Rozdział 42

915 20 17
                                    

Rozdział nie jest sprawdzony, więc wszystkie błędy musicie mi wybaczyć 😅
Jutro będę je poprawiać, ale chciałam już dzisiaj dać wam rozdział 😉

Moje życie, zamiast powoli układać się, bo przecież stałam się dorosła, zaczęło pędzić w całkiem innym kierunku, na pewno nie do szczęśliwej i spokojnej przyszłości. Czułam, że powoli przechodziło to zdrową granicę, albo zrobiło to już dawno temu. W końcu zaczynałam patrzeć na te fatalną sytuację, w jakiej się znalazłam z lekkim optymizmem. Aż nie mogłam doczekać się spotkania z Chrisem. Nie z sympatii do niego, a dlatego, by uzgodnić szczegóły moich dalszych działań. Do jakiegokolwiek miłego uczucia względem niego raczej nie było mowy. Raczej zaczynałam patrzeć na nas, jak na relacje szefa z pracownikiem. Tylko że ja pracowałam na czarno.

Obserwowałam moją matkę, która przechodziła już piąty raz tą samą trasę z salonu do kuchni, patrząc czy o niczym nie zapomniała. Starała się wszystko dopiąć na ostatni guzik, choć było to zwykłe spotkanie z sąsiadami, ona i tak chciała wyjść jak najlepiej. Nie mogłam zaproponować jej nawet swojej pomocy, bo mogłabym zrobić coś nie tak, jak by chciała i to byłaby moja wina.

Dlatego właśnie, jak pies za szynkę obserwowałam, jak wraca się po paczkę idealnie poukładanych serwetek.

A nie miało być to przypadkiem zwykłe spotkanie przy kawie i cieście?

Uniosłam wzrok na zegar. Do przyjścia gości zostało jedynie pięć minut, a ja już szukałam wymówki, by stąd uciec. Miałam iść do Debry, ale matka uparła się, bym została, chociaż na chwilę. Chciała się mną pochwalić? Nie sądziłam, że było czym. Nie pracowałam, a studia ostatnio stały się dla mnie bardzo odległym marzeniem. Miałam teraz zbyt wiele na głowie, bym martwiła się taką błahostką.

— Mamo, tata dzisiaj wraca? — zawołałam kobietę, zauważając o jeden talerz za dużo przy stole.

Ojciec nigdy nie wracał wcześniej niż późny piątkowy wieczór, a i tak preferował powrót w sobotni poranek. Może tym razem miał zjawić się wcześniej ze względu na przyjście gości?

Nie doczekałam się odpowiedzi ze strony rodzicielki, gdyż do drzwi właśnie zapukali oczekiwani goście. Widząc popędzając wzrok swojej matki, ruszyłam z cichym westchnięcie do drzwi. Przybrałam na usta lekki, naturalny uśmiech i otworzyłam drzwi, by powitać naszych gości.

— Dzień dobry — przywitała się jako pierwsza nasza sąsiadka.

— Dzień dobry — odpowiedziałam przyjaźnie i przesunęłam się, zapraszając ich tym samym do środka.

Uśmiechnęłam się do mężczyzny, gdy przechodził obok. Pamiętałam, jak zawsze oddawał nam część jabłek ze swoich drzewek. Zawiesiłam na dłuższy moment oko na osobie, której nie spodziewałam się tutaj zobaczyć. Walter był ode mnie o dwa lata starszy i gdy byliśmy dziećmi, często bawiliśmy się razem. Później nasz kontakt się zerwał. Każdy poszedł w inną stronę. Ja zostałam w miasteczku, a on wyjechał do szkoły z internetem. Widziałam go tak naprawdę pierwszy raz od dziesięciu lat. Dużo się zmienił, lecz i tak mogłam doszukać się w nim charakterystycznych cech wyglądu z czasów dzieciństwa. Na przykład jego kolczyk w lewym uchu, który sama mu zrobiłam na jego prośbę.

— Cześć — Uśmiechnął się do mnie rozbawiony, widząc, jak bardzo nie spodziewałam się jego widoku tutaj.

Odpowiedziałam mu tym samym z lekkim opóźnieniem, słysząc jednocześnie, jak moja matka wita się z sąsiadami.

— Jesteś tu jeszcze z nami? — Zaśmiał się chłopak, zawieszając swój długi płaszcz na haczyku.

— Tak, wybacz. Nie wiedziałam, że wróciłeś. Nie spodziewałam się ciebie tutaj. — Uśmiechnęłam się delikatnie w jego kierunku.

Zanim Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz