Rozdział 77

680 24 47
                                    

Im więcej czasu spędzałam w tym domu, tym większy niepokój czułam. Muller kazał mi wypocząć, ale nawet nie byłam w stanie zmrużyć oka. Wszystko mówiło mi, że powinnam jak najszybciej uciec. Nie miałam jednak jak tego zrobić. Nawet jeśli nie było w pobliżu bliźniaków, czułam, jakby ktoś ciągle mnie obserwował. Może zaczynałam wariować, a mojego stanu psychicznego nie poprawiał fakt, że na każdym kroku widziałam swoje ulubione rzeczy. W lodowce stał karton z sokiem, który uwielbiałam, a ciastka, za które dałabym się pokroić jak gdyby nigdy nic leżały w szafce, czekając, aż je zjem. Oczywiście nie chciałam niczego zjeść. Na pewno nie z tego domu i choć mój brzuch dawał głośne znaki, że powinnam wziąć coś do ust, to nawet się nad tym nie zastanawiałam. Bałam się, że mogli coś dodać do jedzenia, co pozbawiłoby mnie przytomności. Wolałam mieć jakąkolwiek szanse na obronę. 

Coraz bardziej wierzyłam w to, że Muller był kimś z mojego otoczenia kiedy wchodząc do łazienki, znalazłam tam kosmetyki dokładnie takie, jakich używałam na co dzień. Byłam tym wszystkim przerażona. Wiedział o mnie naprawdę dużo. Jakbym mieszkała z nim pod jednym dachem. 

Całą noc nasłuchiwałam kroków, które mógłby zaprowadzić nieproszonego gościa do pokoju, w którym leżałam. Po kilku godzinach czułam się padnięta, lecz uparcie walczyłam z własnymi powiekami. Zmęczenie chciało wziąć górę, ale zdrowy rozsądek wygrał i nie zamierzałam zasnąć nawet na chwilę.

Gdy tylko rano stanęłam w korytarzu  powitały mnie tam bliźniaki. Nie mogłam przejść obok nich bez podejrzliwego spojrzenia, jakim ich obdarzyłam. Czułam suchość w ustach, lecz nie ufałam niczemu, co było w tym domu. Mój obłęd sięgał aż do podejrzeń, że na rurce od kranu mogło być coś, co mi zaszkodzi. Oczywiście starałam się wyrzucić to z głowy, by całkiem nie zwariować, ale i tak napiłam się wody jedynie z kranu w łazience, gdzie poprzedniego dnia myłam twarz. Na pewno potrzebowałam wziąć prysznic, ale nie myślałam o tym w tamtej chwili. Po pierwsze miałam ważniejsze zmartwienia na głowie, a po drugie obawiałam się kamer. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby były gdzieś zamontowane. 

— Czy życzy sobie pani coś konkretnego na śniadanie? — ocknęłam się na pytanie chłopaka. 

— Przepraszam, ale nie jadam z samego rana. — Starałam się odmówić grzecznie, kombinując, jak mogłabym uniknąć jedzenia. 

— Oczywiście, przepraszam za pomyłkę. — Skłonił się, przepraszając mnie i naprawdę wyglądał na złego na siebie, że o tym nie wiedział. 

Zwróciłam głowę ku dziewczynie, która trzymała coś w rękach.

— Przyszykowałam dla pani komplet ubrań. — Wystawiła je w moim kierunku.

Z wahaniem odebrałam je od niej, wszystko było dla mnie takie dziwne i podejrzane. Opuściłam wzrok i ponowie poczułam ścisk żołądka kiedy zauważyłam luźną, pomarańczową bluzę. Dokładnie taką, w jakiej lubiłam chodzić po domu. Może była to nawet moja bluza. Z każdą kolejną godzina odkrywałam coś, co dodawało mi powodów do obaw, jakbym teraz nie miała ich już wystarczająco dużo. 

Mogłam chodzić po całym domu, żaden pokój nie był zamknięty na klucz. Do każdego z nich zajrzałam z sercem w gardle, obawiając się co w nim znajdę, ale nie było to nic, czym powinnam się martwić. Jeśli mogłam to tak nazwać. Z pozoru zwyczajny pokój z łóżkiem i szafą, ale sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, po co było tu ich aż tyle. Skoro byłam tu tylko ja i bliźniaki, a wszystkich pomieszczeń sypialnianych było co najmniej pięć to nawet jeśli niedługo miałby zjawić się tutaj Muller to i tak było ich więcej niż potrzeba. 

Poza dodatkowymi dwoma łazienkami nie znalazłam nic wartego uwagi. Żadnego tajnego pomieszczenia, przejścia, niczego gdzie mógłby schować się mężczyzna. 

Zanim Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz