ROZDZIAŁ 17: KONIEC ZŁUDZEŃ

782 86 91
                                    

– Tej wizyty się nie spodziewałem...

Marinette z całych sił zacisnęła ręce w pięści, ale zmusiła się, żeby spojrzeć Gabrielowi prosto w twarz i nie odwrócić wzroku. Mężczyzna usiadł na krzesełku po przeciwnej stronie stołu i przechylił głowę na bok, jakby poddając ją analizie, co ani trochę się jej nie podobało. Gabriel nie wiedział jednak, że oto siedzi przed nim Biedronka – osoba, na którą latami polował, a która zamknęła go w więzieniu. Musiała więc zachowywać się neutralnie i udawać, że przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu nie jest spełnieniem jej najgorszych koszmarów.

– Marinette Dupain–Cheng – powiedział cicho. – Co cię sprowadza w moje skromne progi?

– Adrien – odparła, z trudem przełykając ślinę.

Sama nie wierzyła, że to zrobiła, ale była zdesperowana. Adrien wyjechał i nikt nie wiedział, gdzie obecnie się znajduje. Czepiała się każdej deski ratunku, nawet takiej, która wbijała jej drzazgi pod paznokcie. Dlatego odwiedziła więzienie. Szanse, że Adrien powiedział ojcu cokolwiek na temat wyjazdu były zerowe, ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby pominęła choć jeden, nawet najbardziej idiotyczny trop.

W zimnych oczach byłego Władcy Mroku błysnęła nuta niepokoju, ale szybko ją ukrył.

– Coś mu dolega? – spytał.

– Nie – odpowiedziała zaraz, po czym pokręciła głową. – Nie wiem. Może. Wyjechał – oznajmiła. – Nikt nie wie gdzie i...

– I pomyślałaś, że ja mogę coś wiedzieć? – Gabriel wyglądał na autentycznie rozbawionego. Był to dość niecodzienny widok. – Pragnę przypomnieć, że przebywam w więzieniu z nikłym dostępem do świata zewnętrznego. I jestem ostatnią osobą, której mój syn zwierzyłby się z planów wyjazdowych. Przyjechałaś pod zły adres.

Wiedziała, że to usłyszy, ale i tak musiała spróbować. A skoro już tu była, mogła przełknąć resztkę dumy i wyciągnąć z wizyty ile się da.

– Czy są jakieś miejsca... – zaczęła, ale Gabriel przerwał jej ostro.

– Dlaczego miałbym ci pomagać? – zapytał. – Skoro Adrien wyjechał, musiał mieć ku temu uzasadniony powód. Wnioskując po twojej obecności tutaj, owym powodem jesteś ty. – Popatrzył na nią z nieskrywaną pogardą. – Zawsze wiedziałem, że masz na niego fatalny wpływ. Może nareszcie sam zdał sobie z tego sprawę?

Odczuła to jak policzek, ale udało się jej zachować kamienną minę. Nie powinna brać do siebie słów terrorysty i to jeszcze pokroju Gabriela Agreste'a.

– Nie ukrywam, że wyjechał z mojej winy – oznajmiła spokojnie. – Ale w przeciwieństwie do pana, potrafię przyznać się do błędu i chcę go naprawić.

– Nigdy nie rozumiałem, co takiego mój syn w tobie widzi – ogłosił zimno, wykrzywiając z niesmakiem usta. – Miał tyle lepszych opcji do wyboru...

– Przynajmniej mógł być przy mnie sobą – przerwała mu gniewnie, powoli tracąc opanowanie i dopuszczając temperament do głosu. – Nigdy nie zmuszałam go do robienia czegoś, czego nie chciał.

– Skoro tak, to może uszanuj jego decyzję i przestań go szukać? – zasugerował Gabriel, uśmiechając się perfidnie.

Ogarnęła ją furia. Gabriel w subtelny i prosty sposób właśnie sprowadził ją do swojego poziomu, sugerując, że jest taka sama jak on i próbuje kontrolować decyzje Adriena. I nie miała żadnego dobrego argumentu, żeby mu odpowiedzieć. Widząc jej minę, tylko uśmiechnął się z jeszcze większym zadowoleniem.

– Mój syn, zupełnie jak jego matka, słynie z podejmowania nierozsądnych decyzji – oznajmił mężczyzna, spoglądając na nią badawczo, jakby tylko czekał na wybuch. – Kto wie, może wreszcie podjął jakąś słuszną? Nie zamierzam ingerować w jego życie. Jasno powiedział, że sobie tego nie życzy. Skoro postanowił wyjechać, to jego sprawa.

Szukaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz