Chciałam myśleć, że ostatnie dni były tymi najgorszymi, a teraz powoli miało zacząć wychodzić słońce, ale nawet pomimo mojego długiego wpatrywania się w niebo, nad miastem wciąż wisiały ciemne chmury. Śnieg ponownie zasypał ulice i nie wyglądało na to, jakby miał szybko odpuścić. To tylko dokładało kolejną cegiełkę do mojego już i tak zepsutego humory, bo jak lubiłam gdy biały puch ozdabiał trawniki, tak sam fakt ponurej pogody, jaka z tym szła, był przygnębiający.
Owinęłam się szalikiem, który dostałam od Debry, a na dłonie założyłam puchate rękawiczki. Płaszcz, który miałam na sobie, nie nadawał się na taki mróz, ale za to idealnie wpasował się w grę, którą zamierzałam odegrać. Wybierałam się do klubu, gdzie miał czekać na mnie Chris. Nie musiałam nawet się zastanawiać, by wiedzieć, że swoją drogę nie przebędę samotnie. Ktoś na pewno musiał mnie obserwować. Już powoli zaczynałam automatycznie zwracać uwagę na to co robię i mówię przy innych, by przypadkiem, nie zostać posądzona o zdradzę przez moich "adoratorów".
Poprawiałam jeszcze szminkę na swoich ustach, nim opuściłam bezpieczny dom. Nienawidziłam takich wyrazistych kolorów, ale ta wydawała mi się odpowiednia do mojej roli. Chrisowi powinno się spodobać, a nawet jeśli nie, to inni musieli tak myśleć. Nawet nie chciałam, by mu się spodobało. Wciąż miałam obawy co do jego intencji. Mógł mówić jedno, a robić drugie. Choć podobno dotrzymywał słowa. Ale tak naprawdę nigdy mi nie powiedział, że wyjdę z tego cała. I to chyba przerażało mnie bardziej, niż mogłabym sądzić. W jakiś sposób naprawdę uwierzyłam, że dotrzymywał słowa. Może to przez to, że usłyszałam to od samego Aarona?
Zacisnęłam oczy, gdy w mojej głowie po raz kolejny pokazała mi się jego twarz.
To wszystko przez nich. Gdyby cię nie szantażowali, nie zostałbyś sam.
Byłam tak bardzo wściekła na wszystkich, którzy byli zamieszanie w tę mafię, a jednocześnie na samą siebie, bo byłam bezsilna, ale w jakiś pokrętny sposób Chris mógł pomóc mi odegrać się na nich. Może i on też dostarczał Aaronowi narkotyki, ale to przez tych drugich zaszło to aż tak daleko. Przez nich Aaron ze mną zerwał, a ja nie mogłam mu wtedy pomóc. Chciałam ich zniszczyć, by nie mogli już odebrać nikomu więcej tego co odebrali mi, a niebieskooki mógł okazać się w tym niesamowicie przydatny.
Zacisnęłam pięść, dodając sobie motywacji. Zemsta podobno nigdy nie była dobra, ale czułam, że dopiero w ten sposób zdołam zaznać spokoju. Pozbędę się wyrzutów sumienia. Więc póki mogłam coś zrobić, byłam gotowa poświęcić swój honor, by osiągnąć sukces. Chciałam ich zniszczyć. Wszystkich, którzy dołożyli cegiełkę na barkach Aarona.
Przyspieszyłam krok, by jak najprędzej znaleźć się w klubie. Chciałam mieć to już za sobą, wdrążyć swój plan w życie, by jak najprędzej odnieść sukces, bo żadna inna opcja nie wchodziła w grę. Skoro miałam wejść w sidła wroga i zdobyć o nim jak najwięcej informacji, to tylko taka wyolbrzymiona pewność siebie mogła mi pomóc. Musiałam patrzeć na to przez różowe okulary, choć w środku kuliłam się na każde ich krzywe spojrzenie. Musiałam grać najlepiej, jak potrafiłam.
Weszłam do klubu i powoli czułam się tutaj jak u siebie. Albo była to sprawka mojej motywującej przemowy, jaką wygłosiłam w swojej głowie.
Odszukałam wzrokiem barek i od razu ruszyłam w kierunku Dan'a. Nachyliłam się nad blatem, uśmiechając się do niego szeroko. On jednak nie zmienił swojej mimiki twarzy. Wciąż oficjalna, wręcz odpychająca twarz, przysłuchiwała się, co miałam do powiedzenia z lekkim znudzeniem. Doskonale wiedział, że wcale nie chciałam u niego niczego zamówić, inaczej nie byłby dla mnie taki oschły, a może to również było częścią naszej wspólnej gry. W końcu Chris musiał wtajemniczyć go w nasz plan chociaż trochę. Inaczej ciężko byłoby wytłumaczyć moje nagłe spoufalanie się z Chrisem, skoro Dan wiedział doskonale jaka była między nami relacją. Miał okazję już ją nie raz zobaczyć.
CZYTASZ
Zanim Cię Poznałam
ActionJego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając się nie zatonąć. Zawiera wulgaryzmy!