Powiedzenie, że czuło się, jakby przejechał po kimś walec, było w moim przypadku niesamowicie trafne. Wszystko mnie bolało, ciężko mi się oddychało. Nie potrafiłam nawet się poruszyć, bo moje ruchy krępowała ciasno zawiązana lina na nadgarstkach i kostkach. Otworzyłam oczy, ale to wcale nie sprawiło, że widziałam cokolwiek więcej. Tak jak jakoś czas temu cieszyłam się, że obudziłam się, nie będąc związana, zakneblowana i z workiem na głowie, tak teraz zaśmiałabym się samej sobie w twarz, bo właśnie to się spełniło. Może nie miałam niczego w ustach, ale i tak czułam, że lepiej się teraz nie odzywać.
Poruszyłam nieznacznie głową, czym musiałam wzbudzić zainteresowanie osób przebywających w tym samym pokoju i o których nie miałam pojęcia.
— Dobrze, że już się obudziłaś.
Usłyszałam głos jednego z mężczyzn, bo po krokach zbliżających się do mnie stwierdziłam, że była ich minimum dwójka.
Widziałam cień, zbliżających się do mnie dłoni. Nie wiedziałam czego się spodziewać, co wcale mi się nie podobało. Może byłam jeszcze zbyt otumaniona by czuć jakikolwiek strach, ale długo ten stan nie trwał. Kiedy tylko mężczyzna ściągnął mało delikatnie worek z mojej głowy, a przed sobą ujrzałam ciemny pokój i moich dwóch oprawców, wszystkie emocje uderzyły mnie w twarz, pozbawiając ponownie zdolności do oddychania. I choć już nic nie blokowało mi nabrania powietrza, to nie potrafiłam tego uczynić. Dopiero kiedy jeden z nich zaczął klepać mnie po twarz, doszłam z powrotem do siebie.
— Nie odlatuj tak szybko. Jeszcze nam się przydasz. — W swoim głosie zawarł tajemniczą groźbę, na co moje ciało zadrżało z przerażenia. — No więc. — Zabrał krzesło stojące pod ścianą i usadowił naprzeciwko mnie, oparciem w moim kierunku. Usiadł na nim i kontynuował swoją wypowiedź — Chcemy tylko porozmawiać. — Uśmiechnął się drwiąco.
Jedyne co potrafiłam to patrzeć na niego w strachu i byłam wręcz pewna, że wszystkie kolory odpłynęły mi z twarzy. Nie miałam pojęcia, kim byli i czego ode mnie chcieli, a to tylko bardziej wzbudzało mój strach, bo kiedy nie wiedziało się, czego można było się spodziewać, stawało się to o wiele bardziej przerażające.
— Twój chłoptaś bardzo narozrabiał — zaczął ponownie mężczyzna, widząc, że ze strachu nie byłam w stanie nic wydusić. Obserwowałam każdy jego ruch, jakby miał mi zadać nim ostateczny cios. — Tak naprawdę nie chodziło nam o ciebie — przyznał, zakładając ręce na oparciu krzesła i opierając o niego głowę, by mieć na mnie lepszy widok. — Mieliśmy nadzieję, że mając ciebie uda nam się go w końcu zmusić do konfrontacji, ale chyba nic z tego. — Zacmokał niezadowolony. — Tchórzliwy z niego dupek.
— Aaron n-nie jest taki — rzuciłam, zanim zdążyłam pomyśleć, ale chęć obronienia go była większa.
— Aaron? — Zdziwił się mężczyzna. — To z nim też sypiałaś? — Zaśmiał się nagle rozbawiony. — Nam chodziło o Caspera.
Nie wiedziałam, co miałam o tym myśleć. Casper również był zamieszany w to bagno? Nie zauważyłam nic takiego. Idiotka. Nie potrafiłam nawet zauważyć, że chciał mnie tylko przelecieć i dosypał mi coś do drinka. Więc nic dziwnego, że i o tym nie wiedziałam. Tylko dlaczego złapali mnie, skoro nie byliśmy nawet razem. Znaliśmy się zaledwie kilka dni. Naprawdę obserwowali go w aż takim stopniu, by zauważyć, że zaczął się ze mną spotykać? Nie pomyśleli o tym, że wolałby uciec niż ratować ledwo poznaną dziewczynę? Chyba że mieli nadzieję na jego bohaterską duszę.
— Już zaczynałem się bać, że nic z tego nie będzie, ale może drugi okaże się większym romantykiem, by cię ratować — Wtrącił towarzysz mężczyzny.
CZYTASZ
Zanim Cię Poznałam
ActionJego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając się nie zatonąć. Zawiera wulgaryzmy!