ROZDZIAŁ 3: DZIEŃ UJAWNIENIA TOŻSAMOŚCI

732 74 57
                                    

Fakt, że zdecydowali się zaczekać tak długo do Ujawnienia Tożsamości pozwolił Marinette zaprojektować i uszyć kreację, którą planowała mieć na sobie tego dnia. Dzień przed terminem skończyła ostatnie poprawki na sukience, zdjęła ją z manekina i pospiesznie na siebie nałożyła, sprawdzając, czy leży tak, jak to sobie wymarzyła. Gdy stanęła przed lustrem, podziwiając swoje dzieło, Tikki natychmiast oderwała się od ciasteczka z czekoladą i podfrunęła bliżej, przyglądając się kreacji.

– I co sądzisz? – spytała Marinette, wygładzając materiał na biodrach i brzuchu i oglądając się z różnych stron. – Nada się na suknię ślubną?

– Jest prześliczna! – oceniła kwami, przytulając się do policzka przyjaciółki. – Prawdziwe arcydzieło, Marinette!

Sukienka miała gładki, biały spód obszyty warstwą bladoróżowej koronki i zgrabnie przylegała do ciała Marinette, podkreślając wszystkie jej atuty. Dekolt w kształcie serca przebijał subtelnie spod koronki, która sięgała aż do obojczyków i osłaniała ramiona dziewczyny. Była też ciut dłuższa na dole, kończąc się 2 cm nad kolanem. Gdy Marinette wsunęła stopy w różowe buty na obcasie i spojrzała na swoje odbicie, nie zdołała powstrzymać promiennego uśmiechu.

– Powinno się mu spodobać – oceniła. – Chociaż pewnie będzie zaskoczony, że nie wybrałam czerwieni. Myślałam o zielonym, ale jakoś nie mogłam sobie wyobrazić brania ślubu w zielonej sukience.

– Czego byś nie założyła i tak będzie zachwycony – poinformowała ją Tikki.

– To naprawdę już jutro? – Marinette nerwowo spojrzała na datę zaznaczoną serduszkiem w kalendarzu. – Nie pomyliłam dni, prawda?

– Nie, nie pomyliłaś. – Kwami przewróciła oczami i przysiadła na ramieniu Mari, która nagle zaczęła się stresować. – Wszystko będzie dobrze. Nie masz żadnych powodów do obaw.

– Wiem, ale i tak się denerwuję. Po prostu... Chcę go zobaczyć. – Nawinęła luźny lok na palec i wyjrzała przez okno w stronę wieży Eiffla, jakby spodziewała się, że jej partner tam będzie. – Chcę go zobaczyć tak bardzo, że nie mogę usiedzieć na miejscu. Chcę przyprowadzić go do domu, usiąść z nim na kanapie w salonie i opowiedzieć mu o wszystkim, czego jeszcze o mnie nie wie. A jak już skończymy rozmawiać, chcę zabrać go do łóżka i...

– Tak, tak – przerwała jej szybko Tikki, wyraźnie rozbawiona. – Znając waszą dwójkę, możecie zacząć właśnie od tego punktu – zakpiła, na co Marinette zaśmiała się cicho i lekko zarumieniła.

– Jutro zostanę jego żoną – oznajmiła, zamykając oczy i przyciskając dłonie do piersi. – Nadal nie mogę w to uwierzyć.

Tikki obdarzyła ją słodkim uśmiechem. Zawsze się cieszyła szczęściem swoich Wybranych, ale w Marinette było coś wyjątkowego. Przywiązała się do niej bardziej niż do kogokolwiek w przeszłości i życzyła jej wszystkiego, co najlepsze. Nie mogła się też doczekać miny Marinette, gdy zobaczy, że pod maską Kota kryje się Adrien. Przeczuwała, że jutrzejsza ceremonia ślubna będzie najkrótszą w historii, bo młodzi małżonkowie nie będą się mogli doczekać rozpoczęcia miesiąca miodowego. Jej pozostanie tylko dopilnowanie, żeby Plagg im nie przeszkadzał.

– Od samego początku byliście sobie pisani – oznajmiła kwami. – I miałam przeczucie, że nie tylko w platoniczny sposób. A teraz śmigaj do łóżka – poleciła, patrząc na zegarek na szafce nocnej. – Chyba nie chcesz brać ślubu z worami pod oczami, prawda?

Marinette odwiesiła sukienkę na manekin, nastawiła wszystkie możliwe budziki, w tym jeden, który wyłączał się dopiero po postawieniu na nim stóp i wślizgnęła się pod kołdrę. Spojrzała jeszcze na pierścionek zaręczynowy i uśmiechnęła się radośnie.

Szukaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz