rozdział czternasty

1.5K 65 7
                                    

Mia

Dla bezpieczeństwa rozłożyliśmy wszystkie książki w kuchni na wyspie, bo po ostatniej wspólnej nauce wiedziałam już, że nawet kanapa w salonie nie chroni mnie przed zrobieniem jakiejś głupoty. Tym bardziej, że Arthur miał awarię i ni cholery nie chciał współpracować.

Usiedliśmy naprzeciw siebie. W wystarczającej odległości, bym nie czuła jego odurzającego zapachu, wciąż jednak przeszkadzał mi sposób, w jaki koncentrował się na czytanej lekturze i w charakterystyczny sposób marszczył brwi.

Swoją książkę otworzyłam na przypadkowej stronie i udało mi się już trzykrotnie przeczytać pierwszy akapit, całkowicie bez zrozumienia.

- Potrzebuję kawy. Chcesz? - rzuciłam, oschlej niż zamierzałam.

To nie tak, że celowo byłam niemiła, po to tylko, by uprzykrzyć temu gościowi życie. To jakby... automatyczny mechanizm, który uruchamiał się za każdym razem, gdy był tylko w pobliżu. Z miejsca zamieniałam się w szowinistyczną wojowniczkę Xenę, a moim nadrzędnym celem było ścinanie głów wszystkim mężczyznom i zasadzenie w ich karkach tojadu, hodować go w swoich trofeach, a następnie podtruwać nim kolejne ofiary. Wyrafinowany rodzaj zemsty na tej niewdzięcznej rasie, choć obawiałam się, że moja postawa zanadto zdradzała moje zamiary, bym mogła zostać kiedyś seryjnym zabójcą. 

- Chcę, ale pozwól, że zrobię ją sam - odparł, wciąż z nosem w książce. Musiał poczuć na sobie mój zdziwiony wzrok, bo uniósł głowę i uśmiechnął się sztucznie. - Jakoś Ci nie ufam.

Mówiłam.

- Jak chcesz. - Wzruszyłam ramionami i zrobiłam mu miejsce obok siebie.

Uniósł rękę, by otworzyć szafkę z kubkami, a ja schyliłam się odruchowo, by uniknąć zderzenia z drzwiczkami. Spojrzał na mnie litościwie i zaczął machać nimi, udowadniając tym samym, że dzieli mnie od niej jeszcze spora odległość, która pozwoliłaby mi nawet na śmiałe podskoki.

Zgromiłam go zimnym wzrokiem i mało brakowało, bym wystawiła mu język, co nie byłoby dojrzałym zachowaniem, ale z pewnością poprawiłoby mi humor.

- Jesteś jak york - burknął, zalewając proszek wrzątkiem.

- Już to mówiłeś. Wszyscy mieszkańcy tego apartamentowca mają jakieś problemy? Jeden ma zespół Tourette'a, drugi Alzheimer, a reszta?

- Ty, jak podejrzewam, cierpisz na nimfomanię.

- Nie nazwałabym siebie cierpiącą.

Przewrócił oczami z irytacją i opadł z powrotem na krzesło.

- Przygotowałaś się do dzisiejszej debaty, czy znów będziesz błądzić po omacku? - zapytał z wyższością i dmuchnął w kubek, by napój ostygł.

Złożył pełne, idealnie wykrojone usta w mały dziubek, przez co na chwilę straciłam rezon i gapiłam się na nie bezwstydnie, myśląc o tym, jak miękkie są w dotyku. - Mia?

Poderwałam głowę na dźwięk swojego imienia i niechętnie musiałam przyznać, że to najlepsze, co ostatnio słyszałam. Skarciłam się w duchu za tę myśl i usiadłam naprzeciw niego, w jeszcze podlejszym nastroju.

- Rzucasz wymyślone argumenty, niepoparte dowodami, złotko. Kto tu błądzi po omacku?

- Ostatnim razem pozwoliłem sobie na swobodną interpretację, dziś przychodzę z dowodami - odparł, przyglądając mi się z taką pewnością, że miałam ochotę strzelić go w twarz za tę zuchwałość.

- Zamieniam się w słuch. - Posłałam mu wymuszony uśmiech i upiłam pierwszy łyk kawy. - Mmm... - westchnęłam z zadowoleniem i kątem oka dostrzegłam, jak Thom poprawia się na krześle.

Nowy Sąsiad - Tom 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz