Odkąd pamiętała, grudzień zawsze był miesiącem, którego wyglądała z niecierpliwością. Uwielbiała okres, gdy całe miasto stroiło się lampkami i choinkami, a zewsząd dobiegały świąteczne przeboje. W powietrzu unosił się zapach gorącej czekolady i cynamonu, mróz szczypał w policzki i wszystko wyglądało jakoś piękniej przykryte białą warstwą śniegu. Koleżanki zawsze się śmiały, że wchodząc do jej pokoju w tym okresie, odnosi się wrażenie, jakby eksplodował tam warsztat Mikołaja. Świąteczne koce i poduszki, girlandy z bombkami, kolorowe światełka... Marinette nigdy nie ograniczała się tylko do jednej rzeczy. Zwykle też z wyprzedzeniem zabierała się za pracę nad upominkami dla bliskich, ale w tym roku wiedziała, że nic z tego nie będzie.
Po raz pierwszy od lat będzie musiała te prezenty kupić. I to pod warunkiem, że zmobilizuje się, żeby wyjść z domu. Niestety, brakowało jej zarówno pomysłów jak i chęci, aby ruszyć na zakupy, a święta nieuchronnie się zbliżały. Przeglądała więc sklepy internetowe, szukając nie tylko drobiazgów dla bliskich, ale też rzeczy dla dziecka. Zamówiła już łóżeczko i stolik do przewijania, a Adrien od tygodni poddawał analizie najróżniejszego typu foteliki samochodowe, nie mogąc zdecydować się na jeden.
Westchnęła ciężko, odkładając na bok szkicownik. W ostatnim czasie ciężko jej było o inspirację, ale jeśli chciała utrzymać swój biznes na odpowiednim poziomie, musiała pracować nad nowymi projektami. Gdyby nie pomoc Adriena, byłaby pod kreską pierwszy raz, odkąd założyła firmę. W jej imieniu brał udział w spotkaniach, dostarczał wszystkie tkaniny, których potrzebowała i nawet organizował krawcowe, które pomagały z szyciem, gdy sama nie dawała rady. A – niestety – tych gorszych dni było znacznie więcej niż dobrych.
Ciąża cały czas dawała się jej we znaki. Mdłości już minęły i nawet odzyskała apetyt, ale wtedy zaczęła dokuczać jej zgaga, zawroty głowy i zmęczenie. Zdarzało się, że nie mogła przejść kilku kroków bez zadyszki. Do tego ciągle koszmarnie tęskniła za Kotem, co wcale nie pomagało w jej stanie. Bywały dni, gdy czuła się tak wyczerpana, że nie miała siły wstać z łóżka. Tuliła wtedy kocią poduchę i wyobrażała sobie, że Kot jest razem z nią. Zazwyczaj jednak czuła się potem jeszcze gorzej. Myślenie o nim bolało, a niemyślenie dosłownie rwało ją na kawałeczki.
W najgorszych momentach, gdy była już tak zmęczona, że leżała w łóżku i gapiła się na sufit, nie mogąc zasnąć, zastanawiała się, czy nie byłoby lepiej, gdyby po prostu Strażnicy wymazali jej pamięć. Parokrotnie kusiło ją, by wypowiedzieć na głos formułkę zrzekającą się Szkatuły i zobaczyć, co się stanie. Gdy tylko taka myśl przechodziła jej przez głowę, zaraz ogarniały ją wyrzuty sumienia i wchodziła na Biedrobloga, gdzie odtwarzała wszystkie dostępne filmiki z Kotem. Czasami też podpinała słuchawki i przyciskała nauszniki do brzuszka, chcąc zapoznać malucha z głosem ojca. Musiał to lubić, bo zawsze wyczuwała wtedy jego leniwe ruchy.
Niektórzy puszczali dzieciom muzykę klasyczną, a ona odtwarzała głos Czarnego Kota. A skoro z projektowania nic dziś nie wychodziło, może powinna znowu włączyć jakieś nagranie? Zawsze czuła się ciut lepiej, gdy go widziała i słyszała, choćby tylko przez minutę na ekranie.
– Co ty na to, Koteńku? – mruknęła, masując się po brzuchu. – Posłuchamy sobie tatusia?
Nim jednak zdążyła włączyć jakiś filmik na laptopie, leżący na szafce nocnej telefon zaczął głośno wibrować. Sięgnęła po komórkę i zmarszczyła brwi, widząc zdjęcie Adriena na wyświetlaczu. Czym prędzej odebrała, nie chcąc, żeby czekał. Skoro dzwonił o takiej porze, coś musiało się wydarzyć.
– Wszystko w porządku? Coś się stało? – spytała na wstępie, nie zawracając sobie głowy powitaniami.
– Nie, dlaczego coś miało się stać? – zapytał, autentycznie zdziwiony.
CZYTASZ
Szukaj mnie
FanfictionWładca Mroku pokonany! Co to oznacza dla naszych paryskich superbohaterów? Rzecz jasna koniec z sekretnymi tożsamościami! Po latach ukrywania swojego związku przed rodziną i przyjaciółmi Biedronka i Czarny Kot nie mogą doczekać się chwili, gdy wresz...