Powrót do rzeczywistości?

461 34 16
                                    

Witam wszystkich serdecznie!
Dziś dość ciekawy rozdział:3
Więc troszkę się dzieje!
Życzę wszystkim miłego dzionka i czytania

Przygotowany byłem już do pracy i ubrany w swój mundur, a co dziwne nadal byłem w domu pana Kuia, który uśmiechnął się na mój widok gdy zszedłem na dół do kuchni.

-Na pewno czujesz się dobrze aby iść do pracy?

-Tak jestem pewny i powinienem już wrócić! Lubella sam powiedział, że ze mną jest już w porządku! - oznajmiłem spokojnie i uśmiechnąłem się do niego siadając na swoim miejscu. Dostałem od Sana talerz z kanapkami więc mu podziękowałem.

-To od razu zobaczysz czy uwinęli się z tym śledztwem abyśmy mogli sprzedawać na swoim terenie metę? - spytał Dia, a ja skinąłem głową na tak.

-Sprawdzę od razu co tam Dante ogarnął z tym.

-Uuu od razu mu przekaż pozdrowienia ode mnie - zachichotał Carbo i chyba nadal nie oberwał od Dante za zabrudzenie mustanga.

-Lepiej nie, bo on cię chyba jeszcze nie zabił za mustanga - odparłem mu.

-Aaaa to nie cofam! Ja chcę jeszcze po żyć!

-O co chodzi? - wtrącił się w naszą rozmowę Chak.

-Dokuczałem Capeli i przeciąłem no i tak trochę obiecał, że pójdę siedzieć jak mnie złapie - uśmiechnął się niepewnie, a następnie wgryzł się w kanapkę starając chyba ominąć temat, który powstał przez niego.

-Ile razy mówiłem ci abyś nie zaczynał z synem szefa policji! - burknął chińczyk widocznie nie zadowolony z tego, że jego podopieczny robi problemy. Jednak coś kryło się za jego maską, którą miał nałożona na twarz. Nie rozumiałem jednak co się kryło za tym.

-Nie będę robić problemów - wyszeptał spuszczając głowę, ale ja w sumie rozumiałem, dlaczego to robi.
Tylko jaki powód musi mieć Kui aby odsuwać Carbo od Dante, skoro widać to gołym okiem, że ciągnie go do policjanta. Choć to też może być ryzykowne tak syna samego szefa policji wplątywać w mafię. Przykro mi się zrobiło, bo Nicollo zasługiwał jak wszyscy na szczęście jeśli te szczęście było ryzykowne. Tak samo mój powrót do pracy po prawie miesiącu nie obecności. Z pewnością będę miał jakieś zaległości bądź sprawy do których od razu mnie wyślą, ale mam nadzieję, że nie będzie to pilnowanie świadka, bo chciałbym w końcu uczestniczyć w poszukiwaniach gangów i mafii oraz tych co zagrażają życiu świadka. Niż stać i go pilnować za dnia oraz w nocy. Miałbym czas aby iść do wilka i spędzić z nim poranek albo wieczór. Nie wiedziałem jak mam do niego mówić. Zastanawiało mnie jak mogę na niego wołać by tylko przyszedł do mnie. Te cudowne żółte ślepia, które wpatrywały się we mnie powodowały dreszcze na moim ciele.

-...Gregory! - dotarło do mnie, że ktoś mnie woła więc wróciłem na ziemię i rozejrzałem się na boki nie wiedząc co się dzieje.

-Tak?

-W porządku? - spytał Vasquez na co zmarszczyłem brwi.

-Tak po prostu się zamyśliłem, a co?

-Wpatrywałeś się w stół od pięciu minut nie reagując na nic - powiedział Albert widocznie zmartwiony. Prawie miesiąc z nimi mieszkam więc jakby nie patrzeć nasza znajomość ze wszystkimi przeszła wyżej i mogę powiedzieć, że traktują mnie jak prawdziwego członka rodziny. Pomimo iż niektórzy członkowie rodziny traktowali mnie tak od początku to jednak teraz czułem się tu bardzo dobrze. Jednakże wiedziałem, że ta sielanka musi się skończyć i będę musiał wrócić do mieszkania, a przede wszystkim do swojego życia niż żyć ich trybem życia.

Historia srebrzystego wilka |Morwin|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz