Sprawa do rozwiązania

722 46 69
                                    

Witam serdecznie wszystkich w kolejnym rozdziale!
Trochę trzeba było się naczekać!
Mamy nadzieję, że się spodoba wam taki bieg wydarzeń!
Bo zaczyna się akcja i to nie byle jaka!
Miłego dzionka życzę!

Komenda Mission Row to jedna z większych komend w okolicy jak i w mieście. Jedyna pełniąca życiem gdyż nie było wystarczająco dużo funkcjonariuszy aby zapełnić wszystkie miejsca pracy dla policji. Z cichym westchnięciem wjechałem na dolny parking aby zaparkować swój samochód na wolnym miejscu parkingowym. Dużo wozów stało na swoich miejscach inne były nie policyjne, bo niektórzy własnymi samochodami przyjeżdżali i zostawiali je zamiast ich policyjnych radiowozów. Każdy miał prawo decydować o swoim radiowozie tak jak ja zadecydowałem iż będę nim dojeżdżać do pracy i będzie używany do prostych ludzkich czynności. Tylko wtedy nie wolno używać kogutów ani wymuszać od lokalnych pierwszeństwa, bo jest się uprzywilejowanym wozem.

Wyłączyłem silnik veci i wyciągnąłem ze stacyjki klucze, a następnie wyszedłem ze środka zamykając delikatnie drzwi za sobą. Od razu skierowałem do drzwi z parkingu, które poradziły do piwnicy gdzie były cele, archiwum oraz kilka sal do przesłuchań "złych" ludzi. W swojej karierze wysłałem kilka osób na długie lata odsiadki więc też dużo miałem przez to wrogów, jednak nie bałem się ich. Zbyt dużo i tak zrobiłem w życiu aby żałować kilku błędów, które według prawa są poprawne, a według mafiozów są negatywne. Poprawiłem mundur i skierowałem się do schodów na parter gdzie było kilka podstawowych rzeczy każdego funkcjonariusza. Dużo z nas siedziało za biurkiem wyczekując zgłoszeń czy notując i składając raporty do szefa policji, który pilnował tego ambarasu. Skoro mowa o szefie policji był to sam Sonny Rightwill. Doświadczony i mający respekt wśród wszystkich tych złych jak i dobrych, białowłosy policjant. Był wzorem dla wszystkich i każdy miał szacunek dla mężczyzny, który wymagał od nas bardzo dużo, ale w sumie to dobrze, ponieważ przynajmniej jednostka była bardzo dobra i zawsze na miejscu gdy trzeba było. Tylko nie zawsze gdy potrzebuje ja pomocy. Dla ludzi chodzący terminator to da radę ze wszystkim. No tak to nie działa i to jest najgorsze iż w pewnym momencie szczęście nie będzie mi dopisywało, a naprawdę stanie mi się taka krzywda z której nie wyjdę tak szybko ze szpitala bądź w ogóle.

-105 status pierwszy - zgłosiłem na radiu idąc do zbrojowni po to co brakuje mi przy sobie. Trzeba przy okazji amunicję uzupełnić w pistolecie i wymienić teizer, bo ten nadaje się do kosza.

-01 do 105 - padł komunikat na radiu, a od razu było słychać iż woła mnie szef policji.

-105 zgłasza - odpowiedziałem wybierając kajdanki do wyposażenia i przypinając je do pasa.

-Do biura zapraszam.

-10-4 - odpowiedziałem i na szybko dobrałem amunicję oraz nowy teizer. Szef nie lubi gdy się człowiek spóźnia i to zrozumiałe iż systematyczność oraz punktualność jest dla niego najważniejsza. Zapukałem do drzwi biura, które mieściło się piętro wyżej wraz z ważniejszymi pomieszczeniami jak sala konferencyjna, kilka biur dla wysoko postawionych czy Aiadu. Wszystko było kontrolowane i z jednej strony dobrze z drugiej nie.

-Proszę! - padło słowo na które czekałem więc uchyliłem drzwi i wszedłem do środka.

-Tak szef? - spytałem zamykając za sobą drzwi.

-Usiądź - pokazał dłonią na krzesło na przeciwko jego biurka więc wykonałem polecenie wyższej rangi i spojrzałem na mężczyznę zastawiając się do czego to dąży - wiesz po co cię tutaj wezwałem?

-Nie za bardzo szefie - odparłem spokojnym głosem, a mężczyzna przesunął w moją stronę teczkę, którą wziąłem i podniosłem w dłoniach. Bez zwlekania przejrzałem na szybko akta i zdziwiłem się dosyć mocno - dlaczego szef mi to pokazuje?

Historia srebrzystego wilka |Morwin|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz