ROZDZIAŁ 7: ZAWSZE MOGĘ NA WAS LICZYĆ

881 82 108
                                    

Niemal siłą zaciągnął ją do gabinetu zabiegowego na pobranie krwi. Chociaż patrzyła na niego z widoczną urazą, nie dał się przekonać jej smutnym oczom. Te sztuczki dziś na niego nie działały.

– Zaczekam na korytarzu – powiedział jedynie, gdy pielęgniarka zaprosiła ją do środka.

Gdy tylko za Marinette zamknęły się drzwi, usiadł na krzesełku pod gabinetem i spojrzał na zegarek. Byli już w połowie badań. Zostało im odebranie wyników i wizyta u ginekologa. Adrien dosłownie stanął na głowie, żeby załatwić wszystko jednego dnia. Marinette próbowała protestować, ale nie miała w tym wypadku nic do powiedzenia. W końcu się poddała i ze smętną miną pozwalała mu się rządzić. Raz na jakiś czas łypała na niego ponuro, ale się nie odzywała. Uznał, że przeżyje jej dąsy, a wykonanie badań jest ważniejsze od dobrego samopoczucia Marinette.

Drzwi do gabinetu otworzyły się kwadrans później i wyszła z niego śmiertelnie blada Marinette, mocno podtrzymywana przez pielęgniarkę. Adrien zerwał się na równe nogi i natychmiast ujął przyjaciółkę pod ramię.

– Co się stało?! – spytał, patrząc z paniką na pielęgniarkę.

– Biedactwo kiepsko znosi widok własnej krwi – odparła pielęgniarka, uśmiechając się ze współczuciem.

– Nic mi nie jest... – wymamrotała Marinette, zaciskając palce na nadgarstku Adriena tak mocno, że aż się skrzywił. – To tylko lekkie zawroty głowy. Zaraz mi przejdzie.

Pomógł jej usiąść na krzesełku i lekko dotknął policzka. Był dziwnie chłodny, a na czole dziewczyny perlił się pot. Nie wyglądała dobrze.

– Proszę – powiedział, odkręcając butelkę wody, którą Marinette ostrożnie przyjęła. – Kiedy będą wyniki? – spytał, patrząc na pielęgniarkę, która zapraszała do gabinetu kolejną osobę.

– Powinny być za godzinę – odpowiedziała mu kobieta.

Znowu zerknął na zegarek. Na szczęście mieli sporo czasu do wizyty u ginekologa.

– Lepiej? – spytał, siadając na krzesełku obok Marinette, która oparła głowę o ścianę i zamknęła oczy, powoli oddychając przez nos.

– To idiotyczne... – mruknęła. – Nigdy wcześniej tak nie reagowałam na widok krwi.

– Widać masz gorszy dzień – pocieszył ją, obejmując ostrożnie i kierując jej głowę na swoje ramię. – Może pójdziemy coś zjeść? – zasugerował. – Widziałem twoje śniadanie, jeśli można tak nazwać wafle ryżowe z jogurtem. Będziesz miała więcej siły po porządnym posiłku.

– Wolno mi jeść przed USG? – spytała słabiutko.

– Tak – potwierdził. – Dopytałem się wczoraj o wszystko, spokojnie. Jak tylko poczujesz się lepiej, pójdziemy do tej małej kawiarenki tuż za rogiem. Podobno mają tam pyszne gofry. I nie chcę słyszeć, że nie jesteś głodna.

– Trochę jestem – odparła, zerkając na niego niepewnie. Odetchnęła jeszcze kilka razy i uśmiechnęła się blado. – Już nie kręci mi się w głowie. Możemy iść.

Gdy pomógł jej wstać, posłała mu zmęczone spojrzenie. A gdy otoczył ją ramieniem w pasie, ciężko westchnęła.

– Nie jestem ze szkła – oznajmiła. – Mogę iść samodzielnie.

– Przed chwilą zasłabłaś – przypomniał.

Uznała, że nie ma sensu się z nim sprzeczać. Pozwoliła mu się wyprowadzić na zewnątrz i głęboko nabrała tchu, od razu czując się lepiej, gdy tylko stanęła na świeżym powietrzu. Adrien ucieszył się, widząc jak na jej policzki wraca lekki rumieniec.

Szukaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz