24. Szczęście

42 5 4
                                    

Następnego dnia gdy tylko się obudziłem, poczułem się szczęśliwy jak nigdy. Miałem przy sobie cudownego człowieka, z którym miałem nadzieję stworzyć coś pięknego i w którym miałem ogrom wsparcia, wspaniałą córeczkę, pracę, która była moją pasją. Miałem nadzieję, że teraz już zawsze będzie tak dobrze jak teraz. Z uśmiechem na ustach wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki się ogarnąć. Po chwili wróciłem. Nina też się obudziła

- Dzień dobry księżniczko. Wyspałaś się? - zapytałem.

- Tak - odpowiedziała mi.

- To dobrze. Chodź, przebierzemy piżamkę, umyjemy buźkę i pójdziemy na śniadanko - podniosłem córkę z łóżeczka i poszliśmy do łazienki, po drodze zabierając jej ubrania. Tam ja przebrałem i umyłem buzię.

Idziemy dzień śniadanko. Zobaczymy co tam wujkowie robią - powiedziałem i wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy na dół. Prawie cała kadra była już na miejscu

- Hej - przywitałem się.

- Hay - powiedziała moja córeczka.

- Cześć. Cześć maluchu - reszta też się z nami przywitała.

- A co ty taki zadowolony? - zapytał Stephan.

- Właśnie - zgodził się z nim Karl.

- A co to, nie mogę mieć dobrego humoru? - nie chciałem zdradzać przy całej kadrze, że coś łączy mnie z Gregorem. Po pierwsze to chyba trochę za wcześnie, po drugie trochę bałem się jak zareagują.

- Możesz, ale to podejrzane nawet jak na ciebie - wtrącił się Markus, a ja tylko wywróciłem oczami i poszedłem po jedzenie dla mnie i dla Niny. Wróciłem do stolika i zacząłem karmić małą, sam jedząc i rozmawiając z kolegami. Po kilkudziesięciu minutach zaczęliśmy wracać do swoich pokoi

- Andi - usłyszałem głos Stephana, więc zatrzymałem się - ode mnie się tak łatwo nie wymigasz. Co się stało, że jesteś taki szczęśliwy?

- Chodź do mnie, to ci opowiem - Steph wiedział o moim uczuciu do Gregora, więc jemu mogłem powiedzieć. Skierowaliśmy się do mojego pokoju. Gdy weszliśmy do środka i usiedliśmy na łóżku. Nina podeszła do swoich zabawek. Stephan nic nie mówił, jednak widziałem, że nie może się doczekać aby dowiedzieć się co się stało.

- Powiedziałem Gregorowi, że się w nim zakochałem - zacząłem.

- To świetnie! Jestem dumny! A sądząc po uśmiechu to dobrze zareagował - mój przyjaciel naprawdę się ucieszył i przytulił mnie.

- Powiedział, że też coś do mnie poczuł. Więc teraz będziemy starać się coś z tego ułożyć, żeby coś z tego wyszło

- To wspaniale! Trzymam kciuki, żeby wszystko użyło się po waszej myśli - uśmiechnął się.

- Dziękuję. Chyba wreszcie wszystko zaczyna się układać - westchnąłem.

- Oby. Bo zasługujesz na to.

- Dziękuję. Dziękuję za to, że mnie wspierasz, że mnie wysłuchiwałeś, pomagałeś - naprawdę byłem mu wdzięczny. Taki przyjaciel to skarb.

***

Wszystko się układało super. Co prawda przez odległość nie mogliśmy widywać się z Gregorem tak często jak byśmy chcieli, ale staraliśmy się spędzać razem czas, kiedy tylko mogliśmy.

Tydzień później, po niedzielnych zawodach do mojego pokoju przyszedł Gregor

- Hej - przywitał się z uśmiechem.

- Hej - przytuliłem się do niego.

- Gratulacje. Świetny konkurs- pocałował mnie lekko. Zająłem piąte miejsce, więc było dobrze.

- Dziękuję - przytuliłem się do niego mocniej. Po chwili jednak odsunął się ode mnie.

- Szykuj się, zabieram cię gdzieś.

- Co? Zabierasz mnie na randkę? - zdziwiłem się

- Dokładnie

- To muszę zadzwonić do opiekunki, czy zostałaby dłużej z małą - wyciągnąłem telefon i wybrałem numer. Na nasze szczęście zgodziła się.

- Załatwione, mamy dwie godziny. Daj mi chwilę - poszedłem do torby, z której wyciągnąłem ubrania i poszedłem do łazienki się ogarnąć.

Cieszyłem się z tego, marzyłem o tym, ale z drugiej strony się stresowałem. Chciałem, żeby ta randka wyszła fajnie, żeby było miło, nie chciałem zrobić z siebie idioty. Po kilkunastu minutach wyszedłem.

- Dobrze wyglądasz - powiedział przyglądając się mi.

- Dziękuję - uśmiechnąłem się.

- Gotowy?

- Tak

- To idziemy - założyłem buty, kurtkę, szalik i czapkę, zabrałem rękawiczki i wyszliśmy.

- Gdzie tak w ogóle idziemy? - byłem ciekawy co wymyślił.

-Tu niedaleko jest całkiem fajna knajpka, pasuje?

- Oczywiście - uśmiechnąłem się. Gregor delikatnie złapał mnie za rękę, jakby nie było pewny czy może. Uścisnąłem jedynie mocniej jego dłoń, dając znać, że mi to nie przeszkadza. Zaczęliśmy rozmawiać o dzisiejszym konkursie - o wynikach, o warunkach. Rzeczywiście, knajpa była blisko. Jednak Gregor prowadził mnie gdzie indziej

- Gdzie ty idziesz, przecież tam było wejście? - zdziwiłem się.

- Chodź - po chwili już wiedziałem, weszliśmy przez wejście dla personelu - założę się, że przynajmniej jeden ze stolików jest zajęty przez ludzi będących na konkursie, którzy by nas rozpoznali, a nie chce robić sensacji, chcę spędzić spokojny wieczór z moim ukochanym, a nie rozdawać autografy czy zdjęcia. Albo co gorsza ktoś doniósłby o nas do mediów, a na to jest za wcześnie - gdy usłyszałem, że nazwał mnie ukochanym... Wzruszyłem się, a moje serce się roztopiło.

- Racja - zgodziłem się. Usiedliśmy przy stoliku odgrodzonym parawanem - czyli rozumiem, że zaplanowałeś to już wcześniej?

- Tak, zadzwoniłem i poprosiłem o parawan i możliwość wejścia innym wejściem.

Wtedy pojawiła się kelnerka z kartami. Wybraliśmy zamówienia, a po chwili wróciła kelnerka, aby je zebrać. My zaczęliśmy rozmawiać. Po kilkudziesięciu minutach przyniesiono nasze zamówienia. Zaczęliśmy jeść komentując nasze wybory. Bardzo miło pędziliśmy tam niecałe półtorej godziny, potem musieliśmy wracać, a właściwie ja musiałem.

- Wejdziesz? Będzie mi bardzo miło uśmiechnąłem się. Nie chciałem się z nim rozstawać.

- W takim razie chętnie - odwzajemnił uśmiech.

- To trzymaj klucz, a ja pójdę po Ninę. Zaraz wracam, ok?  - pokiwał głową, więc podałem klucz, a sam poszedłem piętro wyżej, aby wziąć zapewne śpiącą już córkę. Zapukałem cicho, a po chwili drzwi się otworzyły.

- Dobry wieczór. Nina już śpi - powiedziała opiekunka.

- Dobry wieczór. Dobrze, dziękuję bardzo. Była grzeczna?

- Oczywiście - rozliczyłem się za ten weekend, wziąłem małą na ręce i żegnając się  poszedłem do siebie. Otworzyłem łokciem drzwi, na szczęście Gregor nie zamknął ich na klucz. Posłałem mu uśmiech i położyłem Ninę do łóżeczka. Gregor też podszedł do łóżeczka i pogłaskał małą, potem usiadł na łóżku. Ściągnąłem kurtkę i buty. Usiadłem obok niego

- Wiesz co? Nigdy nie pomyślałbym, że moje życie się tak ułoży. Że będę samotnym ojcem, że zwiążę się z mężczyzną. Ale nie narzekam. Jestem naprawdę szczęśliwy - naprawdę tak było.

- Cieszę się. I obyś był szczęśliwy jej najdłużej

It Wouldn't Be The Same Without You | Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz