośny śmiech jest odrażający. Tak bardzo ją to drażni, bo ona sama nie może tego poczuć...
[...]
– Co to jest, Cassie?
Wchodząc do pokoju, po szkole, od razu moim uszom dostaje się głos. Dokładnie znany mi głos. Przystaje tak szybko jak tylko mogę.
Miał wyjechać. On naprawdę miał wyjechać, a teraz widzę jego osobę w moim pokoju. Dodatkowo widzę jak na swoich kolanach ma jakiś zeszyt. Rozpoznaje go. Ryle Kingston właśnie przeczytał mój pamiętnik.
Na szczęście to ten drugi. To w nim opisuję drażliwe sytuację w szkole. Tam piszę znienawidzonych przeze mnie ludzi i opisuje każdy szczegół z ich życia. Jest tam, co mnie w nich odrzuca i to jak poszczególne osoby się zachowują. Moje obserwacje. Moje żale i złe chwile.
Przełykam ślinę cofając się. Nikogo nie ma w domu. On zawsze zna godziny przyjazdu rodziców do domu. Jest zawsze krok przed wszystkimi i to jest naprawdę straszne. Nie czuję się bezpiecznie. Nawet we własnym domu, a mama i tata powtarzali mi zawsze, że dom to moja ostoja, w którym powinnam czuć pewność, że nic mi się nie stanie.
– Nic. – odpowiadam, cofając się na korytarz.
Chcę zwiać, bo się boję. Nie chcę już cierpieć. Nie chcę być znów naga, ani nie chcę być poniżana. Jestem dzieckiem, a dzieci nie powinny cierpieć, prawda?
– Myra Warren spierdoliła ci życie? – pyta ponownie Ryle.
Przeczę.
– Nie? – śmieje się i nagle schodzi z mojego obrotowego krzesła.
Przełykam ślinę ze strachem. Ryle jest wysoki i to, że nade mną góruje czuję nawet będąc kilka metrów od niego. Jego zimne zielone oczy wpatrują się we mnie, a moje kolana się uginają. I to nie dlatego, że podoba mi się ten chłopak. To nie jest to uczucie jak na filmach. Kolana są tak wiotkie, że nie jestem wstanie się nagle ruszyć. Po prostu stoję na środku korytarza wlepiając spojrzenie na chłopaka.
– To dlaczego ją opisałaś? – dopytuje. – Zrobiłaś to tak dokładnie. Wszystkie jej grzeszki, to jak bardzo chcesz, by ta równie, co ty straciła wszystko. Powiedziałaś nawet jej sytuacje z chłopakiem. – prycha. – Masz rację, że twoja największą wadą jest nie przebaczanie i duża mściwość, ale wiesz co, Cassie?
Wtedy błagam siebie w myślach, aby tylko coś powiedział i poszedł sobie. Miał odejść, a teraz znów tu jest. Nie rozumiem, dlaczego nie daje mi spokoju.
– Ale to właśnie w tobie lubię. To, że jesteś nieprzewidywalna i zarazem w chuj słodka. Nie przejmuj się tą dziewczyną. Zajmę się nią i zrobię to, co napisałaś o niej. Każdy o niej zapomni, a jej śmiech już nigdy nie wyjdzie z jej ust.
Nie. Nie rozumiem. On nie może jej nic zrobić. Może i ta dziewczyna jest zła i podstępna, ale nie na tyle, aby życzyć jej śmierć lub cokolwiek innego.
– Wyjeżdżam dziś, Cassie, ale tej nocy, zajrzę do szkoły. Przekonasz się jak do niej wrócisz. Kocham cię moja gwiazdeczko, pamiętaj, że zawsze będę cię chronił.