rozdział dwudziesty piąty

1.4K 74 5
                                    

Agnes

Nie było mnie tu już kilka tygodni, bo bałam się zostawiać Mię samą, a ona uznała, że woli sczeznąć, niż spędzić godzinę z Claire. Kiedy więc przekroczyłam próg domu, żołądek związał mi się w ciasny supeł, bo do mojej głowy napłynęły wszystkie ożywione wspomnienia i musiałam przyznać, że większości towarzyszyło kojące uczucie.

James był wspaniałym ojczymem i jeszcze lepszym ojcem dla Noah i Jack'a, dlatego w pewnym sensie obawiałam się tego, co wydarzy się po ujawnieniu prawdy o mojej matce... Najpewniej w tym samym momencie, w którym dotrze do niego, jak wyrachowaną suką jest Claire, jednocześnie skreśli i mnie, za co nie mogłabym go winić. Miałam tylko nadzieję, że wciąż będę mogła widywać małego Jack'a.

Z salonu dobiegł głośny płacz niemowlęcia, rzuciłam więc torbę na ziemię i pobiegłam do niego, by wyjąć z kołyski i utulić w ramionach. Gdy tylko znalazł się w nich, odetchnęłam z olbrzymią ulgą i poczułam, że jestem we właściwym miejscu... Pierwszy raz, od bardzo dawna. Nie miałam pojęcia, jak bardzo tęsknie za tym maluchem, dopóki nie poczułam jego gładkiej skóry i dziecięcego zapachu. Policzki zaczynały mu się robić nieco pyzate, co Noah musiał żartobliwie skomentować.

- Powodzi Ci się, młody. - Uśmiechnął się szeroko, gładząc jedną dłonią policzek Jack'a, a drugą odruchowo położył mi na lędźwiach.

Gdy tylko to zrobił, wciągnęłam z sykiem powietrze i przestałam oddychać, odurzona bliskością i tak zwykłym dotykiem, którego brak doskwierał mi coraz bardziej. Wyczuł, kiedy się spięłam i zamiast zabrać dłoń, zacisnął ją mocniej i przysunął się do nas.

- Noah... - szepnęłam, nie mogąc oderwać wzroku od jego ust. To, co się ze mną działo, było poza wszelką kontrolą.

- Później, kochanie. - Serce zabiło mi szybciej na ten pieszczotliwy zwrot. - Najpierw obowiązki, później przyjemności - dodał, a na jego twarzy wypełzł leniwy, pełen miłości uśmiech.

Jak na zawołanie, główni zainteresowani zeszli na dół i o ile James ucieszył się szczerze na nasz widok, Claire zmrużyła tylko podejrzliwie oczy.

- Co tu robicie? - zapytała nieco ostrym tonem, a James skarcił ją spojrzeniem.

- Przyjechali do domu, Claire. Zawsze mogą po prostu wpaść, bez zapowiedzi.

- A on? - zapytała, wskazując na Matt'a.

- A ja... Odkrywam karty. - Uśmiechnął się szeroko, na co lekko zbladła.

- Siadajcie, dzieciaki. Zrobię nam kawy - rzucił beztrosko James i ruszył do kuchni.

Wyglądał już nieco lepiej, co oznaczało, że Jack zaczynał przesypiać nocki, bo jeśli chodzi o Claire, to ona akurat nic się nie zmieniała. Wciąż emanowała pięknem i nieskazitelną elegancją, nawet teraz, kiedy nagle złapała ją kolejna migrena.

- Och, czuję się... - Ułożyła omdlewającą dłoń na czole, a drugą zaczęła się wachlować. - Potwornie, chyba jednak się położę.

- Siadaj - warknął Noah nieprzyjemnym tonem, a James nastawił wyczekująco uszu.

- James, pozwolisz swojemu synowi zwracać się do mnie w ten sposób? Oczekuję przeprosin - powiedziała, kręcąc się na krześle.

- Zaraz Ty będziesz przepraszać i mam nadzieję... pakować.

- Jak śmiesz... - żachnęła się i chwyciła teatralnie za serce.

Przewróciłam oczami i usiadłam z małym Jack'iem naprzeciw niej, chcąc dobrze widzieć, jak wszystkie jej plany biorą w łeb.

Nowy Sąsiad - Tom 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz