03|Chapter 3

152 10 2
                                    

_______________________________________

Something in your eyes was so inviting
Something in your smile was so exciting
Something in my heart told me I must have you

- Strangers in the night,
Frank Sinatra

_______________________________________

03|The addictive presence of Tristan Swan
_______________________________________

Czas mijał zbyt szybko. Słońce wschodziło i zachodziło, lekcje mijały, tak samo jak pory roku.
Każdy dzień był praktycznie identyczny. Toczył się rytmem słońca i natury.
Nadszedł koniec zimy. Wciąż chłodne powietrze unosiło się nad lasem w Forks, gdy Jasper wracał z polowania.
Słońce zaczęło wschodzić, niebo malowało się na szaro-błękitne, zapowiadając nieuchronny deszcz. Szron pokrywał trawę i roślinki. Wiatr szumiał w drzewach.
Ten dzień wydawał się być zupełnie jak każdy inny. Jednak był specjalny. Według wizji Alice i pogłosek szeptanych przez uczniów Forks HS dziś w szkole mają się pojawić nowi uczniowie.
Jasper od miesięcy starał się przygotować na tę chwilę. Układał w głowie wszystkie myśli, by znaleźć najlepsze wyjście z sytuacji.
Odkąd Alice zobaczyła wizję na temat blondyna i jego domniemanego przeznaczonego, Jasper zmagał się z niemałym dylematem. Wciąż nie był pewien, co powinien zrobić. Pragnął żyć dla kogoś, nigdy jednak przez myśl mu nie przeszło, że mógłby to być człowiek. Nie chciał sobie nawet wyobrażać jak bardzo przyciągająca będzie jego krew, jak silna wolę będzie musiał mieć, by się opanować. Bał się. Najzwyczajniej w świecie przerażała go myśl o skrzywdzeniu kogoś, kogo powinien kochać. Nie chciał być powodem czyjegoś cierpienia.
Tristan Swan według licznych wizji Alice zdawał się nie zwracać uwagi na wiszącą nad jego głową groźbę śmierci. Mimo to Jasper nie chciał pozwolić sobie na zakochanie się w człowieku. Musiał dać mu odejść. Powinien przeczekać te półtora roku, przez które będą razem szkole, starając się trzymać od bruneta jak najdalej, a jednocześnie napawać się jego obecnością najdłużej jak się da. Po skończeniu liceum zważywszy na, według Alice, niesamowite wyniki w nauce, Tristan zapewne pójdzie na studia. Ich drogi się rozejdą, zanim jeszcze będą mogły się złączyć.
Może Jasper w przyszłości będzie żałować tej decyzji, teraz jednak o to nie dbał.
Wskoczył do swojego pokoju, jak zwykle przez otwarte okno. Miał jeszcze trochę czasu do wyjścia, gdyż było ledwie co po świcie. Zanim jednak zdążył położyć się na łóżko i zająć czytaniem, usłyszał pukanie.
Nie musiał się długo zastanawiać kto chce zakłócić jego spokój, bo przez drzwi czuł silne podekscytowanie.
Alice wbiegła w podskokach do pokoju, gdy tylko Jasper pozwolił jej wejść do środka. Zaczęła trajkotac coś o dobieraniu stroju.
- Daj spokój Alice - przerwał jej, gdy usłyszał siódmy z kolei outfit, w który brunetka chciała go przebrać - Nie idę na rozdanie nagród Grammy tylko do liceum.
- Myślisz, że o tym nie wiem? - fuknęła dziewczyna. - Chodzi tu o fakt, że Isabella i Tristan dziś pojawią się w szkole, a pierwsze wrażenie robi się tylko raz.
Jasper załamał ręce. Wiedział, że tak będzie.
- Oj nie bądź wredny, Jazz - zaśmiał się Celia, oparta aktualnie o framugę drzwi. - Tak czy inaczej Alice postawi na swoim. A jest dziś wyjątkowo uparta. Edward przez dwie ostatnie godziny odmawiał współpracy, więc jesteś jej jedynym ratunkiem.
Celia miała rację. Jasper nie będzie w stanie odmówić Alice. Postanowił, że nawet jeśli on będzie trzymał się od nowego chłopaka z daleka, to nie oznacza to, że reszta rodziny nie może się z nim zadawać. Dopóki nie będą spędzali z brunetem zbyt dużo czasu, Jasper nie będzie miał nic przeciwko.
- Niech Ci będzie.
O ile to było możliwe Alice stała się jeszcze bardziej radosna i podekscytowana. Nie minęła chwila a Jasper siedział na krześle, przebrany w wybrany przez brunetkę strój, czekając spokojnie aż ta przestanie ciągnąć go za włosy.
- Alie, uważaj bo go oskalupjesz i co wtedy będzie? - spytała sarkastycznie Celia, po czym pocałowała swoją dziewczynę w policzek i w wampirzym tempie położyła się na łóżku blondyna.
- Chyba będę musiał sobie odpuścić chodzenie do szkoły, dopóki włosy mi nie odrosną, czyli zgodnie z latami wampirzymi - spojrzał wymownie na zegar - tak gdzieś mniej więcej do apokalipsy.
- Nawet tak nie mów. To, że poki co ubzdurałeś sobie, że niezadawanie się z tym chłopakiem to dobry pomysł, nie oznacza jeszcze, że nie zmienisz zdania.
Jasper westchnął. Alice nie odpuści. Im więcej tego typu słów słyszał, tym bardziej skłaniał się ku rzuceniu swojego postanowienia.
Nie. Nie mogę narażać tego biednego chłopka na niebezpieczeństwo.
Zanim cała trójka zaczęła prowadzić kolejną rozmowę na temat Jaspera i jego przeznaczonego, Esme oznajmiła, że już czas wybierać się do szkoły.
Wszyscy zaczęli wsiadać do samochodów, a Jasper, jak zwykle z resztą, uznał to za przekomiczne. Sześć cudownie pięknych i starszych od mieszkańców miasta wampirów pakuje się, by iść do liceum. Podkreśleniem komizmu tej sytuacji był fakt, że wszyscy ubrani byli na biało, co w połączeniu z nienaturanie bladą karnacją dawało wrażenie jakby byli chordą albinosów.
Edward prychnął słuchając myśli Jaspera, gdy jechali srebrnym Volvo przez las. Blondyn mógł wyczuć poirytowanie swojego brata.
Nie dziwił mu się. Edward wciąż był pewien, że nie zakocha się w dziewczynie, o której mówiła Alice. Tak samo z resztą jak Jasper. Ich siostra jednak wciąż wmawiała obydwu chłopakom jaka będzie ich przyszłość.
Obydwaj mieli tego dość. Wizje Alice zależały od decyzji podejmowanych przez każdą osobę. Wystarczyło, że Ed lub Jazz zrobią coś, czego brunetka dotąd nie zobaczyła, a cała przyszłość się zmieni.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - zagadnął Jasper, wpatrując się intensywnie w drogę przed nimi.
- Nie zakocham się w niej. Cokolwiek Alice widziała nie stanie się - szepnął Edward. - My jesteśmy potworami, zabójcami. Jesteśmy potępieni. A oni są tylko zwykłymi ludźmi. Nie zawinili w swoim życiu, więc karanie ich naszą obecnością jest szalone.
- A co jeśli nie damy rady? Co jeśli któryś z nas zmieni zdanie? Nie możemy skazać całej rodziny na śmierć tylko ze względu na nasz brak opanowania.
Edward zacisną dłonie na kierownicy, niemal sprawiając, że plastik pękł. Był wyraźnie zdenerwowany przypuszczeniami Jaspera. Nigdy dotąd nie rozmawiali o takiej opcji. Obydwaj skupiali się na sposobie, by uniknąć interakcji z ich przeznaczonymi. Edward nie dopuszczał do siebie myśli, że będzie miał przyszłość z Isabellą. Jasper natomiast z każdą minutą czuł jak mur, który zbudował by odgrodzić się od przyszłości, zaczyna pękać, a sam chłopak zdawał się być coraz bardziej kuszony perspektywą szczęścia i miłości.
- To się nie stanie - wysyczał rudowłosy przez zaciśnięte zęby.
Blondyn nie zamierzał zaczynać kolejnej rozmowy. Edward tak czy inaczej nie był specjalnie dobrym partnerem do konwersacji, a zwłaszcza, gdy stał przy swoich postanowieniach.
Poza tym znaleźli się już na szkolnym parkingu. Jak zwykle uczniowie siedzieli przy swoich samochodach, prowadząc zawzięte rozmowy. Co drugie słowo dotyczyło nowych uczniów.
Mimowolnie Jasper zaczął się przysłuchiwać plotkom. Ponieważ w szkole praktycznie w ogóle się nie odzywał, a wręcz ignorował wszystkich dookoła, ludzie przestali zwracać na niego uwagę. Plotkowali nawet w bliskiej odległości od chłopaka. W ten sposób Jasper stawał się głównym dostarczycielem czasem nieodpowiednich informacji w całej rodzinie. Nie przepadał za plotkowaniem, ale z tak długim stażem licealnym i wiedzą szkolną przekraczającą pojęcie, słuchanie plotek były jedynym w miarę interesującym zajęciem.
Teraz usłyszał już co najmniej trzy rozmowy, w których ktoś potwierdził, że nowi uczniowie przyszli do szkoły.
Faktycznie. Na parkingu stał nieznany samochód. Czerwony pickup, wyglądający na takiego z lat 60-tych.
Po Swanach jednak nie było widocznego śladu.
Cullenowie ruszyli do szkoły.
Jaspera niemal momentalnie ogarnęły wampirze instynkty. Zapach ludzkiej krwi zaczął mącić mu w głowie. Emocje uczniów kręciły się wokół jak rój owadów.
Blondyn miał dość. Przybrał maskę obojętność, która zapewne wyglądała dla innych jak irytacja.
Udał się jak najszybciej do swojej szafki i zabrawszy książki, skierował kroki do sali.
Jak zwykle spędzał czas wpatrując się w okno i unikając kontaktu wzrokowego z pozostałymi uczestnikami lekcji.
Wykład profesor Zerret polegał na tym co zwykle. Omówienie teksu, rozmowa na temat jak to cudowny jest autor i na koniec "dyskusja", w której Jasper niegdy nie brał udziału. Nawet jeśli miał inne zdanie, siedział cicho. Nie chciał ryzykować naciągania swojej i tak już rychłej kontroli.
Kolejno, już po dzwonku nastał czas na jedyną lekcję, którą Jasper szczerze lubił.
Historia. Jego osobisty konik.
Choć tematy w każdym liceum były takie same, blondyn miał wrażenie, że z każdą lekcją uczy się czegoś nowego. Różni nauczyciele, różne poglądy i zupełnie odmienny sposób prowadzenia lekcji sprawiały, że blond-włosy wampir był zainteresowany wykładami.
Gdy wszedł do sali i powitał profesora Finna udał się do swojej ławki. Staruszek jak zwykle uśmiechnął się do młodego Hale'a. To właśnie głównie dlatego Jasper był znany w szkole. Oprócz oczywiście swojego wyglądu i nieprzeciętności rodziny, wszyscy uczniowie znali go jako tego, którego lubił Pan Finn. Jedynego ucznia, którego darzył tak wielkim szacunkiem i jego osobistego pupilka. Jasperowi niegdy nie zależało na byciu ulubieńcem. Odpowiadał jedynie na pytania historyka. Z początku starał się dobrać argumenty tak, by przypasować się do poglądów słuchacza tylko po to, by profesor dał mu spokój. Nie spodziewał się jednak, że stanie się orłem posyłanym na historyczne konkursy.
Gdy blondyn zasiadł już w swojej ławce, poczuł coś dziwnego.
W sali, oprócz zapachu ludzkiej krwi unosiła się słaba woń czegoś, czego Jasper nie mógł zidentyfikować. Jedyne co wiedział, to że nigdy wcześniej nie czuł się tak otumaniony.
KURWA.
Jeśli to był zapach Swana, to blond-włosy był, za przeproszeniem, w głębokim bagnie. Nawet nie poznał chłopaka, a już zaczął się czuć uzależniony.
Przestał oddychać.
Starał się wymazać z pamięci ten zapach, by przestać zmagać się z pokusą znalezienia chłopaka.
Historia, po raz pierwszy od lat, była męką.
- Jasper, wszystko w porządku? - usłyszał za plecami, gdy kierował się w stronę wyjścia. Czuł od mężczyzny niepokój, przez co zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Po raz pierwszy nie uważał na lekcji. Skupił się na odwróceniu uwagi od zapachu chłopaka tak silnie, że zapomniał utrzymać pozory.
- Tak, panie profesorze - powiedział, starając się zabrzmieć na przeziębionego. - To nie mój dzień.
- Nie wyglądasz za dobrze. Powinieneś wrócić do domu. Jeśli chcesz, napiszę ci zwolnienie.
Jasper przez chwilę skłaniał się ku tej propozycji. Jednak coś w jego głowie krzyczało, że to nie jest dobre rozwiązanie. Ślad zapachu, który pozostawiał po sobie nieznany chłopak, kazał mu odmówić.
- Nie ma takiej potrzeby, ale dziękuję za propozycję.
- Jak sobie życzysz. A teraz zmykaj na kolejną lekcję.
Mężczyzna posłał wampirowi uśmiech i wrócił do segregowania papierów na biurku.
Blondwłosy nie rozumiał nastawienia uczniów. Wbrew pozorom profesor Finn był niezwykle miłym człowiekiem. To jednak, że wiele wymagał zapewne denerwowało większość społeczności szkolnej.
- Hej Jazz! - zaczęła Celia, podchodząc do blondyna. Chłopak, rudowłosa i Alice mieli te lekcje razem.
- Poznałam Tristana - pochwaliła się brunetka. - Jest naprawdę bardzo miły, ale trochę zamknięty w sobie.
- Alice, pogarszarz sytuację. Wiesz co postanowiłem, a jego zapach panoszy się po całym budynku. Nie mam jak go ignorować, więc proszę, przestań utrudniać.
Dziewczyna jedynie uśmiechnęła się tajemniczo. Coś mówiło Jasperowi, że wcale nie zrozumiała jego wypowiedzi zgodnie z intencją.
- Wiedziałam.
To jedyne co powiedziała.
Blondynowi nie chciało się domniemywać, co te słowa miały znaczyć. Spędzał czas bazgrając coś na okładce zeszytu. Chciał, żeby ten dzień się skończył. Wolałby zerwać się z lekcji. To nie zmieniłoby jednak faktu, że prędzej czy później Jasper będzie musiała wrócić do szkoły i natknąć się na Swana.
Gdy nadeszła pora lunchu blondyn zaczął się stresować. Obiad był najgorszą częścią dnia. Praktycznie cała szkoła w jednym, niezbyt dużym i zamkniętym pomieszczeniu. To sala tortur.
Dlatego właśnie Cullenowie nie spędzali całej długiej przerwy na stołówce. Zazwyczaj spotykali się gdzieś na dworze i rozmawiali przez chwilę. Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem. Minął może kwadrans, a wampiry dopiero zaczęły kierować się w stronę stołówki.
Gdy tylko Rosalie i Emmett przkroczyli próg, usłyszeli kobiecy głos:
- Kim oni są?
Blondyn nie przypominał sobie, by kiedykolwiek słyszał tę osobę. Znał natomiast Jessice Stanley, która niezwłocznie zaczęła referować wszystko, co wiedziała o kowenie wampirów.
Jasper wszedł do pomieszczenia zdecydowanie nastawiony na katastrofę.
Wystarczyły sekundy by do jego zmysłów doleciał piękny zapach. Zapach gorzkiej herbaty, papieru, żywicy i czegoś kwiatowego, pomieszane z ludzką krwią zawróciły blondynowi w głowie. Nie potrafił przestać myśleć. Nie chciał się odwrócić by spojrzeć an chłopaka. Sam jego zapach był jak narkotyk. Okrywał wszystko dookoła, jak pajęczyna. Jasper czuł się jak w klatce. W pięknym pokoju bez klamek, bez wyjścia. Sęk jednak leżał w tym, że wampir nie chciał uciekać. Wolał być więzionym w tym zamku, bez szans na wolność.
Emocje uczniów zeszły na margines, gdy empata wyłapał falę silnej admiracji. Wiedział, że młody Swan, tak z resztą jak każdy w szkole, podziwia Cullenów. Czuł jednak, że uczucie podziwu jest silnie skierowane w jego stronę.
Blondyn nie zwrócił nawet uwagi na Jessice, która właśnie zaczęła snuć nieodpowiednie teorię na temat związków między Cullenami.
- Daj spokój. To nie jest nasza sprawa. Niech sobie żyją jak tylko chcą.
Jasper rzucił mentalną wiązanką przekleństw. Głos chłopaka był niski, melodyjny i cichy, przepełniony dezaprobatą. Gdyby nie te słowa blond-włosy wampir zapewne zachował by wystarczająco dużo siły, by nie popatrzeć w stronę chłopaka. Teraz jednak, gdy nie dość, że zapach, emocje co i głos nastolatka zdawały się przyciągać Jaspera do siebie, nie mógł się dłużej powstrzymywać.
Tristan Swan był najpiękniejszym człowiekiem, jakiego wampir kiedykolwiek zobaczył. Blondyn obrzucił chłopaka od góry do dołu pełnym admiracji spojrzeniem, starając się zapamiętać każdą cechę chłopaka, namalować w myślach jego obraz.
Tristan siedział przy stole, trochę skulony na krześle, przez co Jasper nie wiedział jak wysoki był. Miał na sobie czarne spodnie, zielone trampki, takiego samego koloru golf, dzięki któremu blondyn mógł zobaczyć jak chudy jest chłopak. Jego blada skóra zdawała się być jedwabiście gładka, choć w niektórych miejscach widać było jaśniejsze pasma blizn - głównie na palcach oraz na szyi. Delikatnie pofalowane, czarne włosy miał pozostawione w nieładzie. Opadały chłopakowi mniej więcej do żuchwy kaskadami puszystych kosmyków. Miał łagodne, niemal dziewczęce rysy twarzy i usta wykrzywione w niewielkim uśmiechu. Oczy ciemno brązowe, prawie tak czarne, jak mocna herbata, którą chłopak pachniał. Choć ciemne, można w nich było zobaczyć świetliki - przydymione płomienie, z których każdy odzwierciedal emocję i krył w sobie historię. Niegdy wcześniej wampir nie widział człowieka o tak hipnotyzujących oczach.
Jasper poczuł się jak narkoman na odwyku, gdy ktoś oferuje mu działkę. Zbawienne uczucie, przez które zagłębia się coraz bardziej w nałóg. Mur dotychczasowych postanowień został brutalnie zburzony, a wampir, który stał na jego szczycie, zrzucony w przepaść.
Jasper spadał jak Ikar w bezdenną głębię oceanu. Nie było dla niego ratunku. Cały misterny plan poszedł w zapomnienie.
- Nie słyszę jej myśli - szepnął Edward, wpatrując się intensywnie w Isabellę.
- W ogóle?
Rudowłosy przytaknął.
- Potrafisz wyczuć jej emocje?
Jasper otrząsnął się z transu i wypatrzył wzrokiem pannę Swan.
Brunetka spoglądała w stronę Cullenów z ciekawością.
- W pewnym sensie tak - stwierdził gdy wyczuł od Isabelli łagodną falę admiracji i niepewności.
- To znaczy? - spytała Alice.
- Czuję je, ale są przyćmione. W znaczeniu, że dopóki się nie skupię, nie mogę odróżnić jej od innych. W sumie teraz jest tak z każdym, oprócz tego chłopka - przyznał cicho. - Jego emocje są głośne, ale nie zbyt mam na nie wpływ. Poza tym jego zapach jest wszędzie.
Wszyscy posłali mu pytające spojrzenia. Fala niepokoju ogarnęła wampira. Mógł zobaczyć jak każdy członek rodziny zaczął szykować się do ewentualnej interwencji.
- Nie zabiję go, jeśli o to się martwicie. Nie czuję stricte jego krwi, poprostu zapach jego skóry - wyznał cicho, spoglądając ukradkiem w stronę chłopaka. Odziwo napotkał spojrzenie brązowych oczu. Wpatrywali się w siebie, a z każdą sekundą Jasper czuł emanujący od chłopaka strach i zakłopotanie. Im mniej spokojny był Tristan, tym silniejszy stawał się jego zapach. Coraz silniejsza woń krwi zaczęła zalewać zmysły Jaspera. O ile dotąd nie czuł chęci zabicia czarnowłosego, o tyle teraz chęć zatopienia kłów w jego szyi było jedynym, co przechodziło wampirowi przez myśl. Kolejny raz Jasper poczuł się otumaniony, tym razem rządzą. Niegdy wcześniej nie pragnął kogoś tak bardzo.
Instynkty z przeszłości znów się odezwały. Myśli zaczęły krążyć wokół niezliczonych wersji zdarzeń. Blondyn niemal czuł słodki smak krwi spływający po jego gardle. Mimowalonie zaczął warczeć, gdy jego świadomość próbowała zapanować nad już dawno zapomnianym i ukrytym Majorem.
- Jasper - wycedził ostrzegawczo Edward.
Wampir przestał oddychać. Chciał wrócić do wcześniejszych chwil. Gdy jedyne co czuł to chęć bliskości z czarnowłosym chłopakiem, a nie obezwładniającą rządzę krwi.
Postarał się zebrać odwagę i odwrócić wzrok. Całymi pozostałymi siłami spojrzał Edwardowi w oczy. Użył swojego daru by posłać w stronę Swana falę spokoju.
Nie spodziewał się, że to coś da, jednak gdy tylko emocje opadły, Jasper przestał czuć krew w tak dużym stopniu. Jej miejsce z powrotem zajął uzależniający zapach chłopaka.
Dopiero w tym momencie Jasper zorientował się, że zapach młodego Swana jest rozdzielony na dwie części: jedną bardzo ludzką, której większość stanowiła krew chłopaka i drugą bardziej wampirzą, łagodną, słodką, przyćmiewającą zapach wszystkich innych uczniów. Nie robił tego jednak w sposób nachalny. Wręcz przeciwnie. Jasper czuł jak otula go niczym ciepły koc. Miał wrażenie, że gdy chłopak jest spokojny, a woń jego krwi nikła, wampir nie czuje obezwładniającej chęci zabicie wszystkich wokół.
- Jego emocje - wymruczał wypuszczając powietrze, które nieświadomie trzymał w płucach.
- Słucham?
- Jego emocje warunkują to czy chce go zabić. Odkąd tu weszliśmy czułem jedynie jego zapach, jego krew była jakby na drugim planie. Słyszałem jak szumi w jego żyłach, ale nie miałem ochoty go zabić. Wtedy był spokojny. Gdy tylko stał się przestraszony zacząłem czuć jedynie jego krew.
- Słyszysz biecie jego serca?
Blondyn posłał Celi pytające spojrzenie.
- A wy nie?
Wszyscy pokiwali przecząco głowami.
Jasper nie mógł powstrzymać poczucia dumy i ekstazy. Był jedynym jak dotąd wampirem, który słyszał bice serca czarnowłosego chłopaka. Nikt inny nie potrafił tego usłyszeć. Serce Tristana biło tylko dla niego.
- To chyba dobrze, prawda? - zaczął Emmett z usmieszkiem na twarzy. - Niech zgadnę, podnieca cię to?
Jasper tak bardzo chciał zaprzeczyć, by nie prowokować kolejnych komentarzy w jego stronę. Jeśli by się przyznał, czarnowłosy wampir wciąż by go drażnił na ten temat. Musiał jednak przyznać przed sobą, że Emmett miał rację.
- Wiedziałem - oznajmił brunet. - Nie odpuścisz sobie teraz, zwłaszcza, że jeśli znów będziesz chciał go zabić, wystarczy zmienić jego emocje.
- Nie będę tego robił. To by był akt manipulacji - wyjaśnił Jasper. - Naginał bym jego emocje dla swoich potrzeb. To nieetyczne.
Jasper nie mógł, nie chciał posuwać się do takich kroków. Jak miał stworzyć zdrową relację z kimś, kogo będzie kontrolować jak marionetkę? Tworzyłby fałszywą rzeczywistość. Idąc tym tokiem myślenia równie dobrze mógłby sprawić, że chłopak się w nim zakocha tylko i wyłącznie z pomocą swojego daru.
Jasperowi zrobiło się niedobrze. Wiedział jak to jest być manipulowanym. Nie chciał by brunet musiał przeżywać to, co spotkało wampira w przeszłości. Wiedział, że to niszczy od środka, zatruwa umysł i nie pozwala się wydostać.
Tristan Swan nie zasługiwał na takie traktowanie. Zasługiwał na szczerą miłość i choć Jasper całym swoim już niebijącym sercem chciał mu ją podarować, nie mógł tego zrobić.
- Trudno to wytłumaczyć - usłyszał Jasper, gdy czekał na resztę rodziny na parkingu. Triastan i Isabella siedzilie w samochodzie, nie zdajc sobie sprawy z tego, że Edward, Emmett i Jasper słyszą każde ich słowo.
- Mam wrażenie, że są niebezpieczni, ale do jasnej cholery wyglądają jak greccy bogowie - dodał cicho chłopak, na co Jasper przechylił głowę w oczekiwaniu na dalsze słowa. Nie mógł ukryć zadowolenia z tego stwierdzenia.
- Czuję się jak w pułapce za każdym razem gdy na nich spojrzę. Są jakby radioaktywnie lampy - chcesz być blisko bo ładnie świecą, hipnotyzują, ale gdy będziesz zbyt blisko zaczną cie powili zabijać. Nie wiem, są trochę jakby nieludzcy..? Może to tylko takie wrażenie. Albo poprostu ten rudy jest wredny, jak to mawiają.
Tristan Swan nie zdawał sobie zapewne sprawy jak wiele prawdy kryło się w jego słowach. Jasper jednak był tego świadom. Cała jego rodzina była niebezpieczna. Ludzie powinni być do niech przyciągnięci, taka była rola ich zabójczego mechanizmu zabijania - uwieść i wypić krew. Każdy atut, każda rysa twarzy, każdy uśmiech, oczy, zapach miały przyciągać potencjalne ofiary.
Choć Cullenowie nie zabijali ludzi, nie mogli się pozbyć nadnaturalnych cech. Jasper nie raz musiał sprawiać, żeby ludzie wokół nich byli przerażeni, by odciągnąć ich jak najdalej od niebezpieczeństwa.
Prawda bolała Jaspera przez całą drogę do domu. Nie mógł narażać Tristana na takie niebezpieczeństwo. Nie chciał być powodem śmierci tego cudownego chłopaka.
Z drugiej jednak strony niegdy wcześniej nie pragnął być w pobliżu kogoś tak silnie. Chciał móc dotknąć chłopaka, przeczesać jego włosy, słuchać godzinami jego głosu, czuć jego ciepło, zapach, emocje blisko siebie. Pragnął widzieć jego uśmiech, smutek, chciał być przy nim, pocieszać go, spędzać czas z dala od świata. Potrzebował jego miłości. Potrzebował jego.
_______________________________________

Soo, szybko zapostowany więc pewnie jest mnóstwo błędów.

Dziś perspektywa Jaspera :) Mam nadzieję, że się podoba. Większość książki będzie z perspektywy Trissa, ale takie Jaspera też będą się pojawiać >3<

Jakby coś to często słowa blondyn, Brunet, Czarnowłosy, Złotowłosy czy podobne określenia są pisane z dużej, ale to dlatego że mi autokorekta tak poprawia i często nie zauważam tego przy edycji rozdziału. Więc ignorujcie to albo piszcie to będę poprawiać.

To tyle.

Miłego dzionka i smacznej kawusi :33

-akkizu

Scarred Skins | j.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz