Rozdział 61

988 21 26
                                    

Naprawdę zaczynałam myśleć, że postradałam rozum. Jeszcze do niedawna nie chciałam widzieć broni na oczy, a teraz zaczęła mnie ona ciekawić z każdym spojrzeniem na nią coraz bardziej. Czułam ogień w środku, który nakazywał mi dowiedzieć się więcej, zrobić więcej, chcieć więcej. Ale zdawałam sobie równie mocno sprawę, że nie potrafiłabym się odnaleźć gdybym jednak zdecydowała się w to bardziej zaangażować. Przecież dałam doskonały popis swoich umiejętności ostatnim razem. Zniszczyłam jedyną okazję zbliżenia się do Mullera.

Nie potrafiłam tak udawać. Chciałam się zemścić, ale trzymałam się tego tak mocno, że nie zauważyłam, kiedy przestało chodzić już tylko o to. Zaczęłam współpracować z Chrisem, już nie tylko przez mój układ z nim. Robiłam to, bo chciałam mu pomóc. Nie ufałam mu w pełni, ale zaczynając naszą współpracę, musiałam powierzyć mu swoje życie.

Westchnęłam, przykładając sobie dłoń do czoła. Powinnam już być martwa, a on z jakiegoś powodu wciąż mnie tu trzymał. Może ze względu na Debby, a może przez swoją obietnicę. W końcu przystał na prośbę Aarona.

Delikatny uśmiech pokazał się na mojej twarzy, ale jednocześnie zaczęłam czuć kłucie w sercu. Żal do siebie. Nie odwiedziłam go ani razu, nie byłam w stanie. A może w tym całym bałaganie nawet o tym nie pomyślałam. Zatraciłam się.

Uniosłam rękę, przyglądając się palcom. Przed chwilą trzymałam w nich broń. Samo wspomnienie wywołało na moim ciele dziwne dreszcze. Zamknęłam oczy, przypominając sobie tę chwilę.

Stałam przed tarczą, ręce drżały mi z podekscytowania, ale pomimo tego co chwilę poprawiałam ochronne okulary. Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Jak dziecko po zjedzeniu czekolady.

— Jest mały, więc powinnaś dać sobie z nim radę.

Usłyszałam obok głos Chrisa. Spojrzałam na niego, nie mogąc doczekać się tego co miało nadejść. Prędko odebrałam od niego pistolet. Naprawdę był dużo lżejszy od poprzedniego. Inaczej też wyglądał, dlatego gdy wydawało mi się, że poprawnie ułożyłam na nim ręce, mężczyzna od razu powstrzymał mnie przed wycelowaniem w tarcze.

Odwróciłam się do niego, czekając na wskazówki.

— Pierwsza zasada, lufą ma być skierowana w kierunku tarczy. Nie pod nogi, bo jeszcze trafisz sobie w stopę, nie we mnie, tylko i wyłącznie w tarcze. — Od razu posłusznie odwróciłam ręce. Skąd u mnie tyle pokory? Chyba byłam zbyt podekscytowana, by podważać jego rady. — W rękach nie trzymasz pilota do telewizora, tylko prawdziwą broń, dlatego musisz ją mocno złapać. — Poprawił mi dłonie, a ja jak zaczarowana patrzałam, jak układa moje palce i przytakiwałam niczym pieski pod szybą w samochodzie. — Nogi szerzej. Musisz stać stabilnie.

Robiłam wszystko tak, jak mi kazał. Nawet nie myślałam, by o cokolwiek zapytać, po prostu zaufałam jego wiedzy. Przycelowałam, czułam, jak serce bije mi w klatce piersiowej. Palec, który miałam ułożony na spuście, drżał niecierpliwie, a kiedy usłyszałam huk, zamknęłam odruchowo oczy. Ręce uniosło mi do góry, ale wciąż stałam stabilnie.

Uchyliłam powieki i w ostatniej chwili przypomniały mi się słowa mężczyzny. Powstrzymałam się od opuszczenia rąk. Jedną odchyliłam wygłuszające nauszniki, czekają na jego kolejną poradę.

— Już wiesz czemu nie bałem się podejść do ciebie kiedy we mnie celowałaś. — Rzucił do mnie mężczyzna, a ja odruchowo przewróciłam oczami, ale po chwili uśmiechnęłam się delikatnie.

Tarcza była cała. Byłam pewna, że nawet blisko nie byłam. Ale to przecież mój pierwszy strzał. Nie miałam na co liczyć. Zasłoniłam ponownie uszy, szykując się do kolejnego strzału.

Zanim Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz