Adrien miał pełną świadomość tego, że cały Paryż, a może i nawet połowa kraju, tkwi w błędnym przekonaniu, że jest ojcem dziecka Marinette. Na nic zdawały się zaprzeczenia i sprostowania. Dziennikarze mieli swoją prawdę i najwidoczniej nie obchodziło ich, jak jest w rzeczywistości. Średnio raz na tydzień pojawiał się nowy artykuł o tym, jak to fantastycznie Adrien Graham de Vanily odnajduje się w roli taty, a stacje telewizyjne próbowały skłonić go do wywiadu na żywo. Najgorsze w tym wszystkim było to, że paparazzi polowali na zdjęcia Louisa, utrudniając życie zarówno jemu, jak i Marinette. Poważnie zastanawiał się nad oddelegowaniem do nich Gorilli, ale obawiał się, że tylko pogorszy w ten sposób sprawę.
Jego prywatny ochroniarz, wieloletni przyjaciel rodziny, strzegący Marinette i Lou? Dziennikarze rzuciliby się na to jak na świeże mięso!
Nie pomagało, że ich właśni przyjaciele i rodzina zdawali się nie mieć nic przeciwko takim pogłoskom. Gdyby ich nie znał, podejrzewałby, że sami donoszą na nich dziennikarzom. Plus był taki, że media zrezygnowały z nazywania Louisa "wnukiem Władcy Mroku". Adrien dość konsekwentnie rozprawił się z hienami, które odważyły się w ten sposób pisać. Nie oznaczało to jednak, że w przyszłości temat znowu nie wypłynie.Szczególnie że dziś mijał rok, odkąd wspólnie z Biedronką odebrali Miracula Gabrielowi i zamknęli go w więzieniu.
Próbował o tym zapomnieć. Ignorował tę datę w kalendarzu i nie zwracał uwagi na wszystkie powiadomienia o wydarzeniach, które miały się tego dnia odbywać. A tych było mnóstwo. Cały Paryż świętował. Wywieszano flagi narodowe, organizowano marsze i koncerty.
W innych okolicznościach pewnie świętowałby ze wszystkimi. Naprawdę się cieszył, że z Biedronką zakończyli wieloletni terror Władcy Mroku. Fakt, że mężczyzna pod maską był jego ojcem bolał, ale Adrien wiedział, że postąpił właściwie. Zrobiłby to jeszcze raz, gdyby musiał. Uznał jednak, że nie powinien pokazywać się na obchodach. Nie chciał ściągać na siebie dodatkowej uwagi, skoro ta i tak była już ogromna. Nie wiedział też, czy jego obecność zostałaby odebrana pozytywnie, czy raczej nie. Wolał więc beztrosko spędzić ten dzień z Marinette i Lou.A przynajmniej na tyle beztrosko, na ile pozwoli mu paranoja.
– Brakuje mi pomysłów, Mar – oznajmił, patrząc jak dziewczyna sprawnie ubiera Louisa i szykuje go do wyjścia na spacer. – I jest mi naprawdę bardzo przykro, że to się dzieje. Nie zasługujecie na to wszystko.
– Oboje jesteśmy postaciami publicznymi – zauważyła, zapinając synkowi body z nadrukiem Małego Księcia, które Adrien kupił jakiś czas temu. – Dzięki Jaggedowi moje nazwisko zrobiło się znane w branży, twoje było znane od dawna. Nic nie poradzimy na głupie gadanie pismaków. Przynajmniej póki co piszą dobrze. Louis robi ci dobry PR – zakpiła, mrugając do niego wesoło.
– Dzięki – prychnął. – Teraz się czuję jakbym wykorzystywał was do poprawienia sobie wizerunku.
– Nie wykorzystujesz nas do niczego – powiedziała mu dobitnie. – Nie chcę więcej słyszeć takich bzdur.
Nie protestował, ale i tak miał swoje zdanie na ten temat i z minuty na minutę coraz bardziej się niepokoił. Kusiło go, żeby sprawdzić najnowsze newsy. Zdawał sobie sprawę, że zawsze znajdzie się paru dziennikarzy, którzy postanowią wrócić do gorącej historii, a Władca Mroku był tematem stulecia. Od tygodni jego dział PR przygotowywał się na każdą opcję. Mógł jednak tolerować obrzucanie błotem swojego imienia. Każde negatywne słowo wymierzone w Lou i Mari spotka się z reakcją. Dosadną.
– Wiesz, co zamknęłoby wszystkim usta raz a dobrze? Gdybyśmy zrobili testy DNA i opublikowali wyniki – zakpił.
Tylko się zaśmiała i pokręciła głową.
CZYTASZ
Szukaj mnie
FanfictionWładca Mroku pokonany! Co to oznacza dla naszych paryskich superbohaterów? Rzecz jasna koniec z sekretnymi tożsamościami! Po latach ukrywania swojego związku przed rodziną i przyjaciółmi Biedronka i Czarny Kot nie mogą doczekać się chwili, gdy wresz...