Chodząc na spacery z Lou, świadomie wybierała trasy w pobliżu punktów patrolowych, ale nigdy nie spotkała tam nikogo, kto mógłby być jej Czarnym Kotem. Cały czas się zastanawiała, czy po takim czasie jeszcze jej szuka, czy może dał już sobie spokój i postanowił żyć dalej. Magiczna blokada nie słabła, maskowanie kwantowe ciągle ich chroniło – byli tak daleko od poznania prawdy jak tylko się dało. Nie zmieniało to jednak faktu, że ona nie potrafiła ruszyć dalej. Patrzyła na Lou, który z dnia na dzień robił się coraz bardziej podobny do Kota i uparcie trzymała się iskierki nadziei, że w końcu go odszuka.
Usiadła na ławeczce pod Montparnasse, jedną ręką bujając wózek, w którym drzemał Louis. Zazdrościła mu tego spokoju ducha. Nie miał pojęcia z czym właściwie mierzy się jego mama i co próbuje dla niego zrobić. Czy kiedykolwiek pozna całą historię? Czy będzie mogła mu o tym opowiedzieć? Czy dowie się, jakim wspaniałym człowiekiem jest jego tata? Serce krwawiło jej na samą myśl, że Lou będzie dorastał wiedząc o ulubionym superbohaterze Paryża, poznając jego losy z opowieści na Biedroblogu, nie mając pojęcia, że tak naprawdę czyta o swoim ojcu.
Była tak pogrążona w myślach, że w pierwszej chwili nie usłyszała, że ktoś wypowiedział jej imię. Dopiero gdy poczuła lekki dotyk na ramieniu, zareagowała na to, co się wokół niej dzieje.
– Marinette – usłyszała znowu, a obok niej przysiadł Adrien. – Co ty tu robisz?
Zamrugała szybko i spojrzała na niego nieprzytomnie. W pierwszej chwili go nie rozpoznała. Zarejestrowała tylko wpatrzone w nią zielone oczy, a jej serce zgubiło rytm i zalała ją fala ciepła, które pojawiało się za każdym razem gdy myślała o swoim partnerze. Przez sekundę nawet zdawało się jej, że to właśnie on! Zaraz jednak dostrzegła, kto tak właściwie się do niej dosiadł i uśmiechnęła się pogodnie.
Może nie był to Kot, ale za to drugi w kolejności mężczyzna, przy którym czuła się naprawdę bezpiecznie i którego obecność ceniła ponad wszystko inne. Choć było zimno, nie miał czapki, a jego kurtka była rozsunięta. Szyję jednak szczelnie owinął niebieskim szalikiem, którego widok przywołał wspomnienia. Nie mogła uwierzyć, że nadal go posiada. Gdy w końcu wyszło na jaw, że jego ukochany prezent zrobiła ona, a nie Gabriel, nawet się nie skrzywił. Uśmiechnął się tylko i powiedział, że powinien wiedzieć od początku, że to właśnie jej rękodzieło. Od tamtego czasu zakładał go za każdym razem, gdy tylko robiło się zimniej. I twierdził, że uwielbia ten głupi szalik jeszcze bardziej niż wcześniej. Dziwiło ją, że po tylu latach nadal był w świetnym stanie, ale widać Adrien dbał o niego jak o najcenniejszy skarb.
– Hej – przywitała się, zupełnie odruchowo poprawiając mu kurtkę tak, żeby nie marzł. – Wybrałam się na spacer z Lou, ale chyba mnie trochę poniosło – zaśmiała się. – A co ty tutaj robisz? – powtórzyła jego pytanie.
Parsknął cicho i szturchnął ją żartobliwie.
– Fundacja ma tu swoją siedzibę, nie pamiętasz? – odparł. – Wpadłem uzgodnić ostatnie kwestie przed świąteczną aukcją charytatywną.
Była to tylko część prawdy. Do fundacji zajrzał przy okazji, a tak naprawdę po prostu czuł dziś wyjątkową potrzebę, by udać się na poszukiwania Biedronki. Wielkimi krokami zbliżało się Boże Narodzenie i miał nadzieję na jakiś mały, świąteczny cud. I w ten oto sposób skończył pod wieżowcem Montparnasse. Gdy zobaczył siedzącą na ławce dziewczynę w czerwonym, zimowym płaszczu, o atramentowych włosach związanych w luźny warkocz i puchatych, czarnych nausznikach, po raz pierwszy od miesięcy obudziła się w nim nadzieja. Zaraz potem dostrzegł jednak znajomy wózek i rozpoznał w dziewczynie swoją najlepszą przyjaciółkę.
O dziwo, nie poczuł rozczarowania, tylko szczerą radość, że ją widzi.
Od jakiegoś czasu przyłapywał się na tym, że myśli o Marinette znacznie częściej niż o Biedronce. Że wyczekuje chwil, które będzie mógł spędzić z nią i Louisem. Było to subtelne uczucie, któremu nie poświęcał zbyt wiele uwagi i które łatwo dawało się ignorować, ale ostatnio... coś się zmieniło. W rocznicę zniknięcia Biedronki, gdy zastał ją zakrwawioną i roztrzęsioną w mieszkaniu, obudziła się w nim taka nieodparta potrzeba, żeby ją chronić. Nie żeby nie czuł tego wcześniej – po prostu nie było to tak intensywne. Teraz niemal przez cały czas zastanawiał się nad tym, co jeszcze może zrobić, żeby Marinette i Lou byli bezpieczni i szczęśliwi. Dosłownie był gotów wywrócić świat do góry nogami, żeby zapewnić im wszystko, czego potrzebowali.
CZYTASZ
Szukaj mnie
ФанфикWładca Mroku pokonany! Co to oznacza dla naszych paryskich superbohaterów? Rzecz jasna koniec z sekretnymi tożsamościami! Po latach ukrywania swojego związku przed rodziną i przyjaciółmi Biedronka i Czarny Kot nie mogą doczekać się chwili, gdy wresz...